niewidzialny ktoś

845 57 6
                                    

Mały i ja dotarliśmy do góry.  Brat co prawda musiał mnie prowadzić bo jeszcze nic cie widzę, ale wywaliłam się tylko dwa razy przez całą drogę więc jest spoko.   Co mnie zdziwiło,  było wyjądkowo cicho.  Wally też się słowen nie odezwał.  Szturchnełam go w ramię.

- Wally co ty... - i tu zakrył mi usta dłonią.  O co mu chodzi.  Postanowiłam wsłuchać się w ciszę.  Nic poza naszym oddechem nie było słychać.   Znowu go szturchnełam, ale tym razem po to by wziął rękę.  Zrobił to niemal odrazu.  Mrugnełam i akurat w tedy mroczki zaczeły mi pomału znikać.

- ty brat...jest lepiej kolory widzę - szepnęłam do niego

- fajnie ,ale za cicho tu,  rozdzielamy się czy... - zaczoł szeptając ale nie dałam mu dokończyć

- głupi jesteś,  to że jest lepiej nie znaczy że masz mnie zostawiać samą na pastwę tej góry - szepnęłam . Wally tylko westchnął i pociągnął mnie za ramię w stronę...  Chyba salonu.  Po chwili zobaczyłam coś zielonego,  czyli to napewno salon.  Stanęłam obok kanapy...  O ile to kanapa.  Nagle usłyszałam krzyk

- Kid uwarzaj! - jak na komendę pobiegłam do przodu.  To był Robin. Na szczęście ani ja ani Mały nie zmienialiśmy stroju.  Mrugnełam kilka razy, by widzieć chodź trochę wyraźniej.  Nic z tego.  Przeklnełam pod nosem i stwierdziłam że ktoś za mną stoi.   Ładnie miałam podciąć przeciwnika,  nie spodziewał się tego.

- ała!  Za co?!  - UPS to robin.  AJ wpadka.

- sorry, ale nie bardzo widzę - powiedziałam wyciągając rękę w jego stronę.  Chwycił ją i wstał.  Po chwili coś do mnie podbiegło.  Wally tylko on tak biega.

- stary po co pisałaś że potrzebujesz pomocy?  Góra jest pusta - powiedział Wally.

- no właśnie nie,  po górze sprawiedliwości, grasuje jakiś dziwny niewidzialny stwór.  Nie wiemy czego chce, ale chwilę po tym jak wysłałem wam SMS zablokował wszystkie wyjścia poza stacjami ZETA i zakłuca połączenia.  Nie mamumy internetu,  zasięgu, komunikatory nie działają.  Jesteśmy odcięci - powiedział.  I co teraz?  Faktycznie mamy przerąbane.

- A reszta drużyny  ? - zapytał Wally  .

- złapana i unieszkodliwiona - powiedział smętnie.  Jemu chyba nie chodzi o to że...  Nie napewno nie.  Poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach

- Ale spokojnie,  wszyscy napewno żyją - powiedział odrazu.  Odetchnęłam z ulgą.  Pomrugałam by pozbyć się łez.

- musimy ich znaleść  ,zanim coś im zrobią - powiedziałam

- tak ,ale obecnie niebardzo się przydasz kreciku - powiedział Mały.  No nie ma jak poparcie w rodzinie nie?

- Wally ma rację, ale jeśli Kid będzie tu tylko siedzieć to ją złapią....

- i zaprowadzą do reszty - przerwałam robinowi w połowe zdania.  Podejżewam że teraz robin zastanawia się czy to dobry pomysł, a Wally zabija go wrzokiem.

- ryzykowne wiem, ale może się udać - powiedziałam  pewnie . I nastała chwila ciszy . Nikt się nie odezwał.  Usiadłam na kanapie, którą ledwo widziałam i zaczełam się bawić palcami.  Oj ale mnie głowa boli.  Po chwili usłyszałam kroki.  Idą sobie? Prubowałam ich dostrzec, ale mi nie wychodziło.  Dlaczego akurat dzisiaj musiał mnie ten dziwny facet popchnąć na ścianę.  To co powiedział robin sprawiło że jestem śpięta i nie czuję się bezpiecznie.   Takie troche Paranormal activity  . I akurat teraz musiałsm sobie przypomnieć ten horror? 

Usłyszałam jak coś się przesuwa.  Na szczęście nie widzę. Postanowiłam się nie ruszać.  Poczułam czyjś oddech na szyji.  To też zignorowałam.   Co nie znaczy że się nie bałam.  W duchu sikam ze strachu.  I w tedy ktiś mnie walnął.  Upadłam na ziemię.  W ułamku sekundy podniosłam się do pozycji stojącej i pobiegłam gdziekolwiek.  Dwa zakręty nic się nie działo, ale niestety trzeciego nie wyczułam i wladłam na ścianę.  Boli, bardzo boli.  Upadłam na podłogę.  Podparłam się na przedramieniu i jękłam z bólu.  Nie mogę ruszać nogą.  Cieszę się że nie widzę bo boje się że jest wygięta w nienaturalny sposób.  Napewno jest złamana i rozcięta.  Jeśli chłopaki mnie nie znajdą to mam dwie opcje śmierci.  Pierwsza to taka że się wykrwawie a druga to taka że to coś mnie zabije.  Jak mam być szczera to wolę te drugą opcję ,byle by szybko.

Nie wiem ile tu leżę,ale po pierwsze jest mi strasznie słabo, a po drugie to nadal nie widzę.  Fajnie, kid najszybsza dziewczyna na świecie zginie przez ranę na złamanej nodze i w pół ślepa.  Gratulacje Kid.  Po chwili usłyszałam kroki.  Nie miałam już siły spojżeć w tamtą stronę.  Po prostu zamknęłam oczy i odpłynełam...

Perspektywa Wally'ego

Udało nam się przed chwilą pozbyć tego czegoś.  Do tej pory niewiem jak to nazwać.  W sumie to nawet nie umiem tego opisać.   Teraz zostało nam znaleść resztę ekipy.  No i Kid.  Nie wiem gdzie zniknęła, ale mam nadzieję że nic jej nie jest.
Szliśmy korytażem kiedy zobaczyliśmy Kid.  Leżała na ziemi,  nogę miała nienaturalnie zgięta, a z rany na nodze leciała krew.  Zatrzymaliśmy się  na moment piczym odrazu do niej podbiegliśmy.  Robin sparawdził funkcje życiowe.  Żyje, ale straciła dużo krwi.  Podniosłem ją i poszliśmy do części szpitalnej.  Podłączyłem kroplówkę i nastawiłem nogę.  Umiem bo nieraz trzeba było nastawić Barry'emu nogę kiedy ta niezdara leżała w śpiączce.  Kiedy byłem pewny że nic jej nie będzie poszliśmy szukać reszty.

Byli w jednym z pomieszczeń najwyżej usadzonych w górze.  Pierwszą osobą ,którą znaleźliśmy z Robinem był Conner.   Gdy tylko opuścił pokój rozwalił drzwi naprzeciwko.  W środku była Megan.  A w samym pomieszczeniu strasznie gorąco.   Też straciła przytomność . Conner zabrał ją do części szpitalnej.  W następnych drzwiach  był Kaldur. Utykał na lewą nogę, więc robin postanowił że pomoże mu iść i żebym ja znalazł Artemis.  Zajżałem do trzech pokoju obok o jej nie było.  Podeszłem do czwartych drzwi.   Czułem że jest tam zimno.  Nawet bardzo.  Szybko otworzyłem drzwi.  W środku było strasznie m zimno.  Mój organizm nie zabardzo lubi zimno.  Na ziemi leżała Artemis.  Była strasznie blada.  Szybko do niej podeszłem.  Sprawdziłem pusl.  Wzgrygneła się od mojego ciepłego dotuku. Dzięki temu miałem pewność że żyje.  Podniosłem ją i wyszłem z pokoju.  Muszę przyznać że jest bardzo lekka.  Nje pobiegnę z nią, bo za szybko by się ogrzała i mógłbym  jej zrobić krzywdę.  Z racji tego postanowiłem iść powoli.  Jej skura powoli odzyskiwała kolor.  Mam nadzieję że nic jej nie będzie.   Jestem pewnybże ten zimny pokój był szykowany na mnieni kid. Pewnie Artemis przyprowadził akurat z drugiej strony i dlatego  wrzucił ją do pierwszego lepszego pokoju.  Dlaczego tak długo siedzieliśmy u flasha,  gdybyśmy byli tu wsześniej , pewnie nic by jej się nie stało.  Chwilę potem Artemis otworzyła oczy.  Niebardzo wiedziała co się dzieje

- jak się czujesz ślicznotko? - zapytałem idąc przed siebie. 

- co się stało?   - zapytała zchrypniętym głosem. 

- już ,wszystko ogarnięte, jak się czujesz?  - zapytałem ponownie.  Nie pozwolę jej zmienić tematu. 

- chyba dobrze, zimno mi trochę - powiedziała.  Po głosie było słychać że jest zmęczona. - Wally postaw mnie dam radę iść sama- no właśnie widzę jak cię postawię to odrazu pokecisz w dół i się połamjesz.

- nie,  posłuchaj może i mnie nie lubisz, ale to nie oznacza że nie bedę ci pomagał kiedy tego potrzebujesz,  pozatym widzę że jesteś zmęczona, dotego zziębnięta dlatego dalego nie zajdziesz - powiedziałem idąc dalej.

Nie rozmawialiśmy długo, bo po kilku minutach byliśmy s części szpitalnej.  Moja siostra już nie spała ,dotego siedziała na łóżku i chyba wzrok jej wrucił, bo po jej mine widziałem że ledwo powstrzymuje się od komętarza.  Położyłem Artemis na łóżku  i pobiegłem po koc i herbatę.  Jak wruciłem Wera wybuchneła śmiechem i położyła się z wrażenia nia łóżku.  Jej śmiech zwabił resztę drużyny i członków ligi, którzy najwidoczniej już zdążyli się pojawić.  Flash jak zaboczył nogę Wery odrazu ją zagipsował.  Naklnął się przy tym bo Kid cały czas śmiała się jak głupia.  Zdaliśmy raport,  właściwie to robim zdał ,poczym ja i Wera wruciliśmy do domu.  Z tego co wiem to Artemis poszła chwilę przed nami.  Mama jak zobaczyła Were to mało co zawału nie dostała.  Zaśmialiśmy się z tego i poszliśmy do swoich pokoji.  Kiedy leżałem w łóżku dostałem dziwnego SMS od numeru prywatnego

- skoro ją kochasz,  to czemu jej tego nie powiesz...

rudy duet - nawet najszybsi bywają za wolniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz