Rozdział VI "Wyznania i ciastka" - część I

3K 434 283
                                    

Zapukałem do drzwi, ogarniając wzrokiem cały dom. Był małym, jednopiętrowym bliźniakiem, nie wyróżniał się niczym szczególnym.

Zwykle uczyliśmy się u mnie, ale Louise zaprosiła Richarda i w rezultacie dostąpiłem zaszczytu wizyty w domu chłopaka. Przez miesiąc poznaliśmy się lepiej, Jed przestał być bucem (stwierdził, że to naturalny mechanizm obronny przed obcymi, a jako że ja dłużej nie jestem obcy, wyłącza go). Mój chwilowy kryzys spoglądania na męskie mięśnie nie ustępował (ale się zmniejszył). Byłem prawie pewien swojej orientacji.

W sensie - dalej nie miałem pojęcia, czy jestem gejem. To nie jest tak, że wstaje się pewnego dnia i się wie. Nic z tych rzeczy. Przynajmniej w moim przypadku nic takiego nie nastąpiło. Mimo to, odczuwałem dziwaczne symptomy. Zacząłem myśleć o coming oucie i reakcji rodziny na moją orientację (mimo że teoretycznie nie miałem po co go robić). Zacząłem czytać wypowiedzi na homoforach, zrobiłem nawet test orientacji przez internet.

Moje rozmyślania przerwało zimno. Poczułem się jak sopel i nie mogłem powstrzymać szczękania zębami. Bojąc się zgubienia, przybyłem na miejsce dużo wcześniej. Do umówionego czasu zostało jeszcze pięćdziesiąt sześć minut. Nie miałem ochoty przyjść godzinę za wcześnie, ale było za zimno by przeczekać na dworze.

Drzwi otworzyły się. Stanął w nich Jed ubrany w czarne bokserki i nic poza nimi. Nad biodrem, tuż nad gumką bokserek miał malutki tatuaż, ale z takiej odległości nie mogłem dojrzeć, co dokładnie przedstawiał.

- Richard? - spytał.

Spojrzałem mu w oczy, czując napływającą do policzków krew. Zignorowałem to. Musiałem być silny! Nie reagować na fizyczność! Odwróciłem wzrok i skupiłem się na mówieniu.

- Przyszedłem trochę wcześniej.

Roześmiał się, opierając dłonie na biodrach i zasłaniając zagadkowy tatuaż.

- Nie trochę - ziewnął. - Właśnie wstałem.

Cofnąłem się kroczek, łapiąc za klamkę.

- Jak chcesz, mogę sobie pójść.

Złapał mnie za dłoń i wciągnął do domu. Przez ulotną chwilę staliśmy oddaleni tylko o milimetry. Czułem ciepło jego nagiej skóry i powiew słodko pachnącego oddechu na policzku.

Jed przełknął ślinę i się cofnął .

- Jest pierdylion stopni na minusie - stwierdził dziwnie brzmiącym głosem. - Nie mogę pozwolić ci zamarznąć.

Zapadła cisza. Usilnie starałem się odwracać wzrok od jego nagiego ciała. Nie wychodziło i rumieniłem się jeszcze bardziej. Jed tylko przyglądał mi się z krzywym uśmiechem, jakby doskonale wiedział, co myślę.

- Chyba pójdę się ubrać. Zrób sobie herbatę - wskazał drzwi po lewej. - Kuchnia jest tam.

Wszedł w drzwi po prawej, zostawiając mnie samego. Nie mając nic innego do roboty posłusznie poszedłem do kuchni. Była jasna, mała i oszczędnie umeblowana. Szybko znalazłem pudełko pełne herbaty w torebkach bez etykiet.

- Jed? - krzyknąłem. - Która herbata jest czarna?

Nie doczekałem się odpowiedzi. Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Jed. Był już ubrany w spodnie, ale koszulkę trzymał w ręce, odsłaniając boską klatę. (Nie patrz tam, Richard!)

Uśmiechnął się, sięgając do pudła.

- Ta z napisem: "czarna herbata", ale mogę się mylić.

Podał mi dwie torebki.

- Mnie też zrób.

Odwrócił się plecami, by sięgnąć po czajnik. Pozwolił mi zobaczyć w pełnej krasie plecy i kark. Nie mogłem powstrzymać westchnięcia.

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz