Spalone listy i baryk.

5K 464 5
                                    

                                                                *Lika*

Sięgnęłam po piąty list. Nawet listy były mi obojętne, od kilku tygodni wszystko jest obojętne.  Widzę świat na czarno biało, nie ma tu miejsca na szary o kolorach nie wspominając.  Mam dość wszystkiego.
                                                                          Cześć Liko!
Wiedz że cię....
Porwałam list a pozostałe wrzuciłam do pieca. Mam wszystkiego dość. Poszłam do garażu, wzięłam linę którą wrzuciłam do plecaka i ruszyłam mozolnym krokiem w stronę lasu na obrzeżach miasta. Gdy dotarłam na miejsce, zaburczało mi w brzuchu. Wyjęłam leki witaminowe i wzięłam trzy pastylki. Wyjęłam linę i przerzucając ją przez gruby konar, zrobiłam pętlę. Postawiłam pieniek który stał obok i zakładając pętlę na głowę skoczyłam, w końcu skończę ten marny żywot. Tak przynajmniej myślałam...
Obudziłam się u siebie w domu. Nade mną pochylała się Scar.
-Czemu nie dałaś mi umrzeć!?- krzyknęłam zalewając się łzami.
-Nie mogłam- powiedziała
-Wyjdź- wysyczałam przez zęby
-Uspokój się Lika.
-Wyjdź!- krzyknęłam głośniej
Posłuchała.  Zostałam sama. Wstałam z łóżka co spowodowało mój upadek. Podniosłam się i spojrzałam na jej zaproszenie. To za dwa dni. Ruszyłam do kuchni i z barku wyjęłam dwie whisky i wódkę. Wzięłam te trzy butelki i ruszyłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, spoglądając na jego jedyne zdjęcie jakie mam, gdy rył twarzą o dywan. Otworzyłam pierwszą butelkę whisky, której po kilku minutach nie było. Dla odmiany sięgnęłam po wódkę a potem chyba po drugie whisky a dalej nie pamiętam chyba zasnęłam...

Dziewczyna o smutnych oczach [Ponad Połowa Rozdziałów Usunięta Z Publikacji]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz