Rozdział VIII "Rybne kino" - część I

2.4K 347 118
                                    

Od nieszczęsnego kursu upłynęły dwa dni, co oznaczało, że dziś wypadała błogosławiona sobota. Prawdopodobnie sobota mojej pierwszej randki. Wstałem z łóżka pełen tajemniczej energii i zapału.

Skąd to się wszystko we mnie wzięło? To na pewno nie będzie randka. Pójdziemy jak dwaj kumple na męski film i nażremy popcornu jak dzikie świnie. Nic innego nie wchodziło w grę.

Chociaż...

Nie. To niemożliwe. To na pewno zwykły męski wypad. Nic innego.

Nie mogłem w to uwierzyć, wewnętrzna intuicja mówiła mi, że będzie dokładnie na odwrót. Spojrzałem na zegarek by dowiedzieć się ile jeszcze czasu będę czekał na odpowiedź, czym jest to wyjście.

Budzik migotał na zielono, pokazując dziesiątą trzy To oznaczało, że pozostały mi tylko cholernie krótkie dwie godziny i pięćdziesiąt siedem minut do mojej pierwszej randki, a ja leżałem jak gruba świnia w majtkach.

Czas to zmienić. Z łatwością wyskoczyłem z łóżka i podbiegłem do szafy, by wybrać odpowiednie ubranie. Przekląłem w duchu swój gust. Szafa była pełna rozciągniętych koszulek z napisami. Wybranie tej idealnej było zdecydowanie zbyt trudne.

Wciągnąłem na nogi jeansy, wysypując zawartość wszystkich szuflad na podłogę. Koszulki stworzyły kolorową powódź.

Wtem rozległo się pukanie do drzwi.

- Richard? - spytała Louise zza drzwi. - Mogę wejść?

- Jasne -odkrzyknąłem, nie zastanawiając się nad powodem jej przyjścia i stanem mojego pokoju.

Powoli otworzyła drzwi przepychając po podłodze ubrania. Wyglądała gorzej niż zwykle - miała rozczochrane włosy i cienie pod oczami. Widywałem ją już w tym stanie.

- Balanga? - spytałem pełen najlepszych chęci.

Spojrzała na mnie z wyrzutem.

- Nie byłam na żadnej - jej głos drżał, co zdarzało się tylko przed wybuchem płaczu lub wściekłości. Nie umiałem zdecydować, co jest gorsze.

- Po co tu przyszłaś? - nie mogłem zmarnować ani minuty na kolejne wyrzuty - Śpieszę się, nie mam czasu na twoje fanaberie.

Spojrzała na mnie ze wściekłością, drzwi trzasnęły i już jej nie było.

Nawet nie próbowałem domyślać się powodów jej wtargnięcie i wyjścia.

Zamiast tego powróciłem do ważniejszych kwestii - którą koszulkę ubrać na domniemaną randkę?

Po pobieżnych poszukiwaniach wytypowałem dwóch faworytów. Pierwsza oczywiście nawiązywała do naszych wspólnych zainteresowań i właśnie ją ubrałbym, gdyby to była randka. Na idealnie czarnym materiale widniał biały rysunek kruka i cytat:

"Jeśli chcesz być pisarzem - pisz.

Jeśli chcesz przeżyć - żyj.

Jeśli chcesz być kochanym - kochaj"

Pochodził oczywiście z "Dawno temu w starym lesie" i był moim ulubionym.

Druga koszulka nie była odpowiednia na randkę, ani tak osobista jak pierwsza. Ją właśnie ubrałbym na zwykłe kumpelskie spotkanie. Przedstawiała grubego Batmana z napisem "Too Fat to Bat" i była prezentem od niezastąpionej Michael na siedemnaste urodziny.

Po dłuższym namyśle zdecydowałem się na pierwszą. Koszulka z grubym Batmanem była urocza, ale nieodpowiednia na tego typu spotkanie.

Nałożyłem kruczą koszulkę starając się jej nie wygnieść. Operacja udała się tylko w połowie. Westchnąłem, próbując wygładzić zmarszczki materiału. To też się nie udało.

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz