Korekta - √
Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).
Cofnęłam się o krok, przy okazji niegrzecznie wyrywając moją rękę z jego uścisku. Adam spojrzał na mnie zdziwiony, podobnie zresztą zrobili nasi rodzice.
- Nie wyjdę za ciebie - odpowiedziałam nieco sfrustrowanym głosem.
- Carmen! Jak ty się zachowujesz! W tej chwili masz przeprosić i przyjąć oświadczyny - syknęła w moją stronę mama, a po jej wzruszeniu ślad zaginął. Zawsze wiedziałam, że chce mnie spiknąć z Adamem. Ona go ubóstwiała, nawet nie wiem, dlaczego.
- Nie. Nie wyjdę za niego. Prędzej zginę - założyłam ręce na piersi, a on wstał. Nawet nie odezwał się słowem. Jestem pewna, że gdybym odmówiła Richardowi, to by o mnie walczył, a ten ćwok tylko stał i się na mnie lampił.
- A to niby dlaczego? - spytał mój ojciec. Był zły. Nawet bardzo.
Spojrzałam po wszystkich. W ich oczach widziałam oczekiwanie na moją odpowiedź. Każdy chciał znać powód, dla którego nie chcę się związać z przyszłym władcą jednej z wampirzych prowincji.
- Bo znalazłam swojego mate - odpowiedziałam odważnie.
Wszyscy oniemieli. Wpatrywali się we mnie, jak w chorą psychicznie osobę. Pierwsza wybuchła moja mama.
- Jak to znalazłaś swojego mate, skoro ty nawet do ludzi nie wychodzisz?!
- A znalazłam. Podczas waszej pełni, kiedy byliście zajęci sobą, ja go znalazłam - zachowałam pełen spokój.
Zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy wpatrywali się we mnie, ale ja nie miałam już nic do roboty, więc odwróciłam się na pięcie i po prostu wyszłam. Skierowałam się do swojego pokoju, gdzie czekała na mnie Viv. Rozsiadła się wygodnie na łóżku i bawiła się komórką z głupawym uśmiechem. Spojrzała na mnie znad urządzenia.
- I co?
- Adam mi się oświadczył - rzuciłam naburmuszona, a ona aż wstała.
- Co takiego?! I co zrobiłaś?!
- Powiedziałam prawdę, że znalazłam swojego mate.
- A oni co na to?
- A ja wiem. Patrzyli się na mnie jak na głupią, więc wyszłam - wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niej.
- Wiesz, potrzebujesz się trochę wyluzować. Idziemy na konie.
Spojrzałam na Viv i uśmiechnęłam się promiennie. Ona zawsze wiedziała, czego mi trzeba. Kochałam jazdę na koniach. Ta szybkość, świeże powietrze, a przy okazji zawsze jakaś forma ruchu. Nie lubiłam wsiadać w samochód, bo nic się tam nie robiło, tylko siedziało, a ja z natury byłam bardzo nadpobudliwą osobą. A gdy tylko się przemienię, nie będę potrzebowała samochodu, bo sama będę od niego szybsza.
Razem z Viv spędziłyśmy cały dzień na przejażdżkach konnych. Śmiałyśmy się i ścigałyśmy. Było naprawdę super. Wieczorem odprowadziła mnie do domu i zostawiła przed bramą. Zdawałam sobie sprawę z tego, że czeka mnie poważna rozmowa z rodzicami.
Czekali na mnie. Ledwo przekroczyłam próg, a uderzyła we mnie napięta, wyczekująca atmosfera. Westchnęłam ciężko. Jakoś nie potrafiłam przygotować się na tą rozmowę, ale wreszcie musiałam. Weszłam do jadalni, gdzie czekali na mnie z poważnymi minami. Nie zapowiadało się dobrze.
Ruchem głowy tata pokazał, abym usiadła. Zrobiłam to. W ciszy czekałam, aż zaczną temat.
- Czego nam tego nie powiedziałaś? - mogłam się z nimi droczyć, o co im konkretnie chodzi, ale ostatecznie odrzuciłam tą myśl. Byli wystarczająco źli.
- A co miałam mówić? To moja sprawa - odpowiedziałam buntowniczo.
- Carmen! To bardzo ważna sprawa!
- Nie chciałam wam mówić, bo on wam się nie spodoba.
- Kim on jest? - syknął mój tata.
- To człowiek? - dopytywała się mama.
- Tak, można powiedzieć, że to człowiek.
Usłyszałam, jak moi rodzice nabierają gwałtownie powietrza. To było nie do przyjęcia, aby córka władcy prowincji związała się z człowiekiem, ale doskonale wiedzieli, że nie mogą nic na to poradzić. To jest więź, która góruje ponad wszystkie.
- Chcę go poznać - wypaliła nagle mama. Oboje z ojcem spojrzeliśmy na nią, jak na wariatkę. To głównie ona zawsze była przeciwnikiem wiązania się wampira z człowiekiem, a tutaj nagle wyskakuje, że chce go poznać. Ta... chyba tylko po to, żeby go zabić.
- Nie - odpowiedziałam twardo. Teraz na mnie spoczął ich wzrok. Widziałam w ich oczach zdumienie.
- Dlaczego?
- Bo nie. On nie jest na pokaz, nie muszę wam go pokazywać - odpowiedziałam i wstałam.
- Carmen, w tej chwili siadaj! - krzyknął ojciec, ale już go nie słuchałam.
- Nie i koniec. Nie pokażę wam go, to nie jest człowiek, którego zaakceptujecie tak łatwo - oznajmiłam gniewnie i wyszłam.
- Ale... - tylko tyle zdążyłam usłyszeć, zanim zamknęłam za sobą drzwi.
Wzięłam wdech. Ten dzień był ciężki, a jutro może być gorzej. W głębi duszy czuję, że coś się wydarzy i to coś bardzo mi się nie podoba. To jak szósty zmysł, który ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem. Ale i tak nie miałam, co z tym zrobić, więc po prostu położyłam się do łóżka i zanim zasnęłam, popisałam jeszcze chwilę z Richardem, opowiadając mu, co się dzisiaj przydarzyło. Był zły, to pewne, ale uspokoiłam go, że ewidentnie odmówiłam.
Na koniec zasnęłam, rozmyślając o moim wilczku.
______________________
Zapraszam na mojego fanpage, link na profilu :D.
CZYTASZ
Wampir i wilkołak
WerewolfCarmen znalazła się na polanie w niewłaściwym czasie - a przynajmniej tak myślała. Młoda wampirzyca nie zdawała sobie jednak sprawy, że ten niewłaściwy czas popcha ją wprost w ramiona przeznaczenia, a konkretnie Alfy Richarda - jej przeznaczonego. W...