Korekta - √
Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).
***
Richard został wyprowadzony z pokoju, ale nie zamknięto drzwi. Wszyscy stali w progu i patrzyli na to, co się dzieje. Niby wampiry już wiele razy widzieli czyjeś przemiany, ale nigdy na taką skalę. Krzyki i ból to naturalne, nawet wilkołaki cierpią podczas swojej pierwszej przemiany, ale ogień nie jest normalny. Pierwszy raz widzieli coś takiego.
Najbardziej bał się Richard. Bał się, że coś może jej się stać, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że Carmen musi przejść przez to sama. Niestety. Taka dola wampirów i wilkołaków. Widział jak się wiła na jego łóżku, krzyczała i podnosiła. Aż go świerzbiło, żeby podejść tam i ją przytulić, jakoś wesprzeć, a nawet zabrać cały ten ból, żeby tylko ona nie cierpiała. Ale to nie było możliwe. Musiał stać i biernie patrzeć.
Wreszcie wszystko ucichło. Carmen leżała na łóżku, jeszcze od czasu do czasu wstrząsały nią drgawki, ale po chwili uspokoiła się. Oddychała ciężko, ale ogień nie zniknął. Wciąż otaczał łóżko, jakby bał się ją wypuścić. Richard przełknął ślinę i wszedł do środka. Nikt go nie zatrzymywał.
Pomału zbliżył się do łóżka. Miał widok na płomienie, które otaczały łóżko. Czuł od nich niespotykany żar, ale nic nie palił. Przyłożył bliżej ręce, ale o mały włos nie poparzył się. Ewidentnie coś wisiało w powietrzu. Dzięki swojemu wzrostowi widział, co działo się z Carmen. Leżała, jej klatka szybko unosiła się i opadała. Miała oczy otwarte i wpatrywała się w sufit, jak zaczarowana.
- Maleńka - odezwał się cicho, jakby bał się przerwać jej rozmyślania, jej trans.
Carmen podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pokoju, a wówczas płomienie zniknęły. Rozglądała się dopóki jej wzrok nie utknął na Richardzie. W jednej chwili jej oczy zaświeciły na krwiście czerwony. Była na łóżku, a zaledwie sekundę później stała przed Richardem. Instynktownie mężczyzna złapał ją i popchał za siebie. Carmen zatrzymała się przed ścianą i zaśmiała się szaleńczo. Bawiła się swoją ofiarą. Pomału podeszła do niego, a gdy była wystarczająco blisko, zrobiła zmyłkę, że biegnie w prawo, a tak naprawdę pobiegła w lewo, przy okazji orając swoimi pazurami jego ramię, brzuch i pierś. Na ostatek popchała go na ścianę. Mężczyzna nawet nie zorientował się, co się stało. Poczuł ból na ramieniu i brzuchu, a potem rozlewającą się z tych miejsc krew. Uderzył w ścianę i upadł. W kolejnej sekundzie Carmen znajdowała się nad nim, w ostatniej chwili udało mu się złapać ją za ręce i zaczęli się siłować. Siedziała na nim okrakiem, ale nie było w tym nic podniecającego. Carmen wysunęła kły, które były nieco dłuższe od jej poprzednich. Była żądna krwi, było to widać w jej czerwonych tęczówkach. Ale teraz była niebezpieczna, gotowa nawet zabić. Dać jej się napić, kiedy jest w takim stanie, równało się ze śmiercią.
Do tej pory był pewny, że był silniejszy od Carmen. W końcu ona była taka mała, chuda, słaba. Ponadto był w lepszej sytuacji, gdyż on miał punkt oparcia łokci, jakim była ziemia, a ona musiała się na nim uwiesić całym ciałem, chociaż i tak tego nie robiła.
Uśmiechnęła się do niego paskudnie. Szaleńczo. Była coraz bliżej go twarz. Nie był w stanie z nią wygrać, była zbyt silna. Jeszcze żaden wampir nie był tak silny!
Wygrała. Jego ręce wylądowały na ziemi. Nie mógł nimi ruszyć, jakby jakaś magiczna moc je trzymała. Spojrzał na bok, w stronę drzwi, szukając jakiegoś ratunku, ale te były zamknięte i razem z oknami chroniły je ogromne języki ognia. Carmen wyprostowała się na jego brzuchu i oblizała usta. Łaknęła krwi. Jej oczy jeszcze mocniej zaświeciły. Rzuciła się na jego szyję.
CZYTASZ
Wampir i wilkołak
Người sóiCarmen znalazła się na polanie w niewłaściwym czasie - a przynajmniej tak myślała. Młoda wampirzyca nie zdawała sobie jednak sprawy, że ten niewłaściwy czas popcha ją wprost w ramiona przeznaczenia, a konkretnie Alfy Richarda - jej przeznaczonego. W...