Rozdział 49

880 75 44
                                    

Sophie's POV:

Czas do świąt dłużył mi się niesamowicie.

Chłopcy koncertowali, aż do wczoraj, a wczoraj zaczynały się przygotowania do tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia.

Jason, jak to on, znów był przez tydzień w Londynie - on tam kiedyś zamieszka.
A od tygodnia jest u rodziców.

Niby mówił, że mogę z nim jechać, ale to nie byłoby to samo i wolę spędzić ten czas samotnie.

Z Chloe też od ponad tygodnia się nie widziałam, a do Mii i Katherine wciąż mam jakiś uraz, i nie potrafię z nimi normalnie rozmawiać.

Chociaż z Kate prowadzimy rozmowy częściej, stała się częstym gościem Leondre, gdy akurat przejezdnie byli w domu.

Ja w tamtym okresie spędzałam trochę czasu z Charliem, lecz to nie jest to samo, co było kilka miesięcy temu.

Zgodnie stwierdziliśmy, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

Wracając, właśnie wracam z ostatnich zakupów, przed świątecznych.
Jak zwykle, robię wszystko na ostanią chwilę.

Idąc szybkim krokiem po chodniku, zauważam przy krawężniku małą kuleczkę, jest dosyć puchata i chyba się boi - to oczywiste, że to kot.

Rozglądam się, czy nikt go nie woła, cokolwiek, lecz gdy nie zauważam takowego człowieka, podnoszę ją lub jego, jedną wolną ręką.

Trzęsie się z zimna, czemu w ogóle się nie dziwię - są jakieś dwa stopnie.

Jeszcze bardziej przyśpieszam.

'*'

Szybko zdejmuję szalik i owijam nim kotka, następnie odkładam go na sofę, żeby się przypadkiem nie zgubił.

Wykładam wszystko z torby w kuchni, a następnie przyglądam się najgorszym świątecznym prezentom na świecie.

Kubki z napisem ho! ho! ho! i podobizną Świętego Mikołaja, nie są szczytem marzeń.

Nie znalazłam nic lepszego, więc moi przyjaciele przy najbliższym spotkaniu, muszą się tym zadowolić.

Szukam małej miseczki, a potem podgrzewam w niej mleko.

Niosę je do kota, który jest wyraźnie wychudzony - nie jest już taki mały, jaki się wydawał.

Rozwalił się na moim szaliku i patrzy teraz na mnie tymi swoimi ciemnobrązowymi oczami.

-No hej.- uśmiecham się do niego.

Podkładam mu mleko pod nos, lecz ten odskakuje.

-Nie zrobię ci krzywdy.- tłumaczę.- Wypij.- wskazuję na miskę i wyciągam telefon z tylnej kieszeni.

Gdy ten chlipie sobie swój napój, robię mu zdjęcie i wysyłam na messengerze do Jasona.

Szmatax1:
Patrz co znalazłam
*załącznik*
[wyświetlono]

Szmatax2:
Serio jesteś tak samotna? XD
[wyświetlono]

Szmatax1:
Wal się, nazwę go Lucian XD
[wyświetlono]

Szmatax2:
Miłej zabawy, słońce XD
[wyświetlono]

Blokuję ekran i znów spoglądam na kota.

Ubrudził się mlekiem, ale nie zrobię mu wyrzutów, każdemu się zdarza.

Wyciągam do niego powoli dłoń, której uważnie się przygląda.

Live Your Life |BaM|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz