Korekta - √
Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).
Podbiegłam do nich, ale były zamknięte. No oczywiście, bo jakżeby inaczej. Rozejrzałam się za jakimiś kluczami, a te wilkołaki stały i gapiły się na mnie jak na wariata. I dobrze, przynajmniej chwilowo jeden problem z głowy.
- Łapać ją! - warknął Richard, który podbiegł do barierki. On nie miał zamiaru skakać, dlatego zbiegał po schodach, jak cywilizowany człowiek. Kolejny raz poczułam się przy nim jak gówniara.
Dwóch wilkołaków rzuciło się w moją stronę. Nie było co owijać w bawełnę. Cofnęłam się o krok i z całej siły uderzyłam butem w drzwi. Ustąpiły bez oporu, przy okazji kilkanaście drzazg pofrunęło w powietrze, a drzwi z hukiem uderzyły w ścianę.
Wybiegłam. Miałam szczęście, bo niedaleko znajdowała się brama i las. Mimo wszystko nie mogłam równać się szybkością z wilkami, dlatego bardzo szybko zmniejszyły dystans między nami. Tym razem pamiętałam, aby użyć swoich zmysłów, więc wyostrzyłam słuch. Słyszałam, jak jeden z nich był coraz bliżej mnie, a po chwili zatrzymał się na sekundę i wyskoczył. Mój refleks zadziałał błyskawicznie - padłam brzuchem na ziemię, a ogromne cielsko przefrunęło nade mną. Nie zastanawiałam się, szybko wstałam i wbiegłam prosto na wilka, kładąc mu ręce na tułowiu i przeskakując jak przez kozła. Czyli jednak coś jeszcze pamiętam z tej podstawówki. Zdziwił się, a ja byłam już w lesie. Automatycznie skręciłam z drogi, aby łatwiej ich zgubić. Trudno było mi poruszać się między gęstymi drzewami i drapiącymi krzewami, ale pocieszała mnie myśl, że im na pewno także jest trudniej.
Niestety, myliłam się. Usłyszałam za sobą głośne dudnienie. Richard. Na sto procent i to w postaci wilka. Był blisko, cholernie blisko. Widział moją sztuczkę z padnięciem, więc się na to nie nabierze, nie jest taki głupi, a przy najmniej na takiego wygląda. Rozejrzałam się i w ostatniej chwili wpadł mi do głowy pomysł. Czułam jego sapanie na plecach, gdy złapałam się gałęzi i robiąc obrót, znalazłam się na niej. Weszłam wyżej, aby nie mógł mnie dosięgnąć.
Odetchnęłam z ulgą. Byłam bezpieczna. Stanęłam na gałęzi i oparłam się o pień. Zaplotłam ręce na piersi i uśmiechnęłam się triumfalnie w stronę potężnego wilka stojącego pod drzewem i warczącego w moją stronę.
- I co teraz, Panie i Władco? - rzuciłam mu prowokująco.
~ Złaź stamtąd! - odezwał się w mojej głowie.
- Wynoś się z mojej głowy! - wrzasnęłam zła, nawet rodzice nie posuwali się do czegoś takiego i nigdy nie szperali mi w umyśle. Chyba.
~ Ani mi się śni - warknął.
W jego oczach widziałam furię. Nie, nie był wkurzony. On był wkurwiony i to na maska! Jego męska duma na pewno ucierpiała, że nie potrafił upilnować takiej dziewczynki jak ja. A to ci niespodzianka.
~ Myślisz, że nie potrafię się wspinać po drzewach? - kolejny raz warknął, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Śmiało, zapraszam do mnie. Zobaczymy, która gałąź połamie się pierwsza.
Nie próbował. Zdawał sobie sprawę, że mam rację. Przywilej bycia wampirem. Nie ważne ile ważysz naprawdę, jeżeli chodzi o wspinanie się na gałęzie i zeskakiwanie, to jesteś lekki jak piórko, dlatego mogłam chodzić nawet po najdelikatniejszych gałęziach. Oczywiście z umiarem, bo nawet piórko trochę waży.
CZYTASZ
Wampir i wilkołak
WerewolfCarmen znalazła się na polanie w niewłaściwym czasie - a przynajmniej tak myślała. Młoda wampirzyca nie zdawała sobie jednak sprawy, że ten niewłaściwy czas popcha ją wprost w ramiona przeznaczenia, a konkretnie Alfy Richarda - jej przeznaczonego. W...