<Lucy>
-Musisz chodzić do szkoły!
-Nie dzisiaj, proszę.
Patrzę błagalnie na siostrę.Już od tygodnia nie chodzę do szkoły.Nie jestem w nastroju, ani nie mam siły zmagać się z codziennością.
-Nie wkurzaj mnie.Idziesz i koniec dyskusji.
-Dzięki - prycham.
Wstaje z kanapy i idę do pokoju aby zapakować książki.Po 5 minutach spakowałam się i wyszłam z pokoju.
-Odbierzesz mnie ze szkoły? - pytam i zakładam buty.
-Tak, o której kończysz lekcje?
-O 15.
-Będę punktualnie.Miłego dnia.
-Jasne, na razie.
Wychodzę z mieszkania i wzdycham.Patrzę w lewą stronę i słyszę jakieś głosy.I tak będę przechodziła koło tamtych drzwi, więc może coś usłyszę.
-Zamknij się!Jesteś taki pojebany Niall!
-Ja?!Jaaa?!!!To ja cię zradziłem?!Jesteś szmatą Naomi!
Zatrzymuje się i unoszę swoje brwi w górę.Przecież tu mieszka jego przyjaciel...nie rozumiem.
-Możecie się do chuja, zamknąć?! - słyszę rozgniewanego Harrego.
-Wiesz co, Naomi?!Nasz związek nie ma sensu, możesz się stąd wynosić!
-Ależ proszę cię bardzo!
Po chwili drzwi otwierają się, a ja widzę wychodzącą z mieszkania ładną blondynkę.
-A ty czego się tak gapisz?! - wydziera się na mnie.
-Umm...ja tylko przechodziłam - spoglądam na nią.
-Spierdalaj mi z drogi - popycha mnie.
Ja ostatecznie ląduję tyłkiem na ziemi.Jęczę z bólu, a blondynka odchodzi.W drzwiach zauważam Harrego.
-Lucy?!Nic ci nie jest? - podchodzi do mnie i pyta.
-Trochę mnie tyłek boli, ale nic poza tym.
-Pomogę ci - łapie mnie za dłonie i pomaga wstać.
Po chwili staje na własnych nogach i mogę stwierdzić, że będę chodziła jak kaczka.Patrzę na niego i unoszę jeden kącik ust.
-Umm..dzięki.
-Na pewno nic ci nie jest?
-Tak, na pewno.Będę już szła - odchodzę od niego.
-Kurwa, Harry, jakbym mógł to bym ją... - słyszę głos Nialla.
Zatrzymuje się na chwilę i patrzę na niego.Spogląda zdezorientowany na mnie, a potem na lokowatego.Ja odwracam wzrok i idę w stronę wyjścia.Okej...nie wiedziałam, że ma dziewczynę.To musi go boleć, że został zdradzony.
Okazało się, że Caroline nie może po mnie przyjechać, więc zdecydowałam, że po szkole pójdę do sklepu po składniki na obiad.Ogólnie rzecz mówiąc, chcę zrobić chińszczyznę.Muszę nauczyć się gotować, ogólnie teraz muszę szybciej dorosnąć.
Chodzę i rozglądam się po stoiskach.Gdy znajduje wreszcie ryż, pakuje go do koszyka i zmierzam w poszukiwaniu papryki.Nagle czuję, że z kimś się zderzam.Ostatecznie mój koszyk ląduje na ziemi, a moje zakupy lecą we wszystkie możliwe strony.Patrzę na winowajcę i schylam się aby podnieść ser żółty.