20

140 9 0
                                    


Od trzydziestu minut siedziałyśmy na ławce na przeciwko grających chłopaków. Tłum prawie się rozszedł, więc w połowie widziałyśmy ich próbę.

Są tak skupieni na grze, że żaden z nich nie zauważył nas. Usłyszałam jak Ashton dziękuje za to, że zostali by posłuchać ich muzyki.

Gdy ludzie już poszli Luke zauważył nas i zaczął nam machać. Uśmiechnął się szeroko, a następnie udał się w naszą stronę.

- Miło, że przyszłyście, ale już skończyliśmy naszą próbę.

- Siedzimy tu prawie od samego początku i nic nas nie ominęło. - uśmiechnęłam się do chłopaka i wstałam. Victoria powtórzyła moje ruchy i już po chwili stała obok mnie.

- A, właśnie, nie przywitaliśmy się. - stwierdził.

- Przywialiśmy.

- Ale nie było przytulasa. Powitanie bez przytulasa, to nie przywitanie! - powiedział oburzony.

- No już dobrze... - westchnęłam i rozłożyłam ręce w bok, a Luke niemal od razu przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku, przez co ledwo oddychałam. Gdy tylko oderwaliśmy się od siebie zorientowałam się, że nie ma Victorii. Dopiero gdy się rozejrzałam zauważyłam, że stoi z resztą chłopaków i patrzy w naszym kierunku.

- I na co się tak patrzycie? - krzyknął Luke.

- Hmm... - Michael udał, że się zastanawia. - Już wiem! Na parę zakochańców! 

- My się tylko przyjaźnimy. - powiedział obronnie Hemmings.

- Mhm, tak, a ja jestem księdzem.

- Szczęść Boże w takim razie. - zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała.


___________

Michael aka ksiądz... Oj, zaczęłabym chodzić do kościoła XD

Ogólnie przepraszam za ten rozdział. Jest taki... nijaki :/

Co do rozdziałów, to od poniedziałku będę próbowała wstawiać codziennie.

xx

Hello, @LuHem96 || L. HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz