Rozdział XI "Homoentuzjastka i Szeregowiec Kuc" - część II

2.3K 401 40
                                    

Mój telefon zadzwonił, tą irytującą melodyjką z bajki dla dzieci. Nie zmieniałem dzwonka od lat i teraz przyszło mi za to zapłacić.

- Mała syrenka? - spytał Jed ze śmiechem.

- Szeregowiec Kuc.

Zaśmiał się ponownie, a jego oczy zalśniły delikatnym blaskiem.

- Istnieje taka bajka?

W odpowiedzi tylko prychnąłem.

- Może powinieneś odebrać telefon? - zasugerował.

- Pewnie masz rację, znając życie, mój dom płonie - westchnąłem. - Jakoś nie chce mi się wstawać.

Telefon nie przestawał dzwonić.

- Nie wytrzymam tej pioseneczki ani chwili dłużej.

Jed wstał, rzucając mi spojrzenie mówiące: "wcale nie chcę tego robić, ale inaczej zwariuję."

Miałem ochotę złapać najbliższą poduszkę i się nią udusić. Romantyczna scena, która wcale nie przeszkadzała mojej pruderyjności (o dziwo!) została brutalnie przerwana. Piosenką z Szeregowca Kuca.

- Jest u mnie. - Melodia urwała się i zastąpił ją seksowny głos Jeda. - Nie, na Boga nie! On jest taki nieśmiały.

Jego spojrzenie napotkało moje. Wyczytałem w jego oczach rozbawienie i zdziwienie. Usiadłem i pokazałem mu by oddał telefon. Nie posłuchał i wystawił mi język.

Byłoby to seksowne, gdyby nie świadomość, że jego rozmówca (kimkolwiek był) zdawał się mówić bez przerwy. To znaczyło, że to było coś ważnego i ja tego nie słyszałem, bo mój chłopak postanowił ukraść mój telefon.

Zaraz, czy mogłem nazwać Jeda swoich chłopakiem?

- Przekażę mu - zamilkł na chwilę, słuchając odpowiedzi rozmówcy. - Możemy porozmawiać o tym później? Twój brat wygląda niezwykle seksownie kiedy się złości.

Jed spojrzał na mnie, wypowiadając ostatnie zdanie. Oczywiście się zarumieniłem.

Po krótkim pożegnaniu odrzucił telefon na biurko i usiadł obok mnie. Natychmiast splótł nasze palce i przysunął mnie bliżej.

- Louise każe ci przekazać, że wasz ojciec będzie jutro. Przejeżdża wcześniej, bo jakiś Tom ma ważny mecz i muszą na nim być.

Zamarłem, niezdolny wypowiedzieć nawet słowa. Przyjeżdża jutro? Nie byłem na to gotowy.

- Richard wszystko dobrze? - Jed ścisnął nasze dłonie. - Pobladłeś.

- Mogę zostać tu na weekend? Albo na resztę życia?

Zaśmiał się, ale jego oczy pozostały zmartwione.

- Nie mam nic przeciwko, ale twoja rodzina szykuje ci niezłą imprezę i nie pozwoli ci jej ominąć. Ale trudno, gorsze jest to, że nie powiedziałeś mi o urodzinach, zaplanowałbym coś specjalnego - wymówił ostatnie słowo w sposób niepozostawiający wątpliwości w jaki sposób byłoby to specjalne.

- Nie możesz zrobić tej specjalności jutro?

Nie miałem najmniejszej ochoty spędzić z ojcem nawet minuty, wszystko było od tego lepsze, a perspektywa weekendu z Jedem nie była szczególnie niemiła.

- Czemu tak ci na tym zależy? - musnął wewnętrzną stronę mojej dłoni i zaśmiał się cichutko. - Rozumiem, że jestem niezwykle pociągający i nie możesz się ode mnie oddalić, ale powinieneś wrócić do domu.

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz