Jak ja nienawidziłem gór! I oczywiście gdzie było nasze schronisko?! Na górze!
Na dosłownej, cholernej górze! Przecież musieliśmy wybrać cholerne miejsce noclegowe na wysokości 699 m.n.p.m!
Po co niżej?! Przecież nikomu nie będzie to przeszkadzać!
A jednak, jednej, cholernie mocno wkurzonej osobie to przeszkadzało. I to cholernie mocno.
Wąska, oblodzona, grożąca upadkiem ścieżka nie wyglądała na coś mogącego utrzymać ciężar dwudziestu nastolatków, mimo to dzielnie nią szliśmy.
Najgorszy z tego wszystkiego był pan Robind, krążący z aparatem wokół kolumny zmęczonych uczniów. Miałem ochotę wsadzić mu ten cholerny aparat w tyłek, kiedy podszedł do mnie.
- Uśmiech, Richard! - Aparat pstryknął oślepiając mnie lampą błyskową. - Będzie do kroniki naszej szkoły.
Nie, nie będzie. Miałem przeczucie graniczące z pewnością, że wyglądałem w tym momencie jak mokry od potu, cholernie wkurzony juczny muł z wielką torbą na plecach.
Nikt nie chce przyznać, że nastolatki MOGĄ nie lubić górskich wędrówek, więc to akurat zdjęcie nigdy nie zostanie opublikowane.
- Żyjesz? - Michael łaskawie raczyła przypomnieć sobie o najlepszym, umierającym na jej oczach przyjacielu. - Wyglądasz jakbyś wyzionął ducha z godzinę temu.
- Bo... t...ak - urywany oddech i sapanie nie ułatwiało mi wypowiadania się - było!
Widziałem w oczach dziewczyny, że tylko siłą woli powstrzymuję się od wybuchnięcia śmiechem.
- Myślałam, że masz lepszą kondycję. - Zmierzyła mnie oceniającym wzrokiem - Jesteś zadziwiająco ładnie wyrzeźbiony - przez sekundą zastanowiłem się, czy to był podryw - jak na takiego spaślaka.
Czyli jednak nie flirtowała.
- Już niedaleko – stwierdziła po paru sekundach, odsłaniając współczującą część swojej natury. - Według pana Robina tylko pięćdziesiąt metrów w górę.
Rzuciłem jej zabójcze spojrzenie. Nie ze mną te numery, pan Robin był zbyt optymistyczny, żeby mu wierzyć.
- Nie patrz się tak na mnie. - Uparcie nie odwracałem wzroku - D, no, to nie jest miłe.
Jak posłuszny baranek wbiłem spojrzenie w masyw górujący nad nami - miałem po prostu za miękkie serce.
Góra przed nami była po prostu ogromna.
Właśnie nastąpił ten moment, kiedy zmęczony, spocony i cholernie wkurzony człowiek zdaje sobie sprawę jak mało znaczy w obliczu takiego ogromu, który stał tu setki tysięcy lat przed jego narodzinami i będzie stał długo po jego śmierci.
W takich chwilach czas staje, przestaję liczyć się ból i irytująca przyjaciółka obok.
Liczy się tylko fakt przemijania.
Nagle zrozumiałem, że wszystkie moje problemy, sukcesy, miłości, decyzje są nic niewarte. Nie zmienią świata. Jestem cholernie zbędny, gdyby teraz z nieba spadł wielki kamień i umarłbym na miejscu, świat nic by się nie zmienił. Jaki jest więc sens życia?
- Jaki jest sens życia? - spytałem, tym razem na głos.
- Po co to wiedzieć? - Michael odpowiedziała pytaniem na pytanie i spojrzała na mnie jak na wariata. - Czy to cokolwiek zmieni? To jak z autobusami. Nie ważne czy przejdziesz dwa metry, żeby sprawdzić, kiedy on przyjedzie, on się pojawi zgodnie z planem. Wiedza nie zmienia niczego. To czy wiesz, jaki jest sens życia nic nie zmienia. Gdybyś się o nim nie dowiedział też by istniał, lub by go nie było.
CZYTASZ
Książę i żaba
Short StoryLekki, słodki i zabawny romans dwóch nastolatków. Nie uświadczycie tu żadnej perwersji ani stereotypów. Opowiadanie jest w całości autorskie. Richard (znany też jako Dick, D i Dudziaczek) jest typowym leniwym nastolatkiem, który lubi słodycze, mate...