<NIALL>
-Chłopaki!Zbierajcie się już! - krzyknąłem do nich stojąc w progu mieszkania Louisa.
-Daj nam chwilę, ta gitara nie jest taka lekka - mruknął Liam.
-Idę poczekać w aucie - westchnąłem i wyszedłem z mieszkania.
Dzisiaj są urodziny Lucy i z chłopakami wpadliśmy na pomysł aby zagrać dla niej koncert.Powoli jako zespół się rozwijamy i jesteśmy mniej więcej już rozpoznawalni.Nasze kawałki podchodzą do gustu nastolatkom co niezmiernie mnie cieszy.Nie liczyłem na to, że z grania w pubie, kiedyś naprawdę zagramy na wielkiej scenie.
Kiedy doszedłem do auta, otworzyłem drzwi i wsiadłem do środka.Westchnąłem ciężko i wyciągnąłem telefon z kieszeni od spodni.Przyznam, że trochę wczoraj Lucy dogryzłem, ale nie myślałem, że weźmie to aż tak do siebie.Od razu jak opuściła grupę, zadzwoniłem do niej, ale ona nie odbierała.Od samego rana do niej piszę i dzwonię, ale widocznie na marne.Po naszej niespodziance chyba jej przejdzie, mam nadzieję.
-Jesteśmy! - słyszę okrzyk Zayna.
-Słyszę - ziewnąłem. - macie wszystko? - poprawiłem się na siedzeniu.
-Tak, chyba tak - kiwnął głową Louis.
-Okej, to czas zacząć realizować plan A - uśmiechnąłem się.
-Tak, ale kto w kóncu do niej jedzie, hm? - zapytała Harry.
-Louis? - zaproponowałem i spojrzałem na niego.
-Mogę jechać - zaśmiał się. - ale co jak mnie wygoni?
-Nie wygoni - poklepał go po ramieniu Liam.
-Zapnijcie pasy, bo ruszamy.
Odetchnąłem i odpaliłem swojego range rovera.
<LUCY>
Gdy tylko się obudziłam, sięgnełam po telefon.Oprócz miliona smsów od Nialla i nieodebranych połączeń, nic mi nie przyszło.Nawet chłopcy nie pisali.Zrobiło mi się trochę smutno.Cóż..
Wstałam z łóżka i poczłopałam do łazienki.Skorzystałam z ubikacji, a następnie poszłam do kuchni zjeść śniadanie.Ostatnio jestem ciągle głodna i muszę jeść i jeść.
-Hej - przywitałam się z rodzicami, którzy siedzieli przy stole i pili kawę.
-Cześć, córeczko - uśmiechnęła się szeroko mama. - zrobić ci coś do jedzenia?
-Nie, jestem już duża i potrafię sama sobie zrobić - zaśmiałam się i otworzyłam lodówkę.
Postanowiłam, że zrobię sobie dwie kanapki z kremem orzechowym.
Siadam przy stole i patrzę na tatę.Wzdycham i biorę kęs kanapki.
-Co tak wzdychasz?
Wzruszam ramionami.
-Coś musi być na rzeczy, prawda? - zapytała mama.
-Coś jest - zaśmiałam się cicho.
-Więc?
-Tak jakby pokłóciłam się wczoraj z Niallem.A dzisiaj są moje urodziny..
-Oj córeczko, zobaczysz będzie dobrze.
-Jasne - przewróciłam oczami.
Tata odszedł bez słowa od stołu.Spojrzałam na mamę, a ona tylko wzruszyła ramionami.