Korekta - √
Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).
Zapukałam do białych drzwi. Richard siedział jeszcze w samochodzie i rozmawiał ze swoim Betą o jakiś sprawach, które szczerze miałam gdzieś. Nie musiałam długo czekać, żeby otworzyła mi Viv i od razu rzuciłyśmy się na siebie, porządnie zakleszczając w ramionach.
- I jak, najedzona? - spytałam ze śmiechem.
- Oj, chyba przez dwa miesiące nawet nie spojrzę na krew - odwzajemniła mi śmiechem.
- Ta, ja znam to twoje „dwa miesiące", które skracają się do „dwa tygodnie" - przewróciłam oczami, a ona na to zachichotała.
- No, a gdzie twój samiec Alfa? - poruszyła sugestywnie brwiami.
- Viv, nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego ze mną i Richardem w roli głównej - zbeształam ją.
- Oj, przecież mnie zna... - nie dokończyła.
Jej wzrok powędrował gdzieś za mnie, a ja poczułam przyjemny dreszcz ogarniający moje ciało. Stał za mną. Viv wpatrzyła się za niego, jakby nie mogła uwierzyć w to, że to on. Dosłownie opadła jej szczęka.
- Cześć. Ty pewnie jesteś Viv, przyjaciółka Carmen. Jestem Richard.
Dopiero wtedy ogarnęła się i spojrzała na mnie. Wzięła wdech i potem kolejny. W jej oczach widziałam wielkie zdziwienie i zdumienie. Wyglądała komicznie. Jeszcze nigdy nie wiedziałam jej w takim stanie.
- O matko - odezwała się wreszcie. - Carmen, miałaś rację, on naprawdę wygląda jak bóg seksu.
Richard zaczął się śmiać, a ja zrobiłam się cała czerwona. Byłam wściekła, że musiała to wypaplać. Miałam ochotę rzucić się na nią i wydrapać oczy. Przecież teraz testosteron podwyższy mu się do poziomu krytycznego. A jeszcze tego mi brakuje, aby spędzić noc w jednym łóżku z dumnym jak paw i napełnionym po brzegi testosteronem samcem. No, kurwa, zabiję!
- Viv - warknęłam w jej stronę.
- No co? Sama tak powiałaś - wzruszyła niewinnie ramionami.
Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, zacisnęłam mocno pięści. Poczułam jak Richard kładzie mi ręce na ramionach. Automatycznie zaczęłam się uspokajać. Działo się to tak samoistnie. Nie mam pojęcia, jak kiedyś radziłam sobie z gniewem. Nachylił się nade mną, poczułam jego oddech najpierw na karku, a potem koło ucha.
- Porozmawiamy o tym wieczorem - szepnął mi. Tym razem na moich policzkach zagościł potężny rumieniec.
Debil! Zrobił to specjalnie. Viv była wampirem, więc doskonale słyszała, co takiego mi powiedział. Zachichotała pod nosem, po czym zniknęła w głębi domu. Już widziałam przed oczami ten zadowolony, samczy uśmiech Richarda. Westchnęłam ciężko, a następnie weszliśmy do środka.
Usiedliśmy na kanapie, naprzeciw Viv. Kątem oka widziałam, jak Richard wyciąga w moją stronę ręce, aby posadzić mnie na swoich kolanach, ale zgromiłam go spojrzeniem, przez co powstrzymał się.
Alexa nie było, lada chwila miał się zjawić.
- A więc, Richard, powiedz mi, jak udało ci się przyciągnąć do siebie Carmen? - spytała z wesołym uśmiechem na twarzy.
CZYTASZ
Wampir i wilkołak
Lupi mannariCarmen znalazła się na polanie w niewłaściwym czasie - a przynajmniej tak myślała. Młoda wampirzyca nie zdawała sobie jednak sprawy, że ten niewłaściwy czas popcha ją wprost w ramiona przeznaczenia, a konkretnie Alfy Richarda - jej przeznaczonego. W...