Rozdział XII - "Krew i śmierć" - część II

2.4K 370 111
                                    

Leżałem w łóżku, nie chcąc się ruszać. Czułem się jakby przejechał po mnie czołg - moja głowa pękała z bólu, a uszkodzony nos zapchał się przez przeziębienie. Pierwszy dzień dorosłego życia nie zaczął się dla mnie najlepiej. Grunt, że nie miałem złamanego nosa.

Według lekarza pękło mi jakieś naczynko i dlatego krew tak siknęła.

Psychicznie czułem się nieporównanie lepiej niż fizycznie. Gdy szok opadł, zdałem sobie sprawę, że mam już za sobą konfrontację z ojcem. Świadomość, że nic złego więcej mnie nie spotka była zbyt radosna, by przejmować się skwaszonym nosem. Byłem po prostu głęboko szczęśliwy. Nawet fatalny stan fizyczny nie mógł mi tego odebrać.

Louise miała się gorzej. Była wściekła i nie mogła zaakceptować tego, jak Ojciec się zachował. Obwiniała siebie, że go nie zatrzymała, była równocześnie wściekła i zrozpaczona. Nie ważne ile razy zapewniałem ją, że nic mi nie jest i tak się martwiła.

Mama zareagowała jeszcze gorzej, wywaliła Ojca z domu, a potem obwiniła siebie za całą sytuację i rozkleiła się z bezsilności.

Michael uparła się, że prześpi się u nas, by mnie pocieszać. Nie miałem pojęcia jak jej spanie na naszej kanapie może mi pomóc, ale jej nie powstrzymałem.

Rozległo się pukanie do drzwi, dwa puknięcia oznaczały Louise.

- Wejdź! - krzyknąłem, siadając.

Drzwi otworzyły się i do pokoju weszła moja siostra. Wyglądała fatalnie, jej zwykle uczesane włosy kłębiły się w nieładzie, a makijaż spłynął ze łzami.

- Żyjesz? - spytała, siadając obok mnie.

- Boli mnie twarz jak cholera i chyba jestem chory, ale tak.

Uśmiechnęła się, ale jej oczy pozostały zimne.

- Ja strasznie przepraszam, naprawdę... - spuściła wzrok, nie kończąc.

Złapałem jej dłoń i mocno ścisnąłem.

- Nic się nie stało, naprawdę - posłałem jej uśmiech. - Będę mógł opowiadać jak to zostałem uderzony broniąc swojej orientacji. Z tego co mi wiadomo, geje lecą na takie rzeczy.

Tym razem jej śmiech był szczery.

- Co z Jedem? - urwała nagle. - Jed! Zadzwonił, kiedy poszedłeś spać, powiedziałam mu o wszystkim. On mnie pocieszył, ale jakoś dziwnie mówił. Jakby był wściekły.

Zamarłem, przypominając sobie swoje wczorajsze zachowanie. Jeśli Louise opowiedziała Jedowi jak przez godzinę siedziałem na śniegu, nawet nie próbując hamować krwotoku z nosa, mógł się martwić. Musiałem do niego zadzwonić.

- Gdzie jest mój telefon?

Louise wyciągnęła komórkę z kieszeni.

- Dzwoń do niego - powiedziała i wyszła z pokoju.

Wybrałem numer Jeda i wcisnąłem zieloną słuchawkę rozpoczynającą połączenie. Odebrał po drugim sygnale.

- Richard? - spytał roztrzęsionym tonem. - Nie stało ci się nic poważnego? Louise mówiła...

- Wszystko dobrze, kochanie - przerwałem mu jak najdelikatniej umiałem.

Zaśmiał się nerwowo.

- Twój ojciec cię uderzył, to nie jest w porządku - jego głos zdradzał bardzo silne emocje. - Rozumiem, że komuś się mogą geje nie podobać, naprawdę rozumiem. Ale my nie uprawialiśmy seksu na stole przed nim! Ty tylko powiedziałeś kim jesteś swojemu rodzicowi. On mógł w zamian powiedzieć co myśli zamiast cię bić!

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz