Stanąłem przed bramą Zoo, nie mogąc uwierzyć, że tu jestem. To wydawało się niemożliwe i absurdalne zważywszy na sytuacje, ale jednak zdarzyło się. Jed był nieugięty.
- Naprawdę nigdy nie byłeś w Zoo? - Jed zaśmiał się i ścisnął moją dłoń.
Mimo całej swojej miłości (i pożądania) było mi cholernie niezręcznie. Nienawidziłem okazywać uczuć w miejscach publicznych, a Jed nie miał zamiaru puścić mojej ręki nawet na sekundę.
- Nigdy - zignorowałem, gapiące się na nas (nasze dłonie) dziewczęta. Słodko zachichotały, gdy Jed posłał im uśmiech. - Mieszkanie w małej mieścinie ma swoje minusy.
- Jak mogłeś nie być nigdy w Zoo? Musimy to natychmiast nadrobić
Nie sprzeciwiłem się i weszliśmy do środka.
Jed kupił nam bilety, uśmiechając się radośnie do sprzedawcy. Tym razem nie byłem zazdrosny. Miałem ciekawsze rzeczy do roboty.
Oglądanie żyrafy do nich zdecydowanie należało. Dostrzegłem ją za zakratowanym ogrodzeniem. Była większa i mniej żółta niż się spodziewałem. W telewizji żyrafy były zawsze w odcieniu słońca czy cytryny, a futro mojej zdawało się być bardziej brązowa niż żółta. Trudno. Lepsza taka żyrafa niż żadna. I tak była śliczna, i majestatyczna.
Musiało jej być zimno, na ziemi leżał śnieg, to zdecydowanie nie było środowisko dla afrykańskich zwierząt. Wpatrywałem się w jej pysk, nie mogąc wyjść z jej uroku. Jeżeli tak wyglądały wszystkie zwierzęta w zoo, żałowałem, że nie byłem tu wcześniej.
Zorientowałem się, że Jed obejmował mnie w talii dopiero, gdy zwierze odeszło, żując siano. Musiał mnie perfidnie zajść od tyłu, gdy byłem skupiony na żyrafie.
- Jesteśmy w miejscu publicznym - upomniałem go, zalewając się rumieńcem. Przytulanie nie należało do rzeczy, które były dla mnie komfortowe na widoku.
- Co z tego? - spytał ze śmiechem.
Spróbowałem się wyrwać. Bezskutecznie.
- Jed, puszczaj mnie w tej chwili - starałem się być stanowczy, ale jak zwykle nie wyszło.
Mimo to osłuchał mnie i nie przestając się uśmiechać, rozluźnił chwyt.
- Nie możemy się migdalić w miejscach publicznych
Z niewiadomych powodów Jed zaśmiał się szaleńczo i nie mógł przestać. Czy moja nieśmiałość była aż tak zabawna?
- Nie śmiej się ze mnie - warknąłem.
Było mi nieskończenie głupio.
- Śmieję się z tego co powiedziałeś, nie z ciebie, żyrafko.
Roztopiłem się przez słodkie przezwisko. Czy ja też powinienem tak do niego mówić?
- M i g d a l e n i e, kto tak mówi? - uśmiechnął się zawadiacko. - Co mają migdały do całowania?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. To najlepsze określenie na wszystko, czego nie chcę robić w miejscu publicznym.
Prychnął ze śmiechem.
- Nie ma jakiegoś lepszego słowa? - Zagryzł wargę, myśląc intensywnie. - Co powiesz na: "pieścić"?
Zarumieniłem się. Kto, do cholery jasnej wymyślił to słowo? Samo jego wymówienie przywodziło na myśl seks w czystej postaci. Nie byłem gotowy na to słowo!
- Nie? - moje zachowanie musiała wystarczyć mu za odpowiedź. - Mnie się ono bardzo podoba. Ale jak nie chcesz, to nie.
Odetchnąłem z ulgą i posłałem mu dziękczynny uśmiech.
CZYTASZ
Książę i żaba
Short StoryLekki, słodki i zabawny romans dwóch nastolatków. Nie uświadczycie tu żadnej perwersji ani stereotypów. Opowiadanie jest w całości autorskie. Richard (znany też jako Dick, D i Dudziaczek) jest typowym leniwym nastolatkiem, który lubi słodycze, mate...