- Cześć, Kelnereczko - przywitał się ze mną Matteo i pocałował mnie w policzek. - Jak się czujesz?
- Mogło być gorzej - stwierdziłam.
Spojrzałam na niego. Był ubrany w bordową koszulę i czarne rurki, lecz coś mi nie pasowało - miał siniaka pod okiem.
- Co ci się stało? - zapytałam.
- Em... Potknąłem się i upadłem na twarz...
Nie uwierzyłam mu.
- Matteo, proszę, powiedz mi prawdę - spojrzałam w jego oczy.
- Dobrze, ale obiecaj, że nie będziesz zła - unikał kontaktu wzrokowego.
- Nie mogę ci tego obiecać, póki nie wiem o co chodzi.
- Luna...
- Powiedz o co chodzi!
Kiwnął głową i usiadł obok mnie na łóżku.
- Więc... Ja... Przepraszam - spuścił głowę.
- Zanim będziesz przepraszać, powiedz co się stało.
- Gdy wczoraj od ciebie wyszedłem byłem zdenerwowany, słysząc co ci zrobił Ramiro. Jeszcze usłyszałem jak lekarz rozmawiał z twoimi rodzicami o tym, że przez niego w najgorszym przypadku mogłaś umrzeć... Chciałem się przejść i uspokoić nerwy, lecz po drodze trafiłem na tego debila. W momencie, w którym miałem odejść, on zaczął szydzić z tego wszystkiego i mówił... - przerwał, patrząc na mnie, jakby szukał potwierdzenia czy chcę to dalej słuchać. Kiwnęłam głową na znak, żeby kontynuował - i mówił, że wolałby, żebyś podczas wypadku umarła, że dla każdego byłoby wtedy lepiej... Wtedy nie wytrzymałem i mu przywaliłem. Zaczęliśmy się bić. W końcu jakiś gość wezwał policję i Ramiro pojechał do szpitala. Stwierdził, że nie zgłosi mnie na policję - Król Paw skończył mówić, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Rozumiem, że nie wytrzymałeś i go pobiłeś - odezwałam się po kilku minutach - Dlaczego nie zgłosił cię na policję?
- Nie wiem. Czyli nie jesteś zła? - spytał z nadzieją.
- Hm... W sumie to nie - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się lekko.
- Ty jesteś idealna.
- No wiem - zaśmiałam się.
- I do skromna - zawtórował mi. - Luna, gdybyś umarła ja bym chyba popełnił samobójstwo - zaczął. - Nie umiem bez ciebie żyć. Wiem, że powinien wcześniej zapytać i do tego ten szpitalny klimat, ale... zostaniesz moją dziewczyną?
- Oczywiście, że tak.
Brunet uśmiechnął się szeroko, po czym pocałował mnie wolno. Oboje w tym pocałunku chcieliśmy jak najlepiej pokazać swoje uczucia.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Oparliśmy się nawzajem o czoła.
- Kocham cię - wyszeptał chłopak.
- Ja ciebie też - musnęłam jego usta swoimi. - A teraz powiedz mi jakim cudem po tej waszej bójce Ramiro wylądował w szpitalu, a ty masz tylko podbite oko? - zapytałam, odsuwając się lekko i śmiejąc się.
- No wiesz... Ćwiczyło się trochę - uśmiechnął się po nosem.
- Ty ćwiczyłeś? Prędzej świnie zaczęłyby latać niż ty będziesz ćwiczył.
- A nie wierzysz?
- Nie - wystawiłam mu język.
- W takim razie muszę ci udowodnić w inny sposób - oznajmił, nadal się uśmiechając.
Zaczął ściągać koszulkę, a ja zmarszczyłam brwi. Na szczęście nikogo innego nie było w tej sali.
Po kilku sekundach ujrzałam jego odsłonięty brzuch. Był idealnie wyrzeźbiony.
- Uważaj, bo ci ślinka pójdzie - zaczął się śmiać, a ja spaliłam buraka.
- Bardzo zabawne.
- Wiem, ale nie obrażaj się - powiedział. - Nie krępuj się, tylko ty będziesz to widzieć - dodał i puścił mi oko. - No nie licząc mojej mamy. - zachichotałam na jego słowa.
____________☺☺☺☺☺____________
Hejka!
Chciałam was zapytać czy przeszkadzałoby wam, gdyby były przekleństwa. Pytam się, bo wiem, że niektórzy nie lubią wulgaryzmów.Ten rozdział został poświęcony Lutteo. Dużo osób czekało na ten moment i w końcu się doczekało!
Rozdział pisany na telefonie. Przepraszam, jeśli nie zauważyłam jakiegoś błędu.
<(W)eronika>
CZYTASZ
Inna Luna |Soy Luna|
FanfictionPo pewnym wydarzeniu szestastoletnia Luna zamyka się w sobie, zmienia swój charakter, styl, a nawet coraz rzadziej robi to co kocha. Czy odmieni ją miłość? " - Zwolnij! - krzyczę przerażona, na co on zaczyna się śmiać. Po chwili widzę białe światło...