Sophie's POV:
W piątek po południu byłam już w domu. Rodzice kilka razy zapewniali mnie, że sami sobie poradzą, choć byli w nie najlepszym stanie, ale stabilnym.
Tak naprawdę chcieli się mnie pozbyć. Marudziłam co chwila i cóż, chciałam wrócić do domu.
I to nie ze względu na Charliego!
No może trochę.'*'
Dzisiaj mamy poniedziałek - siedemnasty października, dziesięć dni do urodzin blondyna.
Doszłam już do siebie po wszystkich tych sytuacjach, ale nadal jestem ostrożna i wciąż zastanawiam się, kto pragnie mojego bólu.
Przez myśl przeszły mi Katherine i Mia, ale to niemożliwe, chociażby z szacunku do mnie.
Wiem, że rudowłosa woli brunetkę, ale to nie ma znaczenia. Nie będę wybierać jej przyjaciół.
Wracając, przechadzam się korytarzem, ponieważ jest jedna z najdłuższych przerw, a ja chcę się dostać na stołówkę.
Niestety nie jest mi to dane, kiedy zauważam Charliego. Właśnie z Mią.
Chyba nie będę mówić, co dalej.
Czuję łzy pod powiekami, ale kroczę przed siebie.
Podobno mnie kochał, a ona podobno była moją przyjaciółką i dziewczyną Jasona.
Nie było mnie tydzień i już wszystko się pozmieniało?
Kręcę głową i staram się przejść obojętnie, ale jest to niewykonalne!
Przypadkiem szturcham dziewczynę, a ona odskakuje jak oparzona.
Ja jednak idę dalej, nie zwracając na nich większej uwagi.
-Sophie.- czuję damski uścisk na nadgarstku, rozpoznaję to, ponieważ długie paznokcie wbijają mi się delikatnie w skórę.
-Tak?- odwracam się ze sztucznym uśmiechem.
-Ja...
-Tylko się nie tłumacz.- przerywam jej.- Nie masz co tłumaczyć, poważnie.- wzdycham.
To boli, halo.
-Ale...
-Mia, nie pogrążaj się.- proszę ją.- Zaufałam ci, ale przynajmniej się czegoś nauczę.- wzruszam ramionami.- Nie mogę ufać ludziom od tak.- pstrykam palcami.- Dziękuję.- nie wytrzymuję i z moich oczu wypływają łzy.
-Sophie...- teraz chce się odezwać Charlie.
-Miałeś zapomnieć.- przypominam.- I zajebiście ci to idzie.- zauważam.- Bawcie się dobrze.- odwracam się na pięcie, ponieważ nie wytrzymuje.
Potem, jak najszybciej, od nich odchodzę.
Nie kontroluję już niczego, jestem wkurzona, smutna i wszystko się kumuluje. Naprawdę źle się czuję.
Tak, liczyłam na coś pomiędzy mną, a Charliem, liczyłam na to, że moja przyjaciółka mnie nie zdradzi.
Liczyłam chociaż na zwykłe przepraszam.Cóż, chyba mogę kierować się jedną z wymyślonych zasad: umiesz liczyć, licz na siebie, twoje życie innych jebie.
-Hej!- krzyczy ktoś za mną, a ja nie rozpoznaję tego głosu.
Oglądam się za siebie i okazuje się, że to Chloe. Jeszcze ona!
-Chodź tu, oni będą cię szukać.- wskazuje ręką na drzwi od jednej z klas.
CZYTASZ
Live Your Life |BaM|
FanfictionCzy w trzy lata da się zapomnieć o osobie, która znaczyła dla ciebie wiele? Ewidentnie tak, oni zapomnieli. Spotykają się po tym czasie i co? Nie poznają się. Zachowują się jak normalni znajomi, nie osoby, które tak mocno się kochały. Ciekawe, jak t...