Rozdział 47

958 75 28
                                    

Sophie's POV:

Siedzę na blacie w kuchni i obserwuję, jak Charlie pije razem ze znajomymi - robią to na czas.

Wygrywa Leondre, który pił sok.

Śmieję się i klaszczę, udając zachwyt.

Chłopak puszcza mi oczko, przez co mój śmiech staje się głośniejszy.

-Jeszcze raz.- przewraca oczami jakiś randomowy ziomek.- Leondre, zajmij się swoja dziewczyną, nie grasz fair.- dodaje, a farbowany blondyn unosi ręce w górę, w geście obronnym.

-Luźno, sami się na to zgodziliście.- uśmiecha się promiennie i podchodzi do mnie.

-Co tam?- patrzę mu w oczy, jednak on na to nie pozwala i się we mnie wtula.

-Masz miękkie cycki.- śmieje się, a ja uderzam go w głowę.

-Frajer.- na siłę go od siebie odsuwam, następnie odwracam i przytulam jego plecy.- Od razu lepiej.- opieram podbródek na jego włosach i znów obserwuję konkurs w piciu alkoholu na czas.

Nawet nie zauważam, kiedy Leondre łapie mnie za nogi i ściąga z blatu, niosąc mnie tym samym na barana.

-Leondre!- piszczę i mocniej obejmuję go rękoma.- Na pewno widać mi majtki, kurwa.

-Spokojnie.- śmieje się w niebogłosy i zaczyna ze mną biegać wokół blatu.

-Zabijesz nas!- zamykam oczy, kiedy puszcza moje kończyny.- Jezus, Leondre!- nie kryję swojego rozbawienia, chociaż boję się, że upadnę.

I, jak to zwykle bywa, ląduję tyłkiem na ziemi.

-Jesteś idiotą.- kręcę głową, mając na twarzy grymas bólu.

-Przepraszam!- wydziera się i pomaga mi wstać.- Nie celowo.- patrzy na mnie uważnie, ale się uśmiecham.

-Jesteś idiotą.- powtarzam, skacząc przez chwilę na palcach - mam nadzieje, że to pomoże.

-Sophie!- do kuchni wchodzi Chloe, ze zdenerwowaną miną.

-Co się dzieje?- pytam, podchodząc do niej mimo bólu.

-Jason... on... kurwa, zniknął.- kręci głową.- Nie pił, ale nie ma go. Puff...- orientuję się, że dziewczyna bardzo mocno się najebała.

-Ledwo stoisz na nogach, kochanie.- staję bliżej niej i kładę dłonie na jej ramionach.

-Wiem, ale Jason!- patrzy na mnie płaczyliwym wzrokiem.

-Poszukamy go, dobrze?- uśmiecham się jak do dziecka.- Może jest już w domu? Odwiozę cię.- proponuję, na co się zgadza.

Odwracam wzrok na chłopców, który nie zwracają na mnie uwagi, tylko Lenehan patrzy tutaj ukradkiem.

-Powiedzcie Jasonowi, że wrócę.- oznajmiam tak, aby ona tego nie dosłyszała, a potem pomagam jej opuścić imprezę.

Dobrze, że wiem, gdzie jest kurtka mojego przyjaciela, w której zostawił kluczyki.

'*'

Wyciągam telefon z torebki, ponieważ zaczyna dzwonić.

-Halo?- odbieram, nie patrząc kto to.

-Jesteście już w domu?- odzywa się Jason.

-Tak, u nas, chyba już nie wrócę na imprezę, wiesz, muszę się nią zająć.- wzdycham i przecieram czoło ręką.

-To...- zastanawia się przez chwilę.- Przyjedź tu.- rozkazuje.- Ja z nią posiedzę, a ty się baw.

-Jesteś pewien?- pytam, patrząc na blondynkę.- Nie muszę wracać.

Live Your Life |BaM|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz