Rozdział V "Śnieg i czekolada" - część II

2.6K 424 99
                                    

Byłem cholernie mocno zdenerwowany. Jed miał się pojawić w moim domu za chwilę i to stresowało mnie dużo mocniej, niż powinno. Owszem, to były nasze pierwsze korepetycje i miałem prawo być niespokojny, ale nie aż tak. Nie mogłem usiedzieć w miejscu, nie mogłem się skupić, nie mogłem przestać wyglądać za okno i zastanawiać się, kiedy przyjdzie.

Spóźniał się. I nie odbierał telefonów. Nie mogłem zadzwonić po raz kolejny, byłby już to piętnasty (szesnasty?) raz. Pozostawało mi tylko wyglądanie przez to cholerne okno, podczas gdy minuty leciały.

Co, jeśli nie przyjdzie?

Natychmiast odrzuciłem tę myśl. To było niemożliwe.

Jakby na zawołanie, po odrzuceniu pesymizmu, na ulicy pojawił się czerwony samochód. Coś w głębi duszy podpowiedziało mi, że to on. Natychmiast zbiegłem na dół (byłem sam w domu, więc nikogo nie zdziwiłem).

Dzwonek zadzwonił idealnie w momencie, w którym do nich podszedłem.

Po ich otwarciu ujrzałem Jeda. Wyglądał tak samo, jak tydzień temu. Jedyną różnicą był delikatny zarost i rumieńce z zimna, ledwo widoczne za warstwą szalika. Uśmiechał się.

- Część – mruknąłem, zapraszając go do środka.

Nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się szerzej i przyjął zaproszenie. Zaprowadziłem go do przedpokoju.

- Zostaw tu kurtkę, buty i całą resztę.

Szybko się rozebrał. Pod wierzchnim ubraniem miał obcisłą koszulę - która podkreślała jego sylwetkę - i jeansy. Sam nie wiedząc czemu, zauważyłem to wszystko, chociaż zwykle nie zwracałem uwagę na ubrania.

Jedn przyłapał mnie na gapieniu się, akurat kiedy mój wzrok wędrował w okolice jego klatki piersiowej. Natychmiast uciekłem spojrzeniem, karcąc się w myślach. Co ja sobie myślałem, taksując go spojrzeniem?

Chyba nic. Nie poznawałem sam siebie. Przecież nigdy nie zwracałem uwagę na fizyczność! Żaden chłopak nie powinien umieć zawrócić mi w głowie. Już prościej było mi zaakceptować własną homoseksualność niż to, że stanę się kolejną osobą zwracającą uwagę na fizyczność. Miałem nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys.

Jed odkaszlnął, przypominając, że to ja musiałem oprowadzić go po domu i zarządzić, co robimy.

- Kawy, herbaty? – wymruczałem standardowe pytanie, nie mając pojęcia, co mógłbym więcej powiedzieć.

- Herbaty. Czarnej.

Przeszedłem do kuchni, mając nadzieję, że Jed podąży za mną. Zrobił to, a nawet usiadł przy stole. Dokładnie tak jak planowałem. Spojrzał na mnie, jakby chciał o coś zapytać, ale w końcu żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust i przeniósł spojrzenie na kolaż zdjęć moich i Michael.

Włączyłem czajnik, czując na sobie jego wzrok. Wiedziałem, że chce się odezwać, wyczuwałem niewypowiedziane słowa i nie dawało mi to spokoju.

- To Michael? – spytał, przerywając ciszę.

Skinąłem głową potakująco, skupiając się na zalaniu herbaty wrzątkiem.

- Czy ona zmieniła płeć?

Wylałem wrzątek na blat z zaskoczenia. Czemu Jed o to pytał? Sięgnąłem po ręcznik papierowy, by zetrzeć wodę.

- W życiu – odparłem, gdy skończyłem.

Spojrzałem kątem oka na Jeda i zauważyłem, jak marszczy brwi.

- Czemu ma męskie imię? To chyba nielegalne.

Przed odpowiedzeniem postawiłem przed nim kubek pełen parującej herbaty.

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz