Rozdział III Błędy młodości - część I

3.4K 433 98
                                    

Jak ja nienawidziłem gór! I oczywiście gdzie było nasze schronisko?! Na górze!

Na dosłownej, cholernej górze! Przecież musieliśmy wybrać cholerne miejsce noclegowe na wysokości 699 m.n.p.m!

Po co niżej?! Przecież nikomu nie będzie to przeszkadzać!

A jednak, jednej, cholernie mocno wkurzonej osobie to przeszkadzało. I to cholernie mocno.

Wąska, oblodzona, grożąca upadkiem ścieżka nie wyglądała na coś mogącego utrzymać ciężar dwudziestu nastolatków, mimo to dzielnie nią szliśmy.

Najgorszy z tego wszystkiego był pan Robind, krążący z aparatem wokół kolumny zmęczonych uczniów. Miałem ochotę wsadzić mu ten cholerny aparat w tyłek, kiedy podszedł do mnie.

- Uśmiech, Richard! - Aparat pstryknął oślepiając mnie lampą błyskową. - Będzie do kroniki naszej szkoły.

Nie, nie będzie. Miałem przeczucie graniczące z pewnością, że wyglądałem w tym momencie jak mokry od potu, cholernie wkurzony juczny muł z wielką torbą na plecach.

Nikt nie chce przyznać, że nastolatki MOGĄ nie lubić górskich wędrówek, więc to akurat zdjęcie nigdy nie zostanie opublikowane.

- Żyjesz? - Michael łaskawie raczyła przypomnieć sobie o najlepszym, umierającym na jej oczach przyjacielu. - Wyglądasz jakbyś wyzionął ducha z godzinę temu.

- Bo... t...ak - urywany oddech i sapanie nie ułatwiało mi wypowiadania się - było!

Widziałem w oczach dziewczyny, że tylko siłą woli powstrzymuję się od wybuchnięcia śmiechem.

- Myślałam, że masz lepszą kondycję. - Zmierzyła mnie oceniającym wzrokiem - Jesteś zadziwiająco ładnie wyrzeźbiony - przez sekundą zastanowiłem się, czy to był podryw - jak na takiego spaślaka.

Czyli jednak nie flirtowała.

- Już niedaleko – stwierdziła po paru sekundach, odsłaniając współczującą część swojej natury. - Według pana Robina tylko pięćdziesiąt metrów w górę.

Rzuciłem jej zabójcze spojrzenie. Nie ze mną te numery, pan Robin był zbyt optymistyczny, żeby mu wierzyć.

- Nie patrz się tak na mnie. - Uparcie nie odwracałem wzroku - D, no, to nie jest miłe.

Jak posłuszny baranek wbiłem spojrzenie w masyw górujący nad nami - miałem po prostu za miękkie serce.

Góra przed nami była po prostu ogromna.

Właśnie nastąpił ten moment, kiedy zmęczony, spocony i cholernie wkurzony człowiek zdaje sobie sprawę jak mało znaczy w obliczu takiego ogromu, który stał tu setki tysięcy lat przed jego narodzinami i będzie stał długo po jego śmierci.

W takich chwilach czas staje, przestaję liczyć się ból i irytująca przyjaciółka obok.

Liczy się tylko fakt przemijania.

Nagle zrozumiałem, że wszystkie moje problemy, sukcesy, miłości, decyzje są nic niewarte. Nie zmienią świata. Jestem cholernie zbędny, gdyby teraz z nieba spadł wielki kamień i umarłbym na miejscu, świat nic by się nie zmienił. Jaki jest więc sens życia?

- Jaki jest sens życia? - spytałem, tym razem na głos.

- Po co to wiedzieć? - Michael odpowiedziała pytaniem na pytanie i spojrzała na mnie jak na wariata. - Czy to cokolwiek zmieni? To jak z autobusami. Nie ważne czy przejdziesz dwa metry, żeby sprawdzić, kiedy on przyjedzie, on się pojawi zgodnie z planem. Wiedza nie zmienia niczego. To czy wiesz, jaki jest sens życia nic nie zmienia. Gdybyś się o nim nie dowiedział też by istniał, lub by go nie było.

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz