Rozdział 23 - Nie i koniec

47.5K 2.8K 254
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).



Cofnęłam się o krok, przy okazji niegrzecznie wyrywając moją rękę z jego uścisku. Adam spojrzał na mnie zdziwiony, podobnie zresztą zrobili nasi rodzice.

- Nie wyjdę za ciebie - odpowiedziałam nieco sfrustrowanym głosem.

- Carmen! Jak ty się zachowujesz! W tej chwili masz przeprosić i przyjąć oświadczyny - syknęła w moją stronę mama, a po jej wzruszeniu ślad zaginął. Zawsze wiedziałam, że chce mnie spiknąć z Adamem. Ona go ubóstwiała, nawet nie wiem, dlaczego.

- Nie. Nie wyjdę za niego. Prędzej zginę - założyłam ręce na piersi, a on wstał. Nawet nie odezwał się słowem. Jestem pewna, że gdybym odmówiła Richardowi, to by o mnie walczył, a ten ćwok tylko stał i się na mnie lampił.

- A to niby dlaczego? - spytał mój ojciec. Był zły. Nawet bardzo.

Spojrzałam po wszystkich. W ich oczach widziałam oczekiwanie na moją odpowiedź. Każdy chciał znać powód, dla którego nie chcę się związać z przyszłym władcą jednej z wampirzych prowincji.

- Bo znalazłam swojego mate - odpowiedziałam odważnie.

Wszyscy oniemieli. Wpatrywali się we mnie, jak w chorą psychicznie osobę. Pierwsza wybuchła moja mama.

- Jak to znalazłaś swojego mate, skoro ty nawet do ludzi nie wychodzisz?!

- A znalazłam. Podczas waszej pełni, kiedy byliście zajęci sobą, ja go znalazłam - zachowałam pełen spokój.

Zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy wpatrywali się we mnie, ale ja nie miałam już nic do roboty, więc odwróciłam się na pięcie i po prostu wyszłam. Skierowałam się do swojego pokoju, gdzie czekała na mnie Viv. Rozsiadła się wygodnie na łóżku i bawiła się komórką z głupawym uśmiechem. Spojrzała na mnie znad urządzenia.

- I co?

- Adam mi się oświadczył - rzuciłam naburmuszona, a ona aż wstała.

- Co takiego?! I co zrobiłaś?!

- Powiedziałam prawdę, że znalazłam swojego mate.

- A oni co na to?

- A ja wiem. Patrzyli się na mnie jak na głupią, więc wyszłam - wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niej.

- Wiesz, potrzebujesz się trochę wyluzować. Idziemy na konie.

Spojrzałam na Viv i uśmiechnęłam się promiennie. Ona zawsze wiedziała, czego mi trzeba. Kochałam jazdę na koniach. Ta szybkość, świeże powietrze, a przy okazji zawsze jakaś forma ruchu. Nie lubiłam wsiadać w samochód, bo nic się tam nie robiło, tylko siedziało, a ja z natury byłam bardzo nadpobudliwą osobą. A gdy tylko się przemienię, nie będę potrzebowała samochodu, bo sama będę od niego szybsza.

Razem z Viv spędziłyśmy cały dzień na przejażdżkach konnych. Śmiałyśmy się i ścigałyśmy. Było naprawdę super. Wieczorem odprowadziła mnie do domu i zostawiła przed bramą. Zdawałam sobie sprawę z tego, że czeka mnie poważna rozmowa z rodzicami.

Czekali na mnie. Ledwo przekroczyłam próg, a uderzyła we mnie napięta, wyczekująca atmosfera. Westchnęłam ciężko. Jakoś nie potrafiłam przygotować się na tą rozmowę, ale wreszcie musiałam. Weszłam do jadalni, gdzie czekali na mnie z poważnymi minami. Nie zapowiadało się dobrze.

Ruchem głowy tata pokazał, abym usiadła. Zrobiłam to. W ciszy czekałam, aż zaczną temat.

- Czego nam tego nie powiedziałaś? - mogłam się z nimi droczyć, o co im konkretnie chodzi, ale ostatecznie odrzuciłam tą myśl. Byli wystarczająco źli.

- A co miałam mówić? To moja sprawa - odpowiedziałam buntowniczo.

- Carmen! To bardzo ważna sprawa!

- Nie chciałam wam mówić, bo on wam się nie spodoba.

- Kim on jest? - syknął mój tata.

- To człowiek? - dopytywała się mama.

- Tak, można powiedzieć, że to człowiek.

Usłyszałam, jak moi rodzice nabierają gwałtownie powietrza. To było nie do przyjęcia, aby córka władcy prowincji związała się z człowiekiem, ale doskonale wiedzieli, że nie mogą nic na to poradzić. To jest więź, która góruje ponad wszystkie.

- Chcę go poznać - wypaliła nagle mama. Oboje z ojcem spojrzeliśmy na nią, jak na wariatkę. To głównie ona zawsze była przeciwnikiem wiązania się wampira z człowiekiem, a tutaj nagle wyskakuje, że chce go poznać. Ta... chyba tylko po to, żeby go zabić.

- Nie - odpowiedziałam twardo. Teraz na mnie spoczął ich wzrok. Widziałam w ich oczach zdumienie.

- Dlaczego?

- Bo nie. On nie jest na pokaz, nie muszę wam go pokazywać - odpowiedziałam i wstałam.

- Carmen, w tej chwili siadaj! - krzyknął ojciec, ale już go nie słuchałam.

- Nie i koniec. Nie pokażę wam go, to nie jest człowiek, którego zaakceptujecie tak łatwo - oznajmiłam gniewnie i wyszłam.

- Ale... - tylko tyle zdążyłam usłyszeć, zanim zamknęłam za sobą drzwi.

Wzięłam wdech. Ten dzień był ciężki, a jutro może być gorzej. W głębi duszy czuję, że coś się wydarzy i to coś bardzo mi się nie podoba. To jak szósty zmysł, który ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem. Ale i tak nie miałam, co z tym zrobić, więc po prostu położyłam się do łóżka i zanim zasnęłam, popisałam jeszcze chwilę z Richardem, opowiadając mu, co się dzisiaj przydarzyło. Był zły, to pewne, ale uspokoiłam go, że ewidentnie odmówiłam.

Na koniec zasnęłam, rozmyślając o moim wilczku. 


______________________

Zapraszam na mojego fanpage, link na profilu :D. 

Wampir i wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz