Sophie's POV:
Budzę się znów wcześnie rano, nawet wcześniej niż zwykle.
Nie mam najmniejszej ochoty schodzić z łóżka, ale co poradzić? Ktoś musi odwiedzić mojego tatę w czasie, gdy matka ma gips. Nie mogę jej zostawić samej.
Mój podły humor nie poprawia się, gdy patrzę w kalendarz.
Dziesiąty października, moje urodziny.Wzdycham przeciągle, nie chcę ich dzisiaj obchodzić.
Z Charliem bym chciała.
Załamuję się moją wyobraźnią. On się na mnie obraził, powiedział, że jestem beztalenciem, a na dodatek jestem nic nie warta i nie wie, jak mógł mnie pokochać.
Przecieram twarz dłońmi, ponieważ tego jest dla mnie za dużo.
Zawsze, ale to zawsze, kiedy już robi się lepiej, wszystko układa się na dobrej drodze, któreś z nas skręca w złą ścieżkę.
Tym razem nie wiem, czy ja zrobiłam błąd, czy jednak on?
Chociaż, cała wina jest na mnie. To ja ją niepotrzebnie uderzyłam tą dziewczynę.
Znowu wzdycham i opuszczam moje łóżko. Podchodzę do szafy, z której wyciągam przypadkowe ubrania i udaję się do łazienki.
Robię to tak mozolnie, jak nigdy.
'*'
Wracam już świeższa do pokoju, gdzie sprawdzam telefon.
Żadnego połączenia od Charliego, ani nikogo innego.
Czuję się jeszcze gorzej, ponieważ nie próbował nawet przeprosić, ale cóż, kazałam mu zapominać, na co on się zgodził.
Przynajmniej wiem, co o mnie sądzi, też się czasem zastanawiam, jak ludzie ze mną wytrzymują, to musi być bardzo ciężkie.
Wlekę się po schodach w dół, gdzie w kuchni już siedzi moja rodzicielka. Co z tego, że ma złamaną dolną kończynę, ona i tak zrobi sobie sama śniadanie, i sobie poradzi. Jest samowystarczalna nawet w kryzysowych sytuacjach.
-Dzień dobry.- witam ją niemrawo i całuję w policzek.
-Co ten dziad ci wczoraj powiedział, że uciekłaś z płaczem?- pyta prosto z mostu, oczekując szczerej odpowiedzi.
-Jak byłam wczoraj z Amandą, to spotkałyśmy jej nowego znajomego, no i dużo z nim rozmawiałyśmy, gdy już wychodziłyśmy, on poszedł z nami. I no, spotkałam fankę Charliego i ona zaczęła naskakiwać na mnie i na moich znajomych, czego bardzo nie lubię sama wiesz, puściły mi nerwy i ją uderzyłam, a wieści szybko się rozchodzą.- biorę głęboki wdech i pije troche kawy z kubka mamy.- Potem on do mnie zadzwonił i na mnie nakrzyczał, powiedział coś, co złamało moje serduszko i kazałam mu o mnie zapomnieć, chyba go nienawidzę.- kończę swoją cholernie długą wypowiedź, a moja rodzicielka robi wielkie oczy.
-Miałaś już nikogo nie bić.- wypomina.- Ale nie jestem zła, to była tak naprawdę obrona własna, czasami słowa bolą bardziej niż ciosy.- kręci głową z dezaprobatą.
-Wiem to, choć jest mi teraz strasznie przykro i Charlie też mnie nienawidzi, nie cofnęłabym czasu. Przyjaciele ponad wszystko.- wzdycham i opieram czoło o blat stołu.- To ciężkie.- czuję, jak w moich oczach, zbierają się łzy, których nie chcę. Nie chcę płakać.
-Spokojnie, spotkacie się, wyjaśnicie wszystko, może wróci wasza relacja do normy?
-Nie sądzę.- zaprzeczam.- Ale dziękuję.- szepczę.
CZYTASZ
Live Your Life |BaM|
FanfictionCzy w trzy lata da się zapomnieć o osobie, która znaczyła dla ciebie wiele? Ewidentnie tak, oni zapomnieli. Spotykają się po tym czasie i co? Nie poznają się. Zachowują się jak normalni znajomi, nie osoby, które tak mocno się kochały. Ciekawe, jak t...