Rozdział 55

684 72 24
                                    

Sophie's POV:

Wchodzę powoli do domu z pomocą Scotta, powiedział, że musi mi z tym pomóc, bo cóż, kuleję.

W salonie siedzi cała moja była paczka, a już miałam nadzieje, że nikogo nie będzie - szczęście mi nie dopisuje.

Każdy patrzy na mnie z kpiną, co nie jest komfortowe.

Kiwam głową do kolegi, aby szedł za mną, ponieważ musimy dostać się do kuchni, gdzie znajduje się apteczka.

-Jeszcze raz dziękuję.- słyszę głos Chloe za plecami.

-Ta, daruj sobie.- macham ręką i wchodzę do sąsiedniego pokoju.

-Możemy pogadać?- pyta, tym razem, Leondre.

Przewracam oczami i wzdycham, a później odwracam do niego na sekundę głowę, aby posłać mu sztuczny uśmiech.

-Jestem, tak jakby, teraz zajęta, później też, nie wiem, zadzwoń jutro, cokolwiek.- mówię obojętnie i już otwieram szafkę, w której znajduje się apteczka.

Wyciągam ją i kładę na blacie.

Po chwili dołącza do mnie Scott, który zajmuje się wszystkimi moimi ranami.

-Dasz radę chodzić?- dopytuje, spoglądając na moją posiniaczoną nogę.

-Jebać, poradzę sobie.- wzruszam ramionami.

Chowam wszystko na swoje miejsce i udaję się do swojej sypialni, aby przebrać się w coś wygodnego.

Wyciągam z szafy czarne dżinsy, które są moim życiem - niczym instagram i pizza. Niebieski sweter, ciepłe buty oraz biało-czarną koszulę w kratę, którą mam zamiar przewiązać w pasie.

Idę do łazienki, gdzie załatwiam swoje potrzeby, przebieram się oraz myję zęby - weszło mi w nawyk, aby umyć zęby przed wyjściem z domu.

Idę do łazienki, gdzie załatwiam swoje potrzeby, przebieram się oraz myję zęby - weszło mi w nawyk, aby umyć zęby przed wyjściem z domu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


-Co będziemy robić?- pytam kolegę, szukając w szafie mojej ulubionej beanie.

-Nie mam pojęcia, pójdziemy nad jezioro, pewnie wpadniemy na boisko i powłóczymy się ogólnie po mieście.- wzrusza ramionami, a ja w końcu znajduję czapkę, którą następnie zakładam na głowę.

-Pasuje?- wskazuję na mój ubiór.

-Jest okej.- kiwa głową, a następnie wstaje z mojego łóżka.

Zabieram jeszcze telefon, power banka oraz jakieś pieniądze - podstawowe rzeczy.

Razem wychodzimy z mojego pokoju.

-Aaron będzie zły.- parska śmiechem.

-Czemu miałby?- unoszę brwi, nie rozumiejąc go.

-Musiał czekać na nas dwadzieścia minut.

-Ah, no tak.- przewracam oczami.- Pieprzona królowa dramatu.- zaczynam się śmiać.

-Nie zapominaj, że to mój przyjaciel.- uderza mnie lekko w ramie.

Live Your Life |BaM|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz