Rozdział IV "Spotkanie"- część I

3.5K 464 176
                                    

Dojechaliśmy już do miasteczka i musiałem tylko doleźć do domu. Nie mogły powstrzymać mnie docinki Franka i Michael - z każdą minutą bardziej irytujące. Ile można szydzić z jednego błędu? Każdemu mogłoby się zdarzyć, upicie się to nic wielkiego. Opinia publiczna uważała jednak inaczej — moje małe potkniecie stało się tematem numer jeden wszelkich plotek.

Na szczęście w domu mogłem liczyć na odrobinę wytchnienia. Wystarczyło tylko do niego dojść, brnąc przez śniegową breję. Udało mi się to po pięciu minutach i przemoczeniu doszczętnie butów.

- Richard? - krzyknęła mama, gdy tylko otworzyłem drzwi. - To ty?

- Tak! Jest Louise?

Czas rozliczyć się z tą obłudną bestią.

- W pokoju.

Wszedłem do salonu i ujrzałem mamę oglądającą durną telenowelę. Tak właśnie spędzała cały wolny czas.

- Jezu, mogłabyś nie oglądać tych szmir? - spytałem.

Kłócenie się o jej gust filmowy należało do naszych tradycji.

- To nie są żadne szmiry, Amelia właśnie wyznaje mężowi, że to nie jego dziecko nosi. Czekam na jego odpowiedź.

- Ja wolę jej nie usłyszeć. À propos słyszenia, gdybyś słyszała jakieś krzyki z pokoju Louise, nie przejmuj się.

- A powinnam? - w dalszym ciągu całość maminej uwagi przyciągał serial.

- Nie, nie to tylko małe kłótnie rodzeństwa.

Oderwała wzrok od telewizora i spojrzała mi w oczy. Zauważała w nich coś podejrzanego, ona, jako jedyna, potrafiła wyczuć moje kłamstwa i wyrzuty sumienia.

- Coś się stało na tej wycieczce? - spytała, jak zawsze trafiając w sedno.

Oczywiście nie mogłem powiedzieć prawdy, nie mogłem też skłamać — wyczułaby to. Trzeba było zastosować salomonowe rozwiązanie.

- Um, trudno mi o tym mówić — zacząłem, jak najlepiej udając zawstydzenie. - Masz rację, coś się zdarzyło... ja... To zawstydzające.

Niech myśli, że jej siedemnastoletni syn przestał być prawiczkiem. Nie powiedziałem dokładnie co zrobiłem i w jakich okolicznościach, więc kłamstwo to nie było. Dzięki wstydliwemu tematowi, nie będę musiał rozwijać myśli. Rozwiązanie idealne!

- Nie zajdzie w ciążę? - spytała.

Plan się powiódł. Zwątpienie odeszło. Teraz już tylko muszę ją zapewnić, że nie zostanie babcią.

- Mamo! - Rola zawstydzonego nastolatka była nadzwyczajnie prosta. - To niemożliwe.

Nie wychodząc z roli, efektownie się odwróciłem i trzasnąłem drzwiami, słysząc krzyk:

- Jestem za młoda na bycie babcią!

Pełen podziwu dla własnego geniuszu wszedłem na piętro, przygotowując się na prawdziwą batalię.

Otworzyłem pokryte tabliczkami "pukaj" drzwi.

- Mamo! - Louise nie trudziła się, żeby odwrócić głowę od lustra i sprawdzić, kto wszedł.

- To ja.

Okręciła się, pozwalając mi dostrzec w pełni jej oszałamiającą urodę i przykrótką sukienkę. Była podejrzanie bardziej umalowana niż zwykle.

- D? Streszczaj się, zaraz wychodzę z Richardem.

Wszystko stało się jasne. Humor podekscytowanej nastolatki udającej się na randkę może mi pomóc.

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz