Rozdział XIII "Ciche dni i lód na przeprosiny" - część II

2.6K 381 96
                                    

W milczeniu przeszliśmy do jego auta. Dopiero by złapać kierownicę, Jed puścił moją dłoń.

- Gdzie jedziemy? - spytałem, zapinając pasy.

- Niespodzianka! - w jego oczach zaświeciły się buntownicze ogniki i wiedziałem, że się nie dowiem.

Posłał mi kolejny uśmiech, po czym przeniósł wzrok na jezdnię. Ruszyliśmy.

Przez całą drogę wyglądałem przez okno, by dowiedzieć się gdzie jedziemy. Świat w ciemności był inny niż za dnia, więc nie rozpoznawałem niczego. Skupiłem się bardziej i przez moment wydawało mi się, że dostrzegam znajomą drogę do mojej rodzimej wioski.

Pewności nie miałem, bo, po co Jed miał mnie zawozić? Niczego tam nie było.

Jak zwykle, gdy byłem z Jedem (to chyba jakieś fatum!) zadzwonił mój telefon. Całe auto wypełniło się radosną melodyjką z Szeregowca Kuca.

- Znowu? - mruknął Jed, nie odwracając wzroku od jezdni - Nie możesz mówić wszystkim, że wychodzisz ze mną i mają nie dzwonić?

Zignorowałem go i odebrałem telefon, nie patrząc nawet na ekran.

- Nie przeszkadzam? - spytał Thomas.

Zdziwiłem się, bo spodziewałem się Michy lub Louise, on bardzo rzadko dzwonił.

- Jestem na randce, ale teraz jadę autem i mogę rozmawiać.

Pokazałem Jedowi język. Udał, że go nie zobaczył.

- Wszystko dobrze? - Thomas brzmiał jakby się denerwował. - Nic ci już nie jest?

Więc on się po prostu martwił.

- Wszystko było dobrze od początku, krwawiłem, bo pękło mi jakiejś naczynko. Wszystko, co stało się potem było moją zwyczajowa reakcją na krew.

Jed zacisnął mocniej palce na kierownicy. Siedział tak, blisko, że musiał słyszeć całą rozmowę.

- To tak nie wyglądało. I obaj dobrze o tym wiemy - zaśmiał się nerwowo. - Czyli teraz jesteś na randce? Z tym przystojniakiem, o którym nie mogłeś przestać mówić.

Rumieniec wypłynął na moje policzki, gdy dostrzegłem jak Jed się uśmiecha.

- Przystojniak wszystko słyszy - stwierdził Jed na tyle głośno, że Thomas też go usłyszał.

Przez słuchawkę popłynął śmiech.

- W takim razie nie będę wam przeszkadzał.

Rozłączył się zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

- Kto to był? Miał męski głos - Jed zerknął na mnie i uśmiechnął się delikatnie, jakby go to nie obchodziło - Twój były?

Kiedy zdałem sobie sprawę, że Jed jest zazdrosny, mój rumieniec jeszcze się pogłębił.

- Nie miałem nikogo przed tobą - wyznałem, wbijając wzrok w jezdnie - mówiłem ci już.

Jed rozluźnił palce.

- Może, nie pamiętam - urwał i zmienił biegi. - W takim razie, kto to był?

- Mój przyszywany brat. Syn żony mojego ojca.

Jed wykrzywił usta, słysząc słowo ojciec

- Nie jest z tobą spokrewniony? Brzmieliście jak rodzeństwo, przyjaciele albo para.

Nie miałem pojęcia, do czego zmierza.

- Nie, ale znam go od lat i jest dla mnie jak brat. Jesteśmy w tym samym wieku i głównie przez to się przyjaźnimy.

Książę i żabaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz