Rozdział 27

1.1K 67 10
                                    

Mimo, że jestem w szpitalu tylko kilka dni, czuję się jakbym tu była co najmniej 2 tygodnie. Nie lubię szpitali, choć po ostatnim wydarzeniu związanym z Matteo, polubiłam to miejsce.

- Ile jeszcze muszę tu być? - zapytałam się moich rodziców.

- Lekarz mówił, że za kilka dni, jak twój stan się nie pogorszy, będziesz mogła wrócić do domu, ale pod warunkiem, że będziesz uważała na złamania.

~~~~************~~~~

- Hej kochana - przywitała się ze mną Nina.

- Cześć - uśmiechnęłam się. - Dzisiaj na szczęście wychodzę ze szpitala. Dłużej bym tu nie wytrzymała.

- Czemu wszystko muszę się dowiadywać sama? - zmarszczyłam brwi. - Może pochwalisz się w końcu?

- O co ci chodzi?

- Jesteś z Matteo? - spytała.

- Aa... O to chodzi... Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć.

- Nic się nie stało, ale wolę to dowiadywać się od ciebie, a nie od Ramiro - spięłam się, lecz ona tego nie zauważyła. - Gdy go spotkałam był cały poobijany.

- To też zapomniałam ci powiedzieć... - przerwałam.

- Kontynuuj - powiedziała, a ja przytaknęłam głową.

Zaczęłam opowiadać całe zdarzenie z moim wypadkiem.

- A to dupek! - wykrzyknęła, gdy skończyłam mówić.

- Matteo już się nim zajął - oznajmiłam.

- Zauważyłam - zaśmiała się, a ja wraz z nią.

Kilka godzin później

- W końcu w domu... - powiedziałam, wchodząc do kuchni.

- Jak się czujesz? - zapytała moja mama.

- Dobrze - uśmiechnęłam się. - Pójdę wziąć prysznic.

- Okej, a ja przez ten czas zrobię ci coś smacznego do jedzenia. Pewnie masz już dość tego szpitalnego.

Kiwnęłam głową i poszłam do swojego pokoju. Znowu się uśmiechnęłam, wzięłam potrzebne rzeczy i ubrałam się.

Zeszłam na dół. Już na schodach poczułam pyszny zapach. Ruszyłam w stronę drzwi. W pomieszczeniu nikogo nie było. Na stole leżał talerz z naleśnikami, sok pomarańczowy i kartka. Podeszłam do stołu i podniosłam kartkę.

"Wyszłam do sklepu, smacznego.
- Mama"


Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Postanowiłam poprzeglądać internet. Zauważyłam, że mam nieodebraną wiadomość.

Od : (Nie)znajomy

Już w domu, piękna?

Znowu? Myślałam, że to już koniec. Choć mogłam się domyślić, że on tak łatwo nie odpuści.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je. W drzwiach stał mój chłopak. Jak to fajnie brzmi - mój chłopak.

- Cześć, Królu Pawiu - uśmiechnęłam się szeroko, co odwzajemnił.

- Cześć, Kelnereczko - poszedł do mnie, uważając na gips na mojej ręce, złapał moją twarz w ręce i pocałował mnie. - Dzisiaj idziemy do Rollera - oznajmił Matteo, nie zmieniając pozycji.

- Ah tak? - droczyłam się z brunetem.

- Tak - powiedział. - Mam cię w inny sposób namówić?

Kiwnęłam głową i powiększyłam uśmiech.

Jeszcze bardziej się do mnie zbliżył. Nasze klatki piersiowe się ze sobą zderzały. Wpił się w moje usta. Zaskoczona jęknęłam. Chłopak wykorzystał to i dołączył język. Walczyłam o dominacje, lecz on nie dał mi prowadzić. Czułam się jak w niebie.

Nagle usłyszeliśmy jak ktoś kaszle. Oderwaliśmy się od siebie. Obok nas stała moja mama. W rękach trzymała zakupy. Zarumieniłam się, a Matteo zaczął drapać się w kark.

- Em...  - zaczęłam, lecz nie wiedziałam co powiedzieć.

- Nie zabronię się wam całować, ale po pierwsze, nie róbcie tego w drzwiach, a po drugie nie chce mieć jeszcze wnuków - powiedziała wolno, a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam.

- Mamo... - jęknęłam zażenowana.

- Idźcie już i żeby mi się nie powtórzyło, że wracam do domu i widzę jak się obściskujecie w progu.

___________☺☺☺☺☺_____________

Od razu mówię, że nie będzie w tym opowiadaniu scen +18, ewentualnie takie pocałunki jak w tym rozdziale.

~~<(W)eronika>


Inna Luna |Soy Luna|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz