31

373 39 4
                                    

Całą lekcję czułam się niezręcznie. Miałam wrażenie, że każda osoba w klasie ciągle mi się przygląda. Zacisnęłam pięści i patrzyłam na zegar, niemal błagając go wzrokiem, aby zwiększył tempo przesuwania wskazówek. Tim szturchnął mnie pod ławką. Posłałam mu pytające spojrzenie. Wskazał na kartkę przede mną. Skierowałam na nią wzrok i odczytałam zapiskę.

Co ci jest? Dziwnie się zachowujesz.

Westchnęłam i nie udzieliłam żadnej odpowiedzi. Chłopak znowu mnie szturchnął, nie dając za wygraną. Nabazgrałam szybko "wszystko ok" i powróciłam do wgapiania się w zegar. Borrmann warknął pod nosem i dał sobie spokój. Uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana. Po chwili zadzwonił tak bardzo wyczekiwany przeze mnie dzwonek, oznajmujący przerwę. Zabrałam szybko swoje rzeczy i już dawno byłabym przy wyjściu, gdyby nie ręka bruneta. Złapał mnie za nadgarstek i zmusił do spojrzenia na siebie.

-Gadaj. - mruknął, patrząc na mnie badawczo. Uniosłam brwi, w oznace zaskoczenia.

-Słucham? - upewniłam się, że nie pomylił osób, z którymi chciał rozmawiać.

-Powiedz, co cię trapi. Mimo że nie znam cię dobrze, potrafię wyczuć, kiedy czymś się denerwujesz. - puścił mi oczko i zaprowadził do drzwi. Wyszliśmy na korytarz i skierowaliśmy się w stronę stołówki, gdzie teraz nikt nie siedział. Byłam zdezorientowana. Nawet moja przyjaciółka nie zauważyła, że coś jest nie tak. Sądziłam, że dobrze ukrywam swoje samopoczucie, jednak najwidoczniej się myliłam. Chłopak stanął przede mną i czekał, aż zacznę mówić. Zawzięcie wpatrywałam się w swoje buty. Nie chciałam wyjść przed nim na słabą. Nie chciałam, żeby obchodził się ze mną jak z jajkiem, którym cały czas trzeba się zajmować. Nie daj Boże, jeszcze powiedziałby coś mojemu bratu, a tamten rodzicom.

-Nic mi nie jest. - wzruszyłam ramionami i oblizałam dolną wargę. Jego kącik ust uniósł się ku górze.

-Jesteś taka uparta. - stwierdził i usiadł na krzesełku. Ja zaś nie ruszyłam się z miejsca. Odgarnęłam włosy za ucho i odważyłam się na niego spojrzeć. Opierał głowę na dłoni, a drugą wystukiwał nieznany mi rytm.

-Mogę już iść? - poprosiłam. Chciałam wypytać Cailin o jej relację z Lukiem. Jestem pewna, że coś pomiędzy nimi się zadziało.

-Lucy. Możesz mi zaufać. - te kilka słów spowodowało mój cichy śmiech. Zaufać? Czy on wie, co to znaczy? Mimo jego ciągłych starań bałam się jego przeszłości. Co, jeśli ma nadal z tym wszystkim styczność? Pokręciłam szybko głową.

-Chciałabym Tim. Chciałabym móc ci ufać, ale teraz to chyba niemożliwe. - przejechał ręką po twarzy i skrzywił się nieznacznie.

-Wczoraj było już dobrze. Myślałam, że się dogadamy. Co z tobą Lucy? Każdego faceta tak wodzisz za nos? Staram się to wszystko naprawić do cholery! Nie możesz tego docenić? - obdarzył mnie ostatnim spojrzeniem i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie z własnymi myślami. Kopnęłam krzesełko stojące obok i zacisnęłam zęby. Dotarło do mnie, że muszę wreszcie sobie wszystko przemyśleć, poukładać, bo jak na razie odsuwam od siebie każdego możliwego człowieka.

Reszta dnia minęła nadzwyczaj spokojnie. Niestety nie udało mi się porozmawiać z przyjaciółką. Zniknęła gdzieś po pierwszej lekcji. Napisałam do niej kilka wiadomości, jednak na żadną nie otrzymałam odpowiedzi. Wraz z Jeremim przetrwaliśmy wszystkie lekcje. Tim unikał mnie jak ognia. Nie dziwię mu się. Gdybym była na jego miejscu, zrobiłabym to samo.

-O czym tak zawzięcie myślisz? - Irvine wyciągnął mnie z transu. Uśmiechnęłam się przepraszająco.

-O niczym ważnym. - wzruszyłam ramionami - Cailin mówiła ci może, gdzie idzie?

-Nie. Myślałem, że ty coś wiesz. - pokręciłam przecząco głową.

-Mam nadzieję, że nie wpakowała się w nic głupiego. Czasem ma dziwne pomysły. Poza tym chyba pokłóciła się z Lukiem. Obydwoje nawet na siebie nie patrzyli dzisiaj rano.

-Jak będzie gotowa, to ci powie. Na pewno to nic poważnego. - próbował mnie pocieszyć. Skinęłam i odwróciłam się. Miałam przeczucie, że ktoś za nami idzie. Nikogo nie zobaczyłam. Zacisnęłam powieki i bardziej opanowana szłam dalej.

W ciągu kilkudziesięciu minut stanęliśmy pod moim domem. Pożegnaliśmy się całusem w policzek, po czym chłopak ruszył w stronę swojej ulicy. Stałam jeszcze chwilę i patrzyłam na jego sylwetkę. Nagle zza drzewa wyłoniła się zakapturzona postać. Czym prędzej otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Mój oddech przyspieszył, serce biło szybciej. Oparłam się o szafkę i próbowałam uspokoić. Przecież to mógł być zwykły chłopak na spacerze, a nie ktoś czyhający na moje życie. Szkoda tylko, że w to nie wierzyłam.

Nadal mnie kochaszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz