Rozdział 15 - Rodzice Richarda

61.4K 3.3K 636
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


Usłyszałam krzyki kobiety. Wiedziona instynktem i chęcią pomocy, pomału ruszyłam w tamtą stronę. Doszłam do barierki. Zatrzymałam się tam i zaczęłam rozglądać. Było ciemno, ale przez wielkie, odsłonięte okna wpadało srebrne światło pełni. Wszystko widziałam doskonale. Zaraz pod schodami znajdował się wielki wilk o brązowej sierści. Wpatrywał się w innego wilka, który był od niego mniejszy i był szary.

W pewnej chwili brązowy wilk rzucił się na szarego, ale nie robił mu krzywdy. Zaczął się o niego ocierać i mruczeć przyjemnie. Nie miałam zielonego pojęcia, co się dzieje.

Nachyliłam się mocniej, aby upewnić się, że mniejszemu wilkowi nic nie jest, gdy wtedy usłyszałam warknięcie. Piętro niżej stał inny wilk. Jego oczy były czarne, a równocześnie puste. Kolor jego sierści był czarny jak noc, jedynie tylnie łapy miały białe futerko.

Przez chwilę przyglądał mi się, po czym pomału zaczął wspinać się po schodach. W jego oczach widziałam... pożądanie. Zaczęłam się cofać, ale nie było to najlepsze rozwiązanie. Wilkołak ruszył w ślad za mną. To było okropne! Uciekałam najszybciej, jak tylko mogłam, nawet nie wiedziałam, gdzie. Mijałam kolejne drzwi, które sprawdzałam, a po chwili pojawiły się te, których nie sprawdziłam. Nie miałam na to czasu. Za sobą słyszałam odgłos jego wielkich łap. Znalazłam się w ślepym zaułku. Oparłam się plecami o ścianę i wpatrywałam w wilka z przerażeniem. Gdyby był pod postacią człowieka, na pewno teraz uśmiechałby się perfidnie. Zrobiło mi się niedobrze. Nawet nie chciałam wiedzieć, co chce ze mną zrobić. Zabić? Zgwałcić? A może coś gorszego?

Był niebezpiecznie blisko, niemal na wyciągnięcie ręki, a wtedy ja zakryłam twarz dłońmi i zjechałam po ścianie. Nawet nie miałam jak się bronić. Jego ręka wylądowała na moim ramieniu. Próbował mnie podnieść, ale szybko zaprzestał prób. Delikatnie otworzyłam oczy, z których leciały nieświadome łzy. Przed mężczyzną, który przed chwilą był wilkołakiem, a teraz wysokim szatynem o małych, piwnych oczach. Był przyciśnięty do ściany i skomlał żałośnie. Richard bez problemu uniósł go nad ziemię. Nie wiedziałam, o czym rozmawiają, bo byłam zbyt wstrząśnięta, aby się skupić.

Zostałam tylko ja i Richard. Podszedł do mnie pomału. Widziałam, że nie chce mi zrobić krzywdy, ale wolałam zachować ostrożność. W końcu też jest wilkołakiem.

- Maleńka, zabroniłem ci wychodzić z naszego pokoju - warknął w moją stronę.

- A... ale ja pomyliłam drzwi. Ch... chciałam do łazienki, a że w moim pokoju w domu mam odwrotnie, to wyszłam na korytarz, a potem nie potrafiłam znaleźć d... drzwi - wyjąkałam wreszcie. Byłam roztrzęsiona i bardzo chciało mi się od ubikacji.

- Och, Carmen, Carmen. Wracamy do pokoju, tutaj jest niebezpiecznie. Nie jesteś nawet oznaczona, dlatego wilki będą ganiać za tobą.

Podniósł mnie i zaniósł do sypialni. Usadził na łóżku, a ja szybko czmychnęłam do ubikacji, tym razem nie myląc drzwi, szczególnie, że wyjściowe Richard zamknął na klucz.

Czując ulgę, wyszłam z łazienki i od razu wskoczyłam pod kołdrę. Rich zaczął głaskać mnie po ramieniu. Odpłynęłam.

Rano obudziło nas walenie do drzwi. Richard podniósł się energicznie. Nie widziałam, kto był w progu i o czym rozmawiali. Byłam zaspana i nawet nie chciało mi się wstawać. Po krótkiej chwili Richard trzasnął drzwiami i w nadzwyczajnym tempie zaczął się ubierać. Zaniepokoiłam się.

Wampir i wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz