Samotny...

2.9K 288 15
                                    

                            *Damon
Pierwszego dnia gdy Lika odeszła ode mnie, powiem szczerze ulżyło mi. Wychodzę rano do pracy i wracam normalnie popołudniu do domu. Nikt nie krzyczy na mnie za to, że postawię coś gdzieś indziej. Wróciłem dzisiaj z pracy koło czternastej. Wchodząc do domu, rzuciłem torbę w pierwszy lepszy kąt z uśmiechem na ustach. Poszedłem do kuchni i bałaganiając podczas robienia kanapek o który nie muszę się martwić, ruszyłem w stronę salonu rzucając się na kanapę. Teraz po ponad dwóch tygodniach od jej odejścia, wracam z pracy, bałagan towarzyszy mi na każdym kroku. W pracy szef grozi mi zwolnieniem bo nie pracuję tak wydajnie jak miesiąc temu. Dlaczego? Nie widzę w tym sensu. Nic nie ma sensu. Brakuje mi Liki. Co z tego, że nie rozmawialiśmy? Co z tego, że się nie przytulaliśmy? Co z tego, że nie do końca się rozumieliśmy? Brakuje mi samej świadomości tego, że jednak jest w naszym domu i czeka na mnie, że mam do czego wracać. Teraz nie widzę w niczym sensu. Praca, która była dla mnie wymówką i ucieczką, teraz jest ostatnią rzeczą o jakiej myślę. Przestałem do niej chodzić. W odbiciu lustra jestem kimś obcym. W środku? Jestem pusty i popsuty. Pewnej nocy wyszedłem z domu koło dziewiętnastej, ludzie patrzyli na mnie jak na zakaźnie chorego, zapewne tak wyglądałem bo tak się czułem. Chodziłem po ulicach ponad dwie godziny. Po co? Szukałem Liki. Liczyłem na to, że ją znajdę. Szukałem ją w naszych miejscach. Byłem w aquarium- zastałem zamknięte drzwi. Byłem na pomoście- nie było świetlików i nie było mojej żony. Byłem pod supermarketem spod którego ukradliśmy sklepowy wózek i odgrywaliśmy scenę z Titanica. Tego już nie wytrzymałem. Padłem przed tym supermarketem na kolana i zginając się w pół zacząłem najzwyczajniej w świecie szlochać. Płakałem jak dziecko. Nie mogłem znieść świadomości, że mogłem być tak głupi. Przecież obiecałem, że jej nie zostawię!  Klęczałem pod tym marketem, sam nie wiem ile. Ale na tyle długo by zgarnęła mnie policja. Wpierw chyba pomyśleli, że jestem jakimś bezdomnym ale po wyjęciu mojego portfela z kieszeni  odwieźli mnie pod dom. Sam nie byłem w stanie im go dać. Ręce mi się trzęsły a myśli były gdzieś indziej. Wszedłem do domu i zjeżdżając po ścianie plecami, wyjąłem telefon i patrząc na jego wyświetlacz na którym widnieliśmy ja i Lika całujący się, rozpłakałem się ponownie...

------------------------------
Przepraszam, że dopiero dziś odpowiedziałam na komentarze ale dopiero je zauważyłam. Dziękuję za komentarze, głosowanie a przede wszystkim za to, że czytacie i czekacie na kolejne rozdziały. Obiecuję pojawią się w tym weekendzie!

Dziewczyna o smutnych oczach [Ponad Połowa Rozdziałów Usunięta Z Publikacji]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz