Artemis umarła (?)

627 46 3
                                    


Powoli otworzyłam oczy. W pomieszczeniu w którym się znajduję jest ciemno.  Głowa mi pęka. Chciałam jej dotknąć ręką ,ale nie mogłam. Odwruciłam głowę w tamtą stronę. Ręke miałam związaną pasem bezpieczeństwa, drugą też.  Zaczełam się nerwowo szarpać . Nie panikuję ,ale prubuję wyrwać ręce . Chociaż jedna się przyda. Nagle zauwarzyłam postać siedzącą w kącie na niewielkim stołku.

- kim jesteś i czego odemnie chcesz ?- zapytałam szybko i w miarę spokojnie

- ja? To kim jestem nie powinno cię interesować , a czego chcę ?  Cóż .... nie mogę narazie zdradzić ci zbyt wiele ,ale  jak narazie możesz być pewna że cię nie zabiję  - powiedział powoli podchodząc w moją stronę . Dobiero teraz zauwarzyłam że trzyma nóż w ręku . Na moje nieszczęście nie mogłam mu się  przyjżeć . W pewnym momencie wbił mi w nóż przedramię - najpierw dam szansę twoim przyjaciołom i ich mentorą na znalezienie ciebie , codziennie będę wysyłał im film w któryb będę zadawał ci kolejne rany  i będę to robił tak długo aż zginiesz bo nie będą mieli pojęcia gdzie cię szukać ,a same filmy nic nie będą zdradzać ,a jak już im się uda ciebie znaleść ,zastaną martwe ,zmasakrowane ciało - powiedział przez zęby przesuwając nożem po mojej ręce. Mimo iż strasznie bolało nie krzyczałam. Nie mogę dać mu satysfakcji.

Po chwili wyjął nóż i wyszedł z pomieszczenia. Spojżałam na ręke. Wzdłuż przedramienia ciągneła się długa rana , z której ciekła krew. Prubowałam ruszyć ręką ,ale strasznie bolała. Nie ma mowy o dalszym szarpaniu się . Za bardzo boli.  Dobra Wera weź się w garść . Jakoś z tąd wyjdziesz . Problem w tym że narazie nie mam pomysłu jak się wydostać . Coś wymyślę i się z tąd wyrwę ,ale nie mogę panikować.  Nie wiem ile leżałam myśląc tak .  Straciłam poczucie czasu i zasnełam...

Miesiąc później

Nie wiem ile czasu mineło,ale nie chcę wiedzieć. Ten facet codziennie mnie katuje . Codziennie przychodzi ,mówi coś do kamery ,a potem mnie torturuje . Na różne sposoby , bije ,kaleczy ,łamie kości. Nie jestem już dawną sobą. Jestem wychudła , mam kilkanaście źle zrośniętych złamań ,na powieszchni całego ciała mam pełno blizn , pod oczami olbrzymie wory  a włosy tłuste i ubazgrane własną krwią . Już nawet nie mam sił by się bronić, a o wykonywaniu jakichkolwiek ruchów ,lub powiedzenia chodź by słowa nie wspomnę. Karzdy milimetr mojego ciała woła o jakąkolwiek pomoc, która nie nadchodzi. Boli mnie wszystko i to dosłownie .  Za karzdym razem jak słyszę otwieranie drzwi mój umysł liczy na jakikolwiek ratunek. Ma nadzieje że wejdzie ktokolwiek z naszych , robin ,Kaldur  , Wally  .... nawet Roy , ale chwilę po tym czar pryska bo do  pomieszczenia wchodzi ten facet. Już zdążyłam mu się przyjżeć. Czarne włosy ,ciemno brązowe oczy , umięśniony ,zwykle ubrany na czarno.   Znowu drzwi się otwierają. I znowu nadzieja . Jednak nie chcę patrzeć w stronę  drzwi . Zaraz poczuję ten sam ból co zawsze . Udeżenie , lub cięcie . Zawsze  tak jest . Wolała bym by mnie już zabił.   Zamknełam oczy ,szykując się na nadchodzący ból...

