kieszonkowe ABC , czyli jak rozbroić bombę cz.2

961 62 0
                                    

Zamarłam.  Robin stał na minie.  Ja pierdzu.  Jak się ruszy to wyleci w powietrze.  ~ co jest?  ~ zapytał Superboy ~ Robinek stanoł na minie,  mały?  ~ odwruciłam się w stronę brata. ~ kieszonkowe ABC? ~ zapytał, a ja przytaknełam głową.  Raz dwa rozbroimy minę tylko trzeba spełnić dwa warunki.  Jak się nie uda zginiemy wszyscy ~ dobra wszyscy stają pod tamtym drzewem ~ pokazałam ręką  w stronę drzewa które było dość daleko.  Nikt nie rozumiał  o co chodzi, ale wszyscy posłusznue wykonali to o co prosiłam.  Stanęliśmy z Wallym kawałek za Robinem.  Kiwneliśmy z małym głowami i szybko pobiegliśmy w stronę Robina.  Chwyciliśmy go za ramiona i od biegliśmy . Usłyszeliśmy tylko wybuch  a siła wybuchu  sprawiła że się potknęłam. 

- to był ten wasz plan?  - zapytał zły. 

- równie dobrze mogłeś wybuchnąć - powiedziałam wstając

- wszystkie miny tak rozbrajacie? - zapytał Superboy

- tak - odpowiedzieliśmy z Wallym w tym samym momencie.  To się rodzinne synchro nazywa.  Czasem zdaża się że musimy wszystko w tym samym czasie.  Nieźle nie? 

Time skip

Jesteśmy już na miejscu . Siedzimy ukryci w krzakach.  Założyłam  gogle  i przybliżyłam sobie widok na bombę.  Przyjżałam się jej dokładnie. ~ mamy problem ~ zakomunikowałam w myślach.  Wszyscy spojżeli na mnie a ja kazałam bratu założyć gogle by sam zobaczył   a reszcie zaczełam tłumaczyć ~ to nie jest bomba ~ powiedziałam ~ w takim razie co? ~ zapytał klon supermana  już mu miałam odpowiedzieć ,ale Wally mnie uprzedził ~ genetator wstrząsów sejsmicznych ~ powiedział podobnym tonem do mojego.   Wszyscy spojżeli na nas.  Nie bardzo wiedziałam o co chodzi ~ ale dacie radę unieszkodliwić? ~ zapytał robin  . Spojżałam na brata,  zrobił to samo i się uśmiechneliśmy ~ jak nie my to kto? ~ zapytaliśmy w tym samym momencie.   Wodnik rozdzielił nam zadania.   Ja i Wally mamy się dostać do generatora i go unieszkodliwić kiedy reszta zajmie się wojskiem. 

Czekaliśmy tylko na znak od Wodnika.   Najpierw spróbowaliśmy zrobić to po cichu odłuszając strażników, ale nie wyszło.  Marsjanka szybko powaliła kilku gości a zaraz po tem do akcji wkroczył robin i Superboy.  Wodnik zajoł się strażnikami najbliżej sprzętu ,poczym dał nam znak że możemy wchodzić.    Wally zaczoł coś wpisywać na klawiaturze a ja go osłaniałam powalając podchodzących żołnieży.  Po pewnym czasie zaczeli do nas strzecać . Wszystkie naboje odbijałam przez ścianę wiatru . Sprzęt zaczął się powoli nagrzewać . Niedobrze, a nawet bardzo ~ mały błagam powiedz że go przypadkiem nie odpaliłeś ~ powiedziałam do brata w myślach ~ dobra nie powiem~ odpowiedział~ Wally!  ~ usłyszałam krzyk pozostałych członkówów zespołu.  Spojżałam na  zegar.  Był ustawiony na czasówkę którą mój brat przyśpieszył.   Została minuta a mały grzebie coś w układzie sterowania.  Robin i Megan pokonali ostatnich przeciwników.  Wszyscy zebrali się przy maszynie.  ~ ej jak się chce wszystko wyłączyć to czerwony czy zielony kabel ?~ zapytał mój brat.  Po mojej minie   było widać że nie mam ochoty na takie żarty.  Widzę że żartuje.  Do detonacji 15s.  ~ Mały jak zaraz tego nie wyłączysz i przez ciebie zginiemy to obiecuję że zmartwychwstanę,  ożywię ciebie i przypierdole zniczem ~ zagroziłam. Chyba potraktował to powarznie bo  odrazu  wyrwał właściwy kabel.    Udetchnełam z ulgą. 

Niestety jeden z tych żołnieży zdążył dojść do siebie i dorwał suę do pistoletu.  Sorry karabinu.   Zanim się zoriętowałam o się stało,  poczułam rozrywający ból na całej nodze.  Jęknełam klękając na jedno kolano,  po chwili ułyszałam krzyk brata i zobaczyłam jak upada, tylko że on na drugą nogę.  Robinek dostał w brzuch a Megan prawie dostała w głowę.  Superboy szybko go powalił.  Dopiero teraz spojżałam na nogę.  Flash mnie zabije.  Conajmniej 15 kulek.  Cornner wziął Robina za ręce, a ja podeszłam do brata.  Założgliśmy sobie ręce na barki i tak się podpierając ruszyliśmy do bio rakiety.  Jest  18   a do domu 4 godziny drogi.  Razem z bratem straciliśmy dużo krwi.  Jak tylko weszliśmy do rakiety Wally usiadł na fotelu ,a ja położyłam się na podłodze.   Czułam jak oczy same mi się zamykają.  Jak się prześpię to nic mi nie będzie nie? A zresztą i tak po chwili usnęłam.

Obudziłam się w .... EJ to nie jest część szpitalna?  Wstałam  z łóżka.  Na całej nodze miałam  bandzaż.  Flash mnie zabije,  pewnie już szykoje nażędzia zbrodni.   Spojżałam na zeganek 23:01 i moje super wyczucie.   Ej chwila jutro do szkoły.  Postanowiłam wyjść z częsci szpitalnej i skierowałam się do salonu.  Noga mnie już nie bolała.   Wally pewnie taż ma się dobrze. 

Gdy doszłam do salonu zobaczyłam całą drużynę i flasha.  Chciałam się wycofać, ale Wally mnie zobaczył.  Ech zabiję go...  Kiedyś.   A tak wogóle miał tak samo opatrzoną nogę jak ja, a robin miał bandaż na brzuchu.  Podeszłam tam i usiadłam na oparciu.  O dziwo flash nie miał wyrzutów  , więc chwilę pogadaliśmy  ,a ja o 23:48 szturchneł brata że trzeba do domu, bo jutro do szkoły.  Z wielkim bólem wstaliśmy pożegnaliśmy się i poszliśmy do domu.

Do domu weszliśmy powoli i po cichu licząc że mama nas nie zauwarzy ,ale niestety zauwarzyła.  Spojżała na nasze bandaże i założyła ręce na piersi.  Szybko jej wyjaśniliśmy co się stało, a potem poszliśmy do pokoi spać.

Rano zrezygnowana wstałam i jęknełam głośno.  Moi kumple z ligi będą się świetnie bawić na plaży a my co?  Musimy zapier***ać do szkoły.  Poszłam do szafy ,wyjęłam czerwoną koszulkę z nadrukiem czarnego faka,  czarne szorty,  glany a do tego moją czapkę którą ubrałam daszkiem do tyłu.  Potem zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na śniadanie.  Usiadłam przy stole i zaczełam jeść kanapki.  Po chwili zjawił się Wally.  Jedząc prubował mnie przekonać że jeszcze zdążymy na plażę,  a ja prubuje mu wytłumaczyć że tak nie będzie.  Koniec końców po zjedzeniu poszliśmy po plecaki i pobiegliśmy do szkoły.  Jak ja nie lubię tego miejsca,  w szczególności że  muszę udawać ułoma.  Wally też ale to przykre.  Nawet nie możemy się popisać.   A robin i reszta teraz sjedzi na plaży...  Wiecie co?  Zazdrosna jestem.   No cóż trudno...  Wchodzimy do tej budy zwanej  szkołą...

Time skip 2

Właśnie wchodzimy z Wallym do teleportera.  Wally jest ubrany jak na plażę a mu tłuamczyłam że już nie pójdziemy.  Będąc w górze mój brat zaczoł się drzeć na całe gardło

- siemka ludzie przybywa maestro Wally!  - szłam zaraz za nim.  W końcu się potknął z czego  byłam zadowolona i w sumie zaczeła bym się śmiać, ale zobaczyłam powarzne i jednocześnie uśmiechnię te twarze zespołu i ligi.  Odrazu spowarzniałam.  Wally podniusł się do pionu a w tedy wodnik się odsunoł ,odsłaniając nam młodą dziewczynę...

rudy duet - nawet najszybsi bywają za wolniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz