*Alex
Następnego dnia obudziłam się jak zwykle bardzo późno. Wstałam i ubrałam zwykłą białą koszulkę, czarne leginsy i trampki. Wzięłam dużą torbę sportową i włożyłam do niej wszystkie potrzebne mi rzeczy do jutra rana oraz ciuchy na imprezę. Miałam bowiem po naszej imprezie spać u Lisy. Wzięłam torbę, zakluczyłam drzwi i poszłam w kierunku domu Jackoba. Mieliśmy razem przygotować wszystko do imprezy.
Po kwadransie stoję już przed jego domem i dzwonię dzwonkiem. Chłopak otwiera mi drzwi, wchodzę do jego domu i zaczynamy przygotowania.
Po około czterech godzinach mamy wszystko gotowe. Do rozpoczęcia imprezy została nam jakaś godzinka.
- Idę się przygotować do łazienki na górze. - mówię do Jackoba.
- Ok. - mówi , a ja idę w kierunku wspomnianego wcześniej pomieszczenia.
Po około godzince przeglądam się ostatni raz w lustrze w łazience. Mam mocniejszy makijaż i jestem ubrana w "małą czarną". Do tego ubrałam czarne baletki, bo jakoś nie czuję się w szpilkach. Następnie wychodzę z łazienki i schodzę ponownie do kuchni w której, mam nadzieję zastanę Jackoba.
Nie mylę się, chłopak właśnie nalewa sobie szklankę soku. Wygląda, po prostu... WOW. Ubrany jest w czarną koszulę i czarne jeansy z dziurami na kolanach oraz czarne trampki. Stoję i mu się tak przyglądam, do póki nie zdaję sobie z tego sprawy i odwraca się w moim kierunku.
- Alex, wiem że, mi się ... - przerywa i lustruje mnie wzrokiem od stóp do głów. - przyglądasz. - kończy.
- Ty mi też więc, można powiedzieć, że jesteśmy kwita. - mówię i podchodzę w jego kierunku, w ostatniej chwili jednak go omijam i nalewam sobie również szklankę soku pomarańczowego.
Po chwili dzwoni dzwonek do drzwi. Otwieramy i witamy pierwszych znajomych. Potem idzie już szybko. Po godzinie w domu jest około 100 osób, a cały mały pokój na parterze jest wypełniony prezentami.
Impreza trwa w najlepsze. Alkohol leje się litrami, a ludzie się dobrze bawią. Ja również jestem po dwóch drinkach i piwie. W końcu to moje urodziny, jednak pilnuję się, żeby tym razem wszystko pamiętać.
Jest przed północą, wszyscy są już lekko podpici, a na środek salonu wychodzi Lisa i krzyczy:
- Gramy w butelkę. Kto się dołącza?
Na dywanie w kółeczku siada Lisa, Garett i jeszcze kilka osób. Między innymi Luke - chłopak, z którym chodziłam razem na kilka zajęć w szkole i Amy - dziewczyna, której ewidentnie podoba się Jackob, bo dosłownie rozbiera go wzrokiem, obserwując czy również przyłączy się do ich gry.
Wymieniamy z Jackobem porozumiewawcze spojrzenia. Po czym Jackob siada obok Luka, a ja obok Lisy. Pierwsza kręci Lisa, butelka zatrzymuje się na Robie - chłopaku, który był w drużynie footbolowej, gdy jeszcze chodziliśmy do szkoły.
Usatysfakcjonowana Lisa pyta:
- Pytanie czy Wyzwanie?
- Wyzwanie - odpowiada jej Rob.
- Wypij pięć kieliszków wódki, bez popijania. Możesz popić dopiero po ostatnim.
Rob wykonuje zadanie i kręci butelką. Mija tak kilka kolejek. Cieszę się, że w kręgu siedzi z 20 osób i na szczęście jeszcze na mnie nie wypadło. Moje szczęście nie trwa jednak długo, bo po chwili butelką kręci Garett, a butelka zatrzymuje się na mnie.
- Pytanie czy Wyzwanie? - pyta z głupim uśmieszkiem.
Postanawiam zaryzykować i tym samym nie dać mu tej satysfakcji wybierając pytanie.
- Wyzwanie - mówię, pewnym głosem.
- Pocałuj Luka.
Luke jest wysokim, nawet przystojnym brunetem, który patrzy na mnie i lekko się uśmiecha. Patrzę przelotnie na Jackoba. Chopak patrzy na mnie z przerażeniem, ale również jak reszta zgromadzonych osób jest ciekawy co zrobię. Pochylam się nad Lukiem i daję mu buziaka w policzek.
- Wyzwanie niezaliczone. - sprzeciwia się Garett.
- Mi się wydaje, że jednak zaliczone, bo przecież nie wyraziłeś się dokładnie w co mam go pocałować.
- Właśnie. - popiera mnie Lisa.
Kręcę butelką, która zatrzymuje się na Amy. Co za pech, a może jednak szczęście?
- Pytanie. - mówi dziewczyna, zanim zdążę ją o to zapytać. Boi się pewnie jakie wyzwanie bym jej wymyśliła.
- Ok. Kogo z zebranych tutaj osób chciałabyś najbardziej pocałować? - pytam, może to trochę wredne z mojej strony, a teraz mam to w dupie. Amy zawsze była dla wszystkich wredna, w sumie była na naszych urodzinach, bo przyszła z Garettem. Mam szansę zemścić się na Garettcie, za to moje wyzwanie i wykorzystuje tą sytuację. Czekam, na bardzo dobrze znaną mi odpowiedź.
- Jackoba. - odpowiada Amy.
Jackob posyła jej zdziwione spojrzenie. Serio, nie wiedziałeś, że ona na Ciebie leci? - myślę.
Amy, kręci butelką, która zatrzymuje się na nieszczęście na Jackobie.
- Pytanie czy Wyzwanie?
Błagam, wybierz pytanie - myślę. Pytanie, pytanie,pytanie. Ja się boję jej wyznania dla Ciebie.
- Pytanie. -odpowiada Jackob.
- Wymień jedną z rzeczy, która wkurza Cię w Alex? - odbija piłeczkę Amy.
- Wkurza mnie to że, jest tak cholernie czasami niezdecydowana. - odpowiada jej Jackob.
Ja niezdecydowana? No, może czasami. - myślę.
Gdy chłopak ma zakręcić butelką, ktoś nagle woła.
- Była dostawa nowego alkoholu. Ludzie chocie się napić!
Ludzie zaczynają się rozchodzić i tym, samym zabawa się kończy. Gdy, Jackob ma zamiar też gdzieś iść, doganiam go.
- Musimy pogadać.
- Teraz?
- Tak, teraz. Choć. - mówię i ciągnę go za rękę.
- Gdzie,ty mnie ciągniesz?
- Do twojego pokoju.
Chłopak posyła mi pytające spojrzenie, jednak idzie dalej za mną.
_________________________________________________
Przepraszam, jeśli są jakieś błędy, ale wattpad na laptopie mi się zacinał i poprawiłam ten rozdział na telefonie.
Dzisiaj, taki rozdział ;)
Następny prawdopodobnie w niedzielę :)
Kiniaaaa
CZYTASZ
Love Always and Forever
Romance- Przepraszam. To dla Ciebie Alex. - mówi i wyciąga w moim kierunku bukiet. - Zwykłe przepraszam nie wystarczy. A te kwiaty wsadź sobie w dupę. - mówię próbując go ominąć, jednak mi się to nie udaje, bo chłopak chwyta mnie za nadgarstek. - Lepiej dl...