Rozdział 32 - Nareszcie

53.2K 2.7K 216
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


Było mi bardzo przyjemnie, więc niechętnie uchyliłam powieki. Byłam w naszej sypialni i na naszym łóżku, przykryta naszą kołdrą.

Usiadłam i z zamglonym wzrokiem rozejrzałam się dookoła. Nie było przy mnie Richarda, ale nie dziwię się. Pewnie ma sprawy watahy lub chciał dać mi odpocząć po niedawnym incydencie. Przetarłam dłonią twarz i poczułam coś zimnego. Co do cholery...

- Aaaaa! - krzyknęłam najmocniej jak potrafiłam.

Momentalnie w moim pokoju znalazł Richard i uważnym wzrokiem skanował dosłownie wszystko.

- Co się stało, maleńka? - zapytał z troską.

- C... co to jest? - pokazałam moją rękę, na której znajdował się złoty pierścionek z białym diamentem. Richard uśmiechnął się szeroko.

- Jak to co? Twój pierścionek zaręczynowy.

- Ale ja nic nie pamiętam.

- Bo nie ma czego. Dałem ci go jak spałaś. W ogóle pamiętasz, co się działo?

- Tak, wszystko pamiętam. Ile spałam?

- Cztery dni.

- Cztery dni?! To znaczy, że pełnia jest za dwa.

- Tak i nasz ślub też.

- Jaki ślub? - spytałam oniemiała.

- Postanowiłem, że w przeddzień pełni zrobimy krótkie wesele i już jako „ludzkie" małżeństwo się sparujemy. Nie chcesz założyć białej sukni?

Patrzyłam na niego, jak na wariata. Przez długą chwilę nie mogłam pojąć, o czym ten człowiek do mnie mówi. Dopiero po jakieś minucie zaczęłam łączyć fakty i dosłownie z piskiem wyskoczyłam z łóżka. Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam mocno. Złapał mnie za tyłek i uniósł w górę, przez co jak objęłam go nogami w pasie. Byłam naprawdę szczęśliwa.

- Co to za hałasy? Wszystko dobrze? - niespodziewanie w drzwiach pojawił się Beta Richarda, Kevin.

Patrzył na nas, a my na niego. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, a on wyraźnie się speszył. Nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego. Mój Alfa warknął na chłopaka, który szybko wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Rich posadził mnie na łóżku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że byłam w samej bieliźnie. Richarda pewnie musiała krew zalać, jak do pokoju wszedł Kevin. Szkoda, że nie spojrzałam na jego minę.

- Dzisiaj pojedziesz z Cassandrą po suknię. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że się obudziłaś. Bałem się, że prześpisz ślub i pełnię.

- A co by było, gdym przespała pełnię?

- Szczerze? Nie mam pojęcia. Raczej mój wilk w takiej sytuacji by cię nie skrzywdził, ale nie jestem na sto procent pewny.

- Aha - na tym skończyła się nasza rozmowa, bo zaburczało mi w brzuchu. Richard zaśmiał się, podszedł do garderoby i rzucił mi swoją koszulę.

Ubrałam ją i zeskoczyłam z łóżka, wtedy Richard wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i zaczął nieść do kuchni. Ja zaśmiałam się tylko i wtuliłam w jego pierś. Przechodząc przez salon, warknął na innych, aby nikt nie wchodził do kuchni, a jeżeli ktoś się odważy, to rozszarpie bez zastanowienia. Ta... mój kochany zazdrośnik.

Weszliśmy do kuchni, Richard posadził mnie na blacie i otworzył lodówkę. Przez jego ramię patrzyłam, co takiego mi przyszykowuje, ale nie widziałam dokładnie. Po chwili dostałam... coś na kształt kanapek. Była to tortilla posmarowana serkiem chrzanowym, na to szła szynka i sałata. Niebo w gębie! Wzięłam pierwszy kęs i aż mruknęłam. Czym prędzej zaczęłam pochłaniać kolejne kawałki, a mój narzeczony śmiał się ze mnie. Nie przejmowałam się tym, bo byłam piekielnie głodna.

Kiedy zjadłam, dostałam jeszcze szklankę soku i byłam szczęśliwą kobietą. Najedzona kobieta to szczęśliwa kobieta. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a za to dostałam namiętnego całusa w usta. Zamruczałam jak kotka, wpuszczając go miedzy swoje nogi. On jednak nie zmierzał do niczego większego, więc na koniec dostałam całusa w czoło.

- Musisz poczekać do naszej nocy poślubnej - szepnął mi do ucha, a ja aż zadrżałam.

Po południu pojechałam z Cassandrą do miasta, gdzie miałyśmy kupić dla mnie suknię ślubną. Chociaż nigdy nie myślałam o moim ślubie, to doskonale wiedziałam, czego chcę. Chodziłam od jego sklepu do drugiego, ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojego ideału. Cass co chwilę podsuwałam mi coraz to piękniejsze i wspanialsze suknie, ale nie tego chciałam.

Wreszcie, gdyż zaczynałam tracić nadzieję, weszłam do ostatniego sklepu, a tam znajdowała się suknia o jakiej marzyłam. Zwykła, prosta, nieprzesadzona. Nie miała rękawów, więc do końca nie wiedziałam, czy to się spodobał Richardowi, ale ciul z nim. Pod biustem suknia była przepasana grubym, fioletowym pasem, z którego szedł materiał w stronę mojej szyi i tam przypięty do białego paska, utrzymywał suknię na moim ciele.

Gdy kupiłyśmy suknię, wzięłyśmy się za buty. To akuratnie wybór był łatwy, bo wzięłam zwykle białe buty na niewielkim obcasie z fioletowymi kokardami.

Gdy pokazałam się Cass w pełnej okazałości, ta aż pisnęła z zachwytu. Żałowałam tylko, że nie ma ze mną Viv, ale niestety ona nie mogła przyjść.

A ten dzień zbliżał się nieubłaganie.

Biała suknia świetnie pasowała. Moje włosy, które teraz były znacznie spięte, przyozdobione były białymi perłami. Do tego delikatny makijaż i byłam gotowa. Dostałam jeszcze bukiet fioletowych róż i byłam już gotowa na najwspanialszy dzień mojego życia. 

_________________________

Zapraszam również na mojego fb :D. 

Wampir i wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz