koniec

921 59 15
                                    

Zabije tego rudego patafiana. Pobiegła do domu , potem mama dzwoni że jej nie ma i mam do niej dzwonić. Potem dzwonimy wszyscy i nie odbiera. Dotego mam złe przeczucia czyli coś jej jest. Siedzę w gorze sprawiedliwości i szukam jakiś informacji , gdzie mogła by być.

- Mały Flash zbierz wszystkich obecnych w górze , mają się tu stawić natychmiast - powiedział batman który pojawił się za mną totalnie z dupy. Mimo iż się wystraszyłem pobiegłem do salonu gdzie siedzieli wszyscy poza moją siostrą i robinem .

- Batman kazał się stawiś w sali odpraw - powiedziałam i skierowałam się do drzwi

- komu ? -zapytał wodnik . Westchnołem i na niego spojżałem

- wszystkim -powedziałem i jak na zawołanie wszyscy wstali i ruszyli za mną do sali odpraw. Staneliśmy przed batmanem

- w okolicy opuszczonego miasta Catwood całkiem niedawno wybuchła bomba , Flash i Superman sprawdzają już miejsce wybuchu ,ale wyvm też się tam wybierzecie i sprawdzicie ,miasto . Szukacie informacji typu czy jest tam coś cennego co można by było chcieć wysadzić zrozumiano ? - kieneliśmy głowami o ruszyliśmy się przebrać .

Po upływie 5 minut wszyscy byli gotowi. Weszliśmy do bio rakiety i wyruszyliśy w stronę miasta. Miałem wrażenie że coś bardzo złego stało się mojej siostrze. Obym się mylił. Po drodze bie rozmawiakiśmy . Karzdy był pogrążony w swoich myślach. Mnie poza tym czy coś stało się z moją siostrą ,zastanawiałem się gdzie robin. Zwykle nie przegapia misji. I mamy kolejną rzecz z seri dziwne ,niewykluczone że może kiedyś o to kogoś zapytam.

Zanim się obejżałem byliśy na miejscu . Wszyscy wyszliśy z bio rakiety i zaczeliśy się rozglądać. Przeszukaie tego miasta trochę nam zajmie ,tym zwłaszcza że jest duże i dużo rzeczy może się skrywać pdod gruzami starych domów. Praca conajmniej na trzy dni. Westchnąłem zirytowany tym faktem.  Spojżałem na resztę.  Też im im się nie uśmiechało.  Wodnik podzielił nas na dwie grupy,  bo uznaliśmy że rak będzie szybciej .

Time skip

Ja, i Artemis jak narazie nie przeszukaliśmy nawet  1/4 naszego obszaru.  Nastomiast ja z karzdą chwilą coraz dziwniej się czułem,  a to bardzo zły znak.   Weszliśmy właśnie da dach jakiegoś budynku  . Podeszłem do krawędzi i znalazłem całkiem pokaźną dziurę po wybuchu.

- Artemis - zawołałem do blondynki.  Odwruciła się do mnie bez słowa- chodź zobacz

Powiedziałem spokojnie,  wskazując głową dziurę.  Dziewczyna podeszła do mnie i stanęła obok . Przez chwilę stała patrząc  na dziurę. 

- coś nieźle wybuchło... - sptwierdziła patrząc  na to wszystko - z dołu pewnie to inaczej wygląda...

- pewnie tak....  Idziemy dalej?  - zapytałem  wskazując schody.  Blondynka kiwnęła głową i zwszliśmy na dół.  Przebadaliśmy ulicę i trzy kolejne budynki,  grorzące zawaleniem.    Taaa niech jeszcze mnie się coś na łeb zwali,  wtedy Wera mnie udusi  . Jak nie gorzej . Chciałbym pozbyć się tego dzwnego uczucia że coś się stało.  Z rozmyślań wyrwał mnie głos batmana w słuchawce przy uchu

- wszyscy natychmiast do bazy i to bez dyskusji - powiedział i na tym temat się skończył  . Spojżałem na Artemis.   Chwilę nam zajmie dojście do bio rakiety.  To znaczy jeśli będziemy iść .   Mało się zastanawiając podbiegłem do  Artemis  wziąłem ją na ręce i nie czekając na jej zgodę lub sprzeciw pobiegłem do bio rakiety.  Muszę przyznać że jest strasznie lekka.  Po paru sekundach postawiłem ją na ziemi.   Szykowałem się na to że  na mnie krzyknie

- dzięki - powiedziała i uśmiechnęła się.  Zdziwiłem się ale też się uśmiechnąłem.  - ale następnym razem uprzedzaj! 

Krzyknęła  i  wtedy pojawiła się reszta towarzystwa.  Bez słowa weszliśmy do bio rakiety i polecieliśmy do góry. Na miejscu była cała liga sprawiedliwych. Jak tylko wyszliśmy wszyscy spojżeli na nas dziwnie.  Spojżeliśmy po sobie i podeszliśmy bliżej.  Dopiero teraz zauwarzyłem że wszyscy byli smutni. 

- hej , chcieliście żebyśmy wrucili to jesteśmy ,co wy tacy smutni ? - zapytałem na tyle szybko by zdążyli mnie zrozumieć.

Wszyscy spojżeli na Flasha , który wyglądał najgorzej.   Spojżał na nich i westchnął. Wyszedł przed sprawiedliwych i stanął przed nami.  Spojżałem na twarze przyjació na których malowało się zdziwienie. Zwykle to batman mówił co chciał ,a teraz nagle wychodzi Barry. Kiedy miał zacząć mówić, zamknął usta i pokiwał głową.  Zrobił tak ze trzy razy.

- No więc ...- zaczął w końcu - ściągneliśmy was tu spowrotem , bo musicie coś wiedzieć - powiedział a my spojżeliśmy na siebie pytająco . Po chwili wzrok przenieśliśmy na Flasha - Kid i Ribin byli na miejscu tego wybuchu, obydwoje zostali przeniesieni do szpitala w ciężkim stanie , ale ... Wery nie udało się już uratować

Powiedział a ja byłem przekonany że żartuje . Jak to nie udało się uratować ?  To nie możliwe . Zawsze pakowała się w kłopoty ,robiła krzywdę  a zawsze wracała do siebie. To niemożliwe. Nie nieprawda ona żyje a  Flash robi sobie jaja.  Spuściłem wzrok i zacisnąłem ręce w pięści . To niemożliwe...

- przykro mi Wally -powiedział i poklepał mnie po ramieniu po czym się oddalił.

Ona nie .... to niemożliwe . Obiecała że drugi raz nie odstawi takiego numeru .   Obiecała zaraz po tym jak się obudziła.   Dlaczego ona ? Przecież .... i tak dużo przeszła a teraz jeszcze to ?   Nie wierzę . 

Poczułem czyjąć rękę na ramieniu. Podniosłem głowę i zabaczyłem Artemis.   Rozejżałem się dookoła. Wszyscy się już rozeszli.  Blondynka patrzyła na mnie ze współczuciem. 

- Wally... ja wiem że ci ciężko i nie będę się nad tobą użalać bo wiem że tego nie chcesz i że niepotrafię sobie wyobrazić jak moszesz się teraz czuć ,
ale chcę żebyś wiedział je jest mi naprawdę bardzo przykro - powiedziała z trudem powstrzymując łzy .

Odruchowo ją przytuliłem.  Dziewczyna nie protestowała i po chwili odwzajemniła uścisk.    Ma rację nie chcę żeby się nademną użalali ,bo to i tak nic nie da . Po chwili zadzwonił mój telefon. Puściłem dziewczynę i wyjąłem telefon. Mama

- mamo spokojnie zaraz będę -powiedziałem w odpowiedzi usłyszałem szloch i się rozłączyłem. Spojżałem na Artemis.  - dzięki

- nie masz za co - poiedziała a ja skierowałem się do platormy Z.E.T.A . Pezeniosłem się i pobiegłem do domu.  Czeka, mnie trudny okres.  Teraz już nic nie dędzue takie samo...

rudy duet - nawet najszybsi bywają za wolniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz