Rozdział 8 - Posiłek

69.1K 3.4K 328
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


- Zgłodniałam. Może coś zjemy? - starałam się przerwać tę napiętą ciszę.

Uśmiechnęłam się do niego słodko, a on także odpowiedział mi uśmiechem. No, wrócił już do siebie i to mi się podobało. Nie mam zamiaru być uległa i dawać robić ze sobą, co mu się żywnie podoba, o nie. Przyszłam do niego, chcę z nim być, ale całkowicie się też nie podporządkuję.

Złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z pokoju. Po schodach zeszliśmy na sam dół. Spojrzałam z tęsknotą w oczach na złotą barierkę, przez którą z chęcią bym przeskoczyła. Nic z tego. Richard trzymał mnie mocno za rękę i raczej nie pozwoli mi skakać po swoim domu jak jakaś małpa. Gdy zeszliśmy po schodach, Richard pociągnął mnie w lewą stronę, gdzie znajdowały się ogromne, otwarte drzwi. Wyglądało to naprawdę bosko. Pomiędzy skręcającymi schodami ze złotymi barierkami, znajdowało się wejście do eleganckiego salonu. Ściany były koloru czerwonego. Wewnątrz znajdowały się cztery skórzane, czarne kanapy, naprzeciw nich szklany stolik, a na ścianie wisiał naprawdę ogromny telewizor. Na ścianach znajdowały się głośniki. Prawdziwe kino domowe. Tutaj był chyba lepszy efekt niżeli w samym kinie.

W pokoju nikogo nie było. Wilkołak tym razem pociągnął mnie w lewą stronę, gdzie znajdowały się czarne drzwi. Weszliśmy do jadalni połączonej z kuchnią. Naprzeciwko wejścia stał ogromny, czarny stół. On chyba był przystosowany do jakiś biesiad, bo liczba miejsc była oszołamiająca. Po lewej znajdowała się nowoczesna kuchnia złożona z białych mebli i beżowych blatów z czarnymi dodatkami typu rączki od szafek czy mikrofalówka.

Przy stole siedziało masę mężczyzn i kilka kobiet. W kuchni szwendał się jeden mężczyzna i dwie kobiety. Nie wnikałam. Richard kolejny raz mnie pociągnął i usiadł na szczycie stołu. Usiadłam obok niego i czułam się jak królowa. Miałam widok na całą długość stołu i jego biesiadników. Nie podobało mi się to, że byłam jedynym wampirem w tym towarzystwie.

Wszyscy patrzyli się na nas jak zaczarowani. Poczułam się niezręcznie. Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować. Spojrzałam na Richarda, który najnormalniej w świecie zaczął się bawić widelcem. Chwilę później podano na stół wielkie stosy kanapek. Wzięłam sobie jedną i zjadłam. Jedna mi wystarczyła, aby przestać czuć głód. Jako wampir nie potrzebowałam jedzenia, jedynie by zaspokoić żołądek, a do tego nie trzeba było wiele.

Richard jednak nie potrafił tego zrozumieć, więc położył mi na talerzu jeszcze jedną kanapkę.

- Richard, ja już nie jestem głodna - rzuciłam w jego stronę i odsunęłam talerz.

Wszyscy spojrzeli na mnie z wielkimi oczami. Nie wiedziałam, o co im chodzi. Przecież ja tylko odsunęłam talerza. A może to coś znaczyło?

- Maleńka, musisz jeść, aby mieć siłę.

- Ale my nie potrzebujemy dużo jedzenia - zaprotestowałam.

- Jakoś mi się zdaje, że ty potrzebujesz, bo jeszcze nie należysz do „nich" - spojrzał mi w oczy.

Fuknęłam i zaplotłam ręce na piersi. Jak on śmie mówić, że jeszcze nie jestem wampirem?! Od urodzenia nim jestem, a to, że się nie przemieniłam, o niczym nie świadczy, nie podoba mi się to.

Richard westchnął. Widziałam jak sięga po kanapkę i ją bierze. Może wreszcie zrozumiał, że jej nie zjem i sam ją zje. Przecież taki dryblas jak on musi dużo jeść.

Ręką Richarda nie cofnęła się, a jeszcze bardziej przybliżyła w moją stronę. On chciał mnie nakarmić! Trzymał kanapkę w powietrzu, tuż przed moją buzią. Spojrzałam na niego z wielkimi oczami.

- Ty chyba sobie kpisz - przecież to było żenujące! Jeszcze przy tylu świadkach!

- Maleńka, to bardzo ważne w naszej tradycji, aby mężczyzna karmił kobietę, w ten sposób pokazuje jej, jak bardzo mu na niej zależy. Ta tradycja słabnie, ale czasami każdy z nas do niej wraca - ruchem głowy spojrzał na zebranych.

Dopiero teraz im się przyjrzałam. Kilku z nich miało na kolanach jakieś kobiety, które śmiały się do nich i od czasu do czasu dawały się nakarmić. Jedna właśnie ugryzła kawałek kanapki, zauważyła, że się jej przyglądam, więc uśmiechnęłam się do mnie symaptycznie. Odwróciłam wzrok.

Miałam dylemat. W mojej kulturze było zupełnie inaczej. Jeżeli ktoś nie potrafił sam zjeść posiłku, to była hańba. Jedynie jeżeli chodziło o rozpieszczonych szlachciców, których karmiły jego nałożnice, przy okazji całując go gdzie popadnie. Niestety miałam przyjemność spotkać takiego palanta.

- Nie - wstałam od stołu i wyszłam dumnym krokiem.

Spojrzenia wszystkich odprowadzały mnie do samych drzwi, ale najbardziej palące było to ze strony Richarda. Był wściekły, czułam to na własnej skórze, ale miałam to gdzieś. Nie będzie mną rządził.

- Carmen - warknął w moją stronę, ale akuratnie zamykały się za mną drzwi.

Usiadłam na kanapie w salonie, założyłam nogę na nogę i obrażona siedziałam tak. Po chwili przez drzwi wpadł Richard. Jego oczy były czarne.

- Dlaczego jesteś taka oporna na wszystko? - warknął w moją stronę.

- Wybacz, Richard, ale ja też mam swoje tradycje. I tak się skała, że u nas jest zasada, że jeżeli ktoś cię karmi, to jest to hańba. Pokazuje to, że nie jesteś w stanie sam dać sobie rady. A wiadomo, że od wieków wampiry były samotnikami. Dopiero niedawno się to zmieniło, ale tradycja to tradycja.

- Coś czuję, że dużo będzie tych odrębnych tradycji - uspokoił się i podrapał po karku.

- Idź jedź, na pewno się nie najadłeś. Poczekam.

Kiwnął głową i wrócił do jadalni. Nie miałam zbytnio nic do roboty, więc wzrokiem odszukałam pilota do telewizji i włączyłam. Efekt dźwiękowy był niesamowity, a ogromny telewizor jeszcze bardziej to potęgował. Czułam się jak w prawdziwym kinie, z tym że o było o wiele wygodniej.

Wampir i wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz