Sophie's POV:
Wstaję z okropnym bólem głowy.
Niewiele pamiętam z wczorajszej nocy, lecz musiałam jakoś dostać się do domu.Pewnie Charlie, jak zwykle, o to zadbał i śpi gdzieś, tak samo, jak Leondre.
Sprawdzam telefon i nie mam żadnych wiadomości, ani innych takich.
Chcę już dzwonić do Jasona, lecz przerywa mi głośny huk na dole.
Łapię się za głowę i przymykam na chwilę powieki - zaraz mi łeb wybuchnie.
Podchodzę do szafy i zarzucam na siebie bluzę, która jest chyba Charliego.
Zbiegam - w miarę możliwości - na dół i wpadam do kuchni, gdzie zauważam blondyna, który zbiera kawałki szkła.
-Zostaw to.- mówię do niego.
-Posprzątam, nie rób ze mnie kaleki.- denerwuje się.
Staram się uspokoić, ponieważ lepiej jest chyba, gdy się do siebie nie odzywamy. Przynajmniej nie jest taki oschły.
-Wiem, że to posprzątasz.- uśmiecham się ironicznie, czego on zapewne nie zauważa.- Ale użyj szczotki i szufelki, okej? Poranisz sobie dłonie.- troska jednak wygrywa, cóż.
-Gdzie to znajdę?- pyta z westchnięciem i wstaje, a następnie patrzy na mnie wyczekująco.
-Zaczekaj.- udaję się do schowka, skąd wyciągam potrzebne rzeczy.
Potem wracam do wcześniejszego pomieszczenia i podaję je blondynowi.
-Jak skończysz to powiedz, zrobię śniadanie.- wzruszam ramionami.
-Zrób naleśniki.- prosi i nie używa nawet złośliwego tonu.- Wczoraj wcisnąłem kit Leondre, że na niego czekają.- wyjaśnia.
-Super, znajdź teraz przepis na wegańskie naleśniki.- kieruję się do swojego pokoju, mrucząc pod nosem. Muszę przynieść telefon z internetem.
Później - już ze znalezionym przepisem - schodzę z powrotem do kuchni.
-Chyba już.- wyrzuca szkło do kosza, kiedy ja przekraczam próg.
-Jak wbije mi się, choćby, najmniejsze szkło w stopę, to będziesz miał przesrane.- ostrzegam go.
Podchodzę ostrożnie do szafek i wyjmuję potrzebne składniki.
-Zabawne.- komentuje pod nosem.
-Odnieś to do schowka.- radzę mu i już zajmuję się robieniem ciasta.
Obym tego nie spierdoliła.
'*'
Kiedy mam gotowe naleśniki stawiam je na stoliku i wyciągam z lodówki dżem oraz bitą śmietanę.
Następnie staję na palcach, aby dosięgnąć słoik Nutelli, ustawiony przez Jasona na górnej półce.
Powiedział mi, że przytyje za dużo podczas jego nieobecności i mnie nie pozna - debil.
Charlie podśmiewuje się pod nosem, ale nawet nie mam ochoty, na złośliwy komentarz.
Przewracam jedynie oczami i biorę stołek.
Jeśli się zabije, blondyn będzie miał mnie na sumieniu, za to, że mi nie pomógł - kolejny debil.
-Łap, tylko złap.- mówię do chłopaka, który ani na sekundę nie przestaje się we mnie wpatrywać.
Następnie rzucam w jego stronę słoikiem. Łapie go w jedną rękę, za co patrzę na niego złowrogo.
-Spróbuj to zbić, to nie dożyjesz jutra.- ostrzegam go, a on wybucha dosyć głośnym śmiechem.
![](https://img.wattpad.com/cover/77597409-288-k590324.jpg)
CZYTASZ
Live Your Life |BaM|
FanfictionCzy w trzy lata da się zapomnieć o osobie, która znaczyła dla ciebie wiele? Ewidentnie tak, oni zapomnieli. Spotykają się po tym czasie i co? Nie poznają się. Zachowują się jak normalni znajomi, nie osoby, które tak mocno się kochały. Ciekawe, jak t...