Rozdział 26

1.1K 70 12
                                    

- Cześć, Kelnereczko - przywitał się ze mną Matteo i pocałował mnie w policzek. - Jak się czujesz?

- Mogło być gorzej - stwierdziłam.

Spojrzałam na niego. Był ubrany w bordową koszulę i czarne rurki, lecz coś mi nie pasowało - miał siniaka pod okiem.

- Co ci się stało? - zapytałam.

- Em... Potknąłem się i upadłem na twarz...

Nie uwierzyłam mu.

- Matteo, proszę, powiedz mi prawdę - spojrzałam w jego oczy.

- Dobrze, ale obiecaj, że nie będziesz zła - unikał kontaktu wzrokowego.

- Nie mogę ci tego obiecać, póki nie wiem o co chodzi.

- Luna...

- Powiedz o co chodzi!

Kiwnął głową i usiadł obok mnie na łóżku.

- Więc... Ja... Przepraszam - spuścił głowę.

- Zanim będziesz przepraszać, powiedz co się stało.

- Gdy wczoraj od ciebie wyszedłem byłem zdenerwowany, słysząc co ci zrobił Ramiro. Jeszcze usłyszałem jak lekarz rozmawiał z twoimi rodzicami o tym, że przez niego w najgorszym przypadku mogłaś umrzeć... Chciałem się przejść i uspokoić nerwy, lecz po drodze trafiłem na tego debila. W momencie, w którym miałem odejść, on zaczął szydzić z tego wszystkiego i mówił... - przerwał, patrząc na mnie, jakby szukał potwierdzenia czy chcę to dalej słuchać. Kiwnęłam głową na znak, żeby kontynuował - i mówił, że wolałby, żebyś podczas wypadku umarła, że dla każdego byłoby wtedy lepiej... Wtedy nie wytrzymałem i mu przywaliłem. Zaczęliśmy się bić. W końcu jakiś gość wezwał policję i Ramiro pojechał do szpitala. Stwierdził, że nie zgłosi mnie na policję - Król Paw skończył mówić, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.

- Rozumiem, że nie wytrzymałeś i go pobiłeś - odezwałam się po kilku minutach - Dlaczego nie zgłosił cię na policję?

- Nie wiem. Czyli nie jesteś zła? - spytał z nadzieją.

- Hm... W sumie to nie - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się lekko.

- Ty jesteś idealna.

- No wiem - zaśmiałam się.

- I do skromna - zawtórował mi. - Luna, gdybyś umarła ja bym chyba popełnił samobójstwo - zaczął. - Nie umiem bez ciebie żyć. Wiem, że powinien wcześniej zapytać i do tego ten szpitalny klimat, ale... zostaniesz moją dziewczyną?

- Oczywiście, że tak.

Brunet uśmiechnął się szeroko, po czym pocałował mnie wolno. Oboje w tym pocałunku chcieliśmy jak najlepiej pokazać swoje uczucia.

W końcu oderwaliśmy się od siebie. Oparliśmy się nawzajem o czoła.

- Kocham cię - wyszeptał chłopak.

- Ja ciebie też - musnęłam jego usta swoimi. - A teraz powiedz mi jakim cudem po tej waszej bójce Ramiro wylądował w szpitalu, a ty masz tylko podbite oko? - zapytałam, odsuwając się lekko i śmiejąc się.

- No wiesz... Ćwiczyło się trochę - uśmiechnął się po nosem.

- Ty ćwiczyłeś? Prędzej świnie zaczęłyby latać niż ty będziesz ćwiczył.

- A nie wierzysz?

- Nie - wystawiłam mu język.

- W takim razie muszę ci udowodnić w inny sposób - oznajmił, nadal się uśmiechając.

Zaczął ściągać koszulkę, a ja zmarszczyłam brwi. Na szczęście nikogo innego nie było w tej sali.

Po kilku sekundach ujrzałam jego odsłonięty brzuch. Był idealnie wyrzeźbiony.

- Uważaj, bo ci ślinka pójdzie - zaczął się śmiać, a ja spaliłam buraka.

- Bardzo zabawne.

- Wiem, ale nie obrażaj się - powiedział. - Nie krępuj się, tylko ty będziesz to widzieć - dodał i puścił mi oko. - No nie licząc mojej mamy. - zachichotałam na jego słowa.

____________☺☺☺☺☺____________
Hejka!
Chciałam was zapytać czy przeszkadzałoby wam, gdyby były przekleństwa. Pytam się, bo wiem, że niektórzy nie lubią wulgaryzmów.

Ten rozdział został poświęcony Lutteo. Dużo osób czekało na ten moment i w końcu się doczekało!

Rozdział pisany na telefonie. Przepraszam, jeśli nie zauważyłam jakiegoś błędu.

<(W)eronika>

Inna Luna |Soy Luna|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz