Rozdział 17 - Leczenie ran

55.8K 3.2K 235
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).



Leżałam w łóżku, na brzuchu, nieprzykryta. Aktualnie całowałabym po stopach tego, kto usadowił mnie w tak przyjemnej pozycji. Nie miałam na sobie koszulki, jedynie stanik. Ktoś starannie powyciągał części materiału z mojej rany. Gdy chciałam się lekko ruszyć. Poczułam ból. Jęknęłam i przestałam się ruszyć, opadając na miękki stos poduszek.

Zaczynałam zasypiać, gdy na dole usłyszałam zgiełk. Naprawdę potężny hałas, skoro słyszałam go nawet na samej górze. Czyjeś ciężkie kroki stąpały po schodach.

- Kurwa, mam to gdzieś, że śpi czy jest nieprzytomna! Muszę ją zobaczyć! - Richard. Był naprawdę wkurzony. Nie chciałam, aby widział mnie w takim stanie.

- Ale synku, ona stoczyła naprawdę ciężką walkę, nie powinieneś teraz tam wchodzić, daj jej odpocząć - nikły głosik Oliwii był przepełniony zapałem, ale nie mógł powstrzymać pędzącego jak taran Richarda.

Byli blisko, słyszałam kroki już pod samym pokojem. Skuliłam się sama w sobie, bo wiedziałam, że za chwilę tutaj wejdź. Nie myliłam się. Drzwi trzasnęły z takim hukiem, że o mały włos nie wypadły z zawiasów. Spojrzałam na Richarda. W jego oczach widziałam furię, był spięty i zatroskany. Przyjrzał mi się dokładnie i uspokoił się. Spokojnie podszedł do drzwi i zamknął je przed nosem Oliwii. Nie miałam sił nawet się odezwać.

Richard oparł czoło o ścianę i westchnął ciężko.

- Specjalnie zostawiłem cię tutaj, żeby nic ci się nie stało, a chyba jesteś jeszcze bardziej poszkodowana, niżeli byłabyś tam - nie wiedziałam czy mówił do siebie, czy bardziej do mnie. W tym momencie nie obchodziło mnie to.

- Nic mi nie jest, zagoi się - wydusiłam z siebie i uśmiechnęłam lekko.

Podszedł do mojego łóżka. Spojrzał na moją ranę i na sekundę w jego oczach zabłysła furia.

- Gdybyś go wcześniej nie zabiła, ja bym to zrobił bez wahania.

- Wybacz, byłam pierwsza - zaśmiałam się, ale pożałowałam tego. Syknęłam z bólu.

- To ci pomoże - szepnął do mnie. Spojrzałam na niego kątem oka.

- Co ty chcesz zrobić?

- Zaufaj mi, pomogę ci.

Nic więcej nie powiedział, bo zmienił się w wielkiego, czarnego wilka. Wskoczył na łóżko. Poczułam, jak po moich bokach ugina się materac, co znaczyło, że stał nade mną. Nie powiem, trochę się bałam tego, co chce zrobić. Chwilę później poczułam na plecach w miejscu nerek - gdzie rana już nie dosięgała - jego wielki, mokry język. Pomału zaczął sunąć nim w górę. Szarpnęłam się. Przecież to będzie bolało jak cholera! Nie chciałam. Przy szarpnięciu poczułam ból, a potem Richard położył na moim zdrowym ramieniu łapę, abym się nie wyrywała. Doszedł do rany. Zapiekło straszliwie, ale wbiłam twarz w poduszkę, złapałam ją z całej siły i próbowałam nie krzyczeć. Gówno to dało! Krzyczałam jak opętana, zapewne było mnie słychać w całym budynku. Tam, gdzie jego język mnie dotykał (niechby go cholerna, bo w ogóle nie miał zamiaru się spieszyć) czułam ogromny ból, leczy gdy już opuszczał zranione miejsca, ból mijał jak za dotknięciem magicznej różdżki. Ale to i tak nie znaczyło, że nie bolało. Poduszka była już cała mokra od moich łez.

Wampir i wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz