Obudziłam się przez głośne krzyki rodziców. Już z samego rana nie potrafili się dogadać. Przykryłam twarz poduszką i jeszcze chociaż przez chwilę próbowałam się zdrzemnąć. Po paru minutach mój budzik zadzwonił, co nie dało mi żadnych szans na odpoczynek. Zwlokłam się z łóżka i rozejrzałam po pokoju. Wszystko było na swoim miejscu. Żadnych liścików z groźbami. Odetchnęłam z ulgą. Powoli zaczynałam popadać w paranoję.
Naszykowałam się do pójścia do szkoły i zbiegłam z torbą do kuchni. Luke siedział przy wysepce i jadł płatki z mlekiem. Przygotowałam sobie kanapki, do szklanki nalałam sok pomarańczowy i usiadłam przed nim.-Jak się spało bracie? - puściłam mu oczko i wzięłam gryza. Chłopak przewrócił oczami i wzruszył ramionami. Nie był w humorze.
-Problemy w raju? - kontynuowałam. Zacisnął zęby i nadal próbował mnie ignorować. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Nie zrobiłam nic złego, przez co mógłby się teraz gniewać. Zamilkłam, bo nie chciałam go bardziej denerwować. Najwidoczniej miał jakiś powód do takiego zachowania. Później spróbuję wszystko z niego wyciągnąć. Odstawiłam naczynia do zmywarki.
-Mogę jechać z tobą? Czy iść na autobus? - spróbowałam ostatni raz. Szczerze mówiąc, nie lubiłam podróżować komunikacją miejską. Nie czułam się tam dostatecznie bezpiecznie, zwłaszcza teraz.
-Pakuj się do auta. - odrzekł. Uśmiechnęłam się, poklepałam go po ramieniu i wyszłam z domu. Czym prędzej usiadłam na miejscu pasażera i czekałam na blondyna. Zjawił się po chwili i w ciszy ruszyliśmy do placówki. Chciałam włączyć radio, ale bałam się nawet ruszyć ręką, żeby chłopak nie wybuchnął. Niekiedy jego zachowanie mnie bawiło. Niby chciał pogadać i pragnął opowiedzieć komuś o swoich problemach, a jednak trzymał wszystko w sobie. Jak tak teraz na to patrząc, to nie powinnam go oceniać. Robię tak samo. Pokręciłam głową i przejrzałam powiadomienia. Nie było nic ciekawego, więc schowałam urządzenie do kieszeni. Gdy zaparkowaliśmy, wysiadłam i skierowałam się w stronę moich znajomych. Jeremy robił dziwne pozy, na co moja przyjaciółka co chwila wybuchała śmiechem. Zerknęłam na brata. Zaciskał mocno pięści i prawie wbiegł do budynku. Westchnęłam i podeszłam do przyjaciół. Przywitałam się z nimi i przyłączyłam do rozmowy.
-Dawno nigdzie nie byliśmy. - rzekł Jeremy. Niestety musiałam przyznać mu rację. Od dawna nie wyszliśmy nigdzie w trójkę. Cały czas jakieś kłótnie albo któreś z nas miało coś zaplanowane.
-Może jutro? - zaproponowałam. Zgodzili się. Wyszczerzyłam się i rozejrzałam. Przyłapałam się na szukaniu Tim'a wzrokiem. Powoli zaczynało mnie to bawić. Nie łączyła mnie z nim żadna głębsza więź, a jednak coś pomiędzy nami było. Przynajmniej tak mi się wydawało. Cailin szturchnęła mnie ramieniem.
-Twój książę wchodził wcześniej do szkoły. - puściła mi oczko.
-Wcale go nie szukałam. - zaprzeczyłam i prychnęłam cicho, na co zachichotała. Irvine przygryzł wargę i zamilkł. Posłałam mu pytające spojrzenie. Wzruszył ramionami. Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy udaliśmy się do klasy. Miejsce Russo było zajęte. Przez kogo? Oczywiście, że przez Borrmann'a. Stanęłyśmy przed nim.
-Co ty sobie robisz? - zapytała.
-Siedzę? - oparł się o ławkę i uśmiechnął bezczelnie.
-A szkoda strzępić ryja. - szepnęła i usiadła obok mojego brata, który nie był zadowolony z tego obrotu spraw. Coś musiało wydarzyć się pomiędzy nimi. Zajęłam swoje miejsce.
-Dupek. - powiedziałam. Uśmiechnął się szeroko i wrócił do wyglądania przez okno.
CZYTASZ
Nadal mnie kochasz
Ficção Adolescente"-Nienawidzę cię! -Gdzieś słyszałem, że nienawiść niszczy ludzi. -Ciebie już wystarczająco zniszczyła." #66- Dla nastolatków (13.01.2017) Okładka: Queenolix