Rozdział 36

1.5K 103 51
                                    

Sophie's POV:

W piątek po południu byłam już w domu. Rodzice kilka razy zapewniali mnie, że sami sobie poradzą, choć byli w nie najlepszym stanie, ale stabilnym.

Tak naprawdę chcieli się mnie pozbyć. Marudziłam co chwila i cóż, chciałam wrócić do domu.

I to nie ze względu na Charliego!
No może trochę.

'*'

Dzisiaj mamy poniedziałek - siedemnasty października, dziesięć dni do urodzin blondyna.

Doszłam już do siebie po wszystkich tych sytuacjach, ale nadal jestem ostrożna i wciąż zastanawiam się, kto pragnie mojego bólu.

Przez myśl przeszły mi Katherine i Mia, ale to niemożliwe, chociażby z szacunku do mnie.

Wiem, że rudowłosa woli brunetkę, ale to nie ma znaczenia. Nie będę wybierać jej przyjaciół.

Wracając, przechadzam się korytarzem, ponieważ jest jedna z najdłuższych przerw, a ja chcę się dostać na stołówkę.

Niestety nie jest mi to dane, kiedy zauważam Charliego. Właśnie z Mią.

Chyba nie będę mówić, co dalej.

Czuję łzy pod powiekami, ale kroczę przed siebie.

Podobno mnie kochał, a ona podobno była moją przyjaciółką i dziewczyną Jasona.

Nie było mnie tydzień i już wszystko się pozmieniało?

Kręcę głową i staram się przejść obojętnie, ale jest to niewykonalne!

Przypadkiem szturcham dziewczynę, a ona odskakuje jak oparzona.

Ja jednak idę dalej, nie zwracając na nich większej uwagi.

-Sophie.- czuję damski uścisk na nadgarstku, rozpoznaję to, ponieważ długie paznokcie wbijają mi się delikatnie w skórę.

-Tak?- odwracam się ze sztucznym uśmiechem.

-Ja...

-Tylko się nie tłumacz.- przerywam jej.- Nie masz co tłumaczyć, poważnie.- wzdycham.

To boli, halo.

-Ale...

-Mia, nie pogrążaj się.- proszę ją.- Zaufałam ci, ale przynajmniej się czegoś nauczę.- wzruszam ramionami.- Nie mogę ufać ludziom od tak.- pstrykam palcami.- Dziękuję.- nie wytrzymuję i z moich oczu wypływają łzy.

-Sophie...- teraz chce się odezwać Charlie.

-Miałeś zapomnieć.- przypominam.- I zajebiście ci to idzie.- zauważam.- Bawcie się dobrze.- odwracam się na pięcie, ponieważ nie wytrzymuje.

Potem, jak najszybciej, od nich odchodzę.

Nie kontroluję już niczego, jestem wkurzona, smutna i wszystko się kumuluje. Naprawdę źle się czuję.

Tak, liczyłam na coś pomiędzy mną, a Charliem, liczyłam na to, że moja przyjaciółka mnie nie zdradzi.
Liczyłam chociaż na zwykłe przepraszam.

Cóż, chyba mogę kierować się jedną z wymyślonych zasad: umiesz liczyć, licz na siebie, twoje życie innych jebie.

-Hej!- krzyczy ktoś za mną, a ja nie rozpoznaję tego głosu.

Oglądam się za siebie i okazuje się, że to Chloe. Jeszcze ona!

-Chodź tu, oni będą cię szukać.- wskazuje ręką na drzwi od jednej z klas.

Live Your Life |BaM|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz