Rozdział 17

1.9K 123 26
                                    

Sophie's POV:

Nie przyjęli mojego telefonu, ponieważ nie byłam umówiona, co jest smutne.

Ale teraz mogę odebrać od Leondre, który od dłuższego czasu próbuje się do mnie dodzwonić.

Ledwo przykładam telefon do ucha, a już słyszę jego głos.

— Widzę cię za dziesięć minut, wiem o wszystkim — oznajmia i nie pozwala mi dojść do słowa rozłączając się.

Wzdycham, ale wybieram najkrótszą drogę, aby dotrzeć do szatyna.

'*'

Drugi raz dzisiejszego dnia, dzwonie do tych drzwi i znowu otwiera je blondyn.

— Czego ty tu chcesz jeszcze? — pyta zły.

Uśmiecham się słodko, nie zwracając uwagi na jego ton.

— Od ciebie nic, ale mój przyjaciel kazał mi tu przyjść — oznajmiam, naciskając na słowo przyjaciel.

— Nie — kręci głową.

— Wybacz, ale nie masz prawa wyprosić gościa swojego przyjaciela.

Ten jeszcze bardziej się denerwuje i otwiera tylko szerzej drzwi, aby wrócić do środka, zostawiając mnie na dworze.

Śmieję się cicho, bo uwielbiam doprowadzać ludzi do szału.

Ściągam buty i od razu idę do pokoju bruneta.

— Ja cię kiedyś poćwiartuję — informuje zły Leondre.

— Czy ja zrobiłam coś złego? — pokazuję moje rozbawienie.

— Sophie — ostrzega mnie.

— Zluzuj — przewracam oczami — to tylko Charlie, mam się przejmować? Po prostu woli sobie pocierpieć, a już uznawałam go za prawie przyjaciela — wzdycham, udając niezadowolenie.

— Powiem matce, że tu zostajesz, jak i każdemu z osobna, nawet nie próbuj wychodzić i wkurwiać Charliego — oznajmia groźnie, a ja unoszę ręce do góry w geście mojej niewinności.

Kilka minut chłopak wraca i siada obok mnie z kartonem soku.

— Już wiedzą, Charlie nie był zadowolony — oznajmia zimno.

— Fajnie, że ty też zachowujesz się oschle w stosunku do mnie, kiedy ja nic ci nie zrobiłam — wzdycham pod nosem.

Krzyżuję nogi, aby wygodniej usiąść co jest prawie nie możliwe.

— Skarbie, po prostu jestem zły, że kłócicie się o błahostki — wywraca oczami i bierze łyk soku.

— Tak, błahostki — powtarzam po nim — nie chce o tym rozmawiać, głupi temat — macham ręką i opieram się plecami o ścianę.

Następnie się po niej zsuwam i odwracam do niej twarzą.

— Ale nie obrażaj się na mnie. — Kładzie dłoń na moich plecach.

— Wal się. — Pokazuję mu środkowy palec.

Słyszę jeszcze jego westchnęcie i przemieszczanie się po pokoju.

Znów siada obok mnie tym razem z laptopem na kolanach.

Przewracam oczami i mocniej przesuwam się do ściany.
To chore, że on jest na mnie zły o swojego przyjaciela.
Też jestem podobno jego przyjaciółką!

Łączę razem moje dłonie, a następnie kładę na nich głowę.

Trochę mi przez to smutno, no halo.
To niesprawiedliwe, ale cóż poradzić?

Live Your Life |BaM|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz