- Wasze zadanie jest dziecinnie proste - zaczął flash - macie znaleść i rozbroić bombę ukrytą w puszczy amazońskiej . Bomba ma być chroniona przez wojsko ,więc radzę uwarzać - to chyba było kierowane do mnie - start za 20 minut - powiedział odchodząc. Świetnie mam 20 minut a gotowa będę w kilka sekund to co mam robić orzez następne ok 19 minut ? Dobra spakuje ten plecak . Włożyłam tam 8 butelek wody , ok 20 kanapek i batoniki proteinowe . Czyli standard. Jak to wszystko zmieściłam ? Odpowiedź jest prosta mam pojemny plecak.
Gdy byłam gotowa stanełam pod bio rakietą i czekałam na resztę towarzystwa. Wally zjawił się parę sekund po mnie więc zaczeliśmy jakrze intrygójącąbrozmowę o kastracji świń. Mieliśmy to na biologi przed wakacjami i napeawdę mnie to rozwaliło . Śmiałam się z tego pół dnia ,a Wally opłakiwał jak on to stwierdził " poległych towarzyszy ". Po chwili zjawiła się reszta naszej drużyny , weszliśmy do bio rakiety. Lot ma trwać 4 godziny. Długo.... Jak nie zasnę to będę marudzić. Dotego jeszcze nie możemy się pojawić za blisko ba nas namieżą więc wylądujemy 2 km dalej. Deznadzieja. Ułożwyłam się się wygodnie na fotelu i zamknęłam oczy. Może uda mi się przespać...
Wiercę się na fotelu bio rakiety od 15 minut i niemogę zasnąć. Większość w sumie już to zrobiła. Nie spsał tylko Conner i Wodnik. Zdenerwowana wstałam i podeszłam do plecaka. Wodnik obserwował to co robię tak samo jak Superboy. Włorzyłam rękę do plecaka i zaczełam w nim grzebać.
- już jesteś głodna? - zapytał cicho Superboy.
- nie - powiedziałam dalej przekopując plecak.- OOo mam - powiedziałam wyjmując bluzę z długim rękawem z plecaka. Chłopaki patrzyli na mnie dziwnie. Mniejsza. Wziełam bluzę, złożyłam ją w kostkę i położyłam się na podłodze z moją prowizoryczną poduszką, poczym zamjnełam oczy i zasnełam.
Poczułam jak ktoś szturcha mnie w bok. Automatycznie poderwałam się do pozycji skojącej otwierając oczy. Miałam już się rozpędzić i udeżyć w przeciwnika ale ktoś złapał mnie za ramię. Obruciłam się w tamtą stronę. Wally, no bo kto inny.
- nienawidzę jak mnie tak buszisz - powiedziałam wyrywając moją rękę z jego uścisku.
- wiem dlatego ...
- Mały przestań to nie czas i miejsce, zaraz lądujemy - przerwał mu Wodnik. Wziełam z podłogi bluzę i włożyłam ją do plecaka. Czemu tak reaguję jak szturcha się mnie w bok? Nie wiem taki dziwny nawyk, nawet nie wiem skąd się wziął . Megan kazała mi usiąść w fotelu co też zrobiłam. Jeszcze pół godziny ,dwa kilometry , ok. 30 minut na zorzbojrnie bomby i wracamy do domu na pierwszy dzień w szkole. Nie żebym się cieszyła z tego że muszę iść do szkoły ,ale Wally'ego to denerwuje. Tak lubimy się dręczyć. Jak to rodzeństwo. EJ a propo rodzeństwa
- macie rodzeństwo? - zapytałam z ciekawością w głosie
- co? - zapytali wszyscy naraz .
- no pytałam czy macie jakieś rodzeństwo? - powtórzyłam, czego nie lubię .
- nie - powiedział krótko Robin odwrscając się w stronę szyby
- jestem klonem supermana więc raczej nie - powiedział Superboy.
-ja mam siostry na Marsie - powjedzjała marsjanka. Fajnie zna mój ból z Wallym. Odwruciłam się w stronę wodnika.
- nie ,ale może powiesz co cię natchneło na to pytanie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, cwaniaczek
- nie wiem czasem moje pytania bywają dziwne - odparłam wzruszając ramionami. Potem wymieniliśmy wszyscy ze dwa zdania i spowrotem wszyscy powarzni. Eee za jakie grzechy. Nie lubię ciszy, a fotele bio rakiecie nawet nie skrzypią, więc nie ma jak drażnić resztę drużyny.
Time skip
Jesteśmy już w puszczy. Mamy wolno chodzić, a mnie i małemu zabronili biegać. Więc co, idziem pieszo już 2 godzinę a to dopiero połowa drogi. Muszę przyznać że ładnie tu. Dużo drzew, krzewów, innych roślin, gdzie nie gdzie jakaś rzeka.... Mogła bym tu zamieszkać. Marsjanka już nas połączyła i muszę przyznać że to dziwne uczucie. Mniej więcej tak jakyś był chory psychicznie, niebędąc chorym psychicznie. Taaa masło maślane. A tak na marginiesie to coś nietak z Megan, chyba tylko ja to widzę, ale wygląda słabo. Ciekawe czy to spowodowane innym klimatem, czy zmianą ciśnienia? A może jest chora?
~ to co postój? ~ usłyszałam w głowie głos wodnika. Odrazu się zatrzymałam i na niego spojżałam. Megan to dobrze zrobi .~ jestem za ~ powiedziałam jako pierwsza. Zaraz po mnie przytakneli wszyscy inni. Podzieliliśmy się zadaniami. Ja, mały i wodnik idziemy po wodę, a reszta prubuje rozpalić ognisko. Wodnik szedł przodem, a ja i mały zaraz za nim rozmawiając cicho na kolejny genialny temat, a jest nim jak powstaje czerwony barwnik. Nie chcecie znać przebiegu tej rozmowy, wierzcie na słowo. Po ok 20 minutach znaleźliśmy wodę. Napełniliśmy nimi butelki które dał nam wodnik i wruciliśmy na miejsce w którym się rozdzieliliśmy. Wszyscy siedzieli już na powalonych pniach wokój ogniska. Podaliśmy wszystkim wodę. Megan chyba najszybciej (po nas oczywiście) oprużniła butelkę. A ja dopiero teraz sobie przypomniałam że marsjanie nie lubią wysokich temperatur, a tu jest 35 stopni. No pewnie temu jest słaba. Po niedługiej ciszy zaczeliśmy rozmowę, wiecie taką luźną. Zjedliśmy coś, wypiliśmy wodę, zgasiliśmy ognisko i poszliśmy dalej. W pewnym momencie usłyszaliśmy cichy huk, jakby przeskok jakiegoś mechanizmu. Stanęliśmy w miejscu i popatrzeliśmy na siebie. Robin był cały blady. Podeszłam bliżej i zamarłam. Robinek stał na minie...
CZYTASZ
rudy duet - nawet najszybsi bywają za wolni
Fanfictionbliźniaki West to jedne z najszybszych osób na ziemi. Szybszy jest tylko flash. Jednak czy ta dwójka poradzi sobie w nowym środowisku? Czy po mimo tak długiej rozłąki bliźniaki będą funkcjonować jak dawniej? Czy Wera zaprzyjaźni się z przyja...