Sophie's POV:
'20 luty, 2017, poniedziałek'
Siadam na stołówce obok Scotta, który dotrzymuje mi towarzystwa już przez kilka tygodni.
Tak samo, jak jego paczka.Mam z nimi wiele wspólnych zainteresowań i w ogóle się dogadujemy.
Oczywiście oznajmiłam im wcześniej, że nie zamierzam nazywać ich przyjaciółmi - każdy przyjaciel w końcu odchodzi.
-Czym się denerwujesz?- pyta Scott.
-Skąd wiesz, że się denerwuję?- spoglądam na niego, nie rozumiejąc niczego.
-Twoja noga chodzi, jak szalona.- zauważa Annabel, śliczna dziewczyna z ciemnymi włosami, jasnymi oczami oraz nieidealną, lecz wciąż ładną fgurą.
-Serio?- patrzę na moje kończyny i faktycznie, moja noga rytmicznie unosi się i opada.
-Tak więc, co się dzieje?- dopytuje Maya - blondyna z niebieskimi oczami, wyższa ode mnie.
-Od wczoraj mają tygodniową przerwę i...- zacinam się, nie wiedząc, co mam powiedzieć.- No wiecie.- macham ręką.- Nie widziałam ich tyle czasu i nie wiem, czy będą się do mnie odzywać, cokolwiek.
-Żałujesz, że na wszystkich tak naskoczyłaś?- odzywa się szatyn.
Dziewczyny przepraszają nas i udają się na tył budynku, aby zapalić.
Tak naprawdę chcą nas zostawić samych - nie wtrącają się za bardzo w moje życie, chyba, że poproszę je o pomoc lub subiektywną opinię, co wcale mnie nie denerwuje, bo, kurwa, takie zachowanie jest u kogoś rzadkie i zazwyczaj wszyscy wtykają nos w nie swoje sprawy.
-Trochę, w końcu straciłam jednego dnia czworo przyjaciół.- prycham i opieram się o ścianę, która jest za mną.- Wiesz, jak mi było ciężko, nie móc się odzywać do Leondre na lekcji? Zwłaszcza dlatego, że ze mną usiadł.- przewracam oczami i skupiam na koledze swoje spojrzenie.
-Nie przejmuj się, okej?- unoszę jedną brew, bo powtarza to zawsze i ani trochę mi to nie pomaga.- To oni cię nie zrozumieli i to oni powinni żałować, czy nie można mieć gorszych dni? Czy nie można popełniać błędów? Od czegoś mamy to swoje nastoletnie życie do cholery!- tym razem on się denerwuje.
-Scott.- uspokajam go, kładąc dłoń na jego nodze.- Masz inne rozumowanie niż oni i to cenię.- uśmiecham się delikatnie.- Mimo wszystko, to ty i twoja babcia pomogliście mi wyjść z załamania, które w tamtym momencie przechodziłam.- przypominam.
-Cóż, babcia Collins jest najlepszą kobietą na świecie.- unosi kąciki ust.
-Nie poznałeś mojej mamy.- śmieję się.
-Brzmi, jak wyzwanie.- trąca mnie mni ramię.
-Miałam jechać na weekend, mogę cię zabrać, jeśli chcesz.- proponuję, a on patrzy na mnie zszokowany.
-Żartowałem.- próbuje się wytłumaczyć.
-No, a ja nie.- wstaję z miejsca, uprzednio sprawdzając godzinę.- Za pięć minut dzwonek, spadamy.- biorę swoją tackę po jedzeniu oraz swój plecak i udaję się do wyjścia.
-Zauważyłaś, że jeszcze ani razu ich nie spotkaliśmy? Tylko Leondre.- mówi po chwili.
-Tak, ale to bardzo dobrze.- wzruszam ramionami.- Nie chcę przeżywać tego od nowa.- wzdycham i odwracam do niego głowę, aby delikatnie się uśmiechnąć.
On otwiera szerzej oczy, więc chcę znów spojrzeć przed siebie, ale zderzam się z kimś, a siła uderzenia jest tak duża, że odbijam się i gdyby nie szybka reakcja Scotta, leżałabym na ziemi.
CZYTASZ
Live Your Life |BaM|
FanficCzy w trzy lata da się zapomnieć o osobie, która znaczyła dla ciebie wiele? Ewidentnie tak, oni zapomnieli. Spotykają się po tym czasie i co? Nie poznają się. Zachowują się jak normalni znajomi, nie osoby, które tak mocno się kochały. Ciekawe, jak t...