-A co ty taka wesoła? - pyta Caroline, kiedy wreszcie wchodzę do mieszkania.
-Eeem..gadałam z Niallem.
Tak, połowa naszej konwersjacji opierała się na całowaniu, ale ona nie musi o tym wiedzieć.
-Och, okej - mruknęła.
Poszłam do łazienki za potrzebą fizjologiczną.
-Idziesz dzisiaj ze mną do rodziców? - słyszę zza drzwi.
Spłukuję wodę w toalecie i otwieram je.
-Po co? - marszczę brwi.
-Chcieli pogadać.
-Nie idę - kręce głową. - nie mam z nimi o czym rozmawiać.
Podchodzę do kranu i odręcam go.Nakładam na ręce mydło w płynie i myje je.Patrzę na siostrę i wzdycham.
-Nie chciałabyś się z nimi pogodzić? - pyta.
-Jakby im zależało to sami by się odezwali - burknęłam.
-Może ty zrób pierwszy krok?
-Nie? - zakręcam wodę.
-Jezu, jacy wy jesteście uparci! - wyrzuca swoje ręce w powietrze.
-Jak chcesz mogę się wyprowadzić jak tak ci przeszkadzam - mówię oschle i wymijam ją..
-To nie tak..
-A jak?Przyznaj, że jestem tylko ciężarem.Przepraszam, zawsze nim byłam, jestem i będę! - krzyknęłam i poszłam ubrać buty.
-Gdzie idziesz? - pyta. - Lucy..to nie tak.
-Daj spokój - zaśmiałam się. - przyzwyczaiłam się, że nikt mnie nie chcę.
Założyłam na nogi trampki oraz kurtkę.
-Nie idź - mówi.
-Okej - warczę i wychodzę.
Trzaskam głośno drzwiami.Wzdycham i ruszam w stronę schodów.Gdy przechodzę koło drzwi Louisa zauważam, że są one otwarte.Podchodzę do nich i przysłuchuje się.
-...gdzie Niall? - słyszę damski głos.
-Nie wiem, kurwa!
-Nie drzyj się, Zayn!
-To mnie nie pytaj gdzie twój były?! - warknął.
-Pytam tylko gdzie on jest, a ty na mnie naskakujesz! - piszczy.
-Bo mnie wkurwiasz!Wyjdź stąd, błagam!
Po chwili było słychać stukot szpilek.Odsunęłam się szybko od drzwi i poszłam do schodów aby zejść na dół.
-Zaczekaj! - usłyszałam.
Zatrzymałam się i zobaczyłam obok siebie tą samą dziewczynę, która mnie popchnęła.No i oczywiście byłą Nialla.
-Podsłuchiwałaś nas? - zapytała i podeszła do mnie blisko.
W jej oczach zauważyłam coś..przerażającego.
-Nii-iee - zająkałam się.
-Przyznaj się, suko! - krzyknęła.
-Nie podsłuchiwałam was.
-Jesteś aktualną laską Horana? - skrzyżowała swoje ręce na piersiach.
-Nie twój interes - warknęłam.
-Widać, że buntowniczka - zacmokała.
Chwyciła mnie za ramię.Syknęłam z bólu.
-Puść mnie! - krzyknęłam.