Perspektywa Artemis kilka godzin wcześniej

  Wery nie ma aż od miesiąca. Dotego jakiś psychol wysyła filmy na których ją torturuje. Wszyscy prubują ją namierzyć ,ale nikomu to nie wychodzi. Nie wyobrażam sobie co musi czuć Wally . Wszyscy jesteśmy przerażeni jej stanem z tych filmów ,ale Wally wychodzi z siebie . Zdążył się pokłucić chyba ze wszystkimi ,a za to flash się zadręcza że to jego wina  bo to on kazał jej iść do domu. Gdy by ją odprowadził to pewnie nic by się nie stało jak on to mówi. Ja  uwarzam że to nie jego wina . W tym momencie wszyscy siedzimy w salonie.  Wszyscy są zmęczeni . Wally siedzi na ziemi w taki sam sposób jak zwykle robi to Wera i on chyba nawet nie zdaje sobie z tego sprawy . Megan gotuje coś w kuchni , robin cały czas grzebie w komputerze a Conner i Kaldur  są pogrążeni we własnych myślach.  Ja siedzę przy blacie i popijam herbatę. Sama nie mam siły na nic. Wiele razy chciałam podejść do Wally'ego i powiedzieć że wszystko będzie dobrze ,ale nie warzne z czym się do niego nie podejdzie on i tak odpowiada fuknięciem  lub zaczyna krzyczeć.  Czekamy na dzisiejszą wiadomość od tego wariata,lecz ona nie nadchodzi. Zwykle jest punktualnie .  Zdenerwowana odłożyłam kubek z taką siłą że aż chukło. Wszyscy na mnie spojżeli ,ale  ja nic sobie z tego nie robiąc wyszłam z tamtąd. Ktoś chyba jeszcze za mną wołał ale nie zwruciłam na to uwagi.  Poszłam na sel treningową , wziełam łuk i zaczełam strzelać do celów . Strasznie jestem zła i najgorsze jest to że niewiem na co .  Muszę się wyładować na czymś  ,co najlepiej nie ucierpi.  Trafiałam w prawie karzdą tarczę.    Zaczeło ich się pojawiać coraz więcej . Teraz trafiałam w karzdą po kolei. Gdy w końcu skończyłam odkryłam że strzelałam ponad godzinę. Miałam iść do salonu ,ale  wszyscy szli właśnie w moim kierunku. A właściwie biegli. Teorytycznie pobiegła bym z nimi ,ale nie zdążyłam bo przebiegający obok Wally  złapał mnie na ręce i biegł dalej.  Zatrzymal się w sali głównej i mnie postawił

- dzięki - powiedziałam gdy mnie postawił. Nie odpowiedział tylko się niemrawo uśmiechnął . Po chwili dołączyła reszta.  Wtedy z cienia wyszedł Batman.

- udało nam się znaleść miejsce w którym możliwe że jest kid . Polecicie tam , jeśli ją znajdziecie macie ją spowadzić , jeśli nie ,wracacie do bazy  - powiedział powarznue batman . Spojżałam ukratkiem na Wally'ego z resztą nie tylko ja . W jego oczach było widać nadzieję.   Pokiwalimy głowami i ruszylimy w kierunku bio rakiety po szłam obok  małego . Jak na początku wydawał się być pewny tak teraz wyglądał jakby zwątpił.

- Wally - powiedziałam cicho chwytając go za rękę , spojżał na mnie i się zatrzymał .- napewno tam jest - powiedziałam uiechając się pocieszająco. Po chwili rudzielec mnie przytulił. Nie spodziewałam się tego ,ale chyba tego potrzebował teraz więc te go uścisnełam

- dzięki - powiedział jak już mnie puścił. Ruszyliśmy do bio rakiety i jak tylko byliśmy w środku  wystartowaliśmy.

Lot trawał około 2 godzin. Wylądowaliśmy orzed starym zniszczonym budynkiem . Miał 5 pięter i wyglądał na zawalający się. Gdy weszliśmy do środka podzieliliśmy się kto gdzie idzie . Ja miałam sprawdzić z parter .  Nic specjalnego. Przeszłam kilka korytarzy , weszłam do (zapewne ) nieużywanej już kuchni ,potem łazienka ,jakiś salon i miałam.mówić że mic nie znalazłam ,ale się powstrzymałam jak zobaczyłam schody do pownicy. Powoli do nich podeszłam i zeszłam w dół. Przedemną były drzwi . Otworzyłam je ssybkim ruchem . W pomieszczeniu było zupełnue ciemno . Nie było włącznika światła ,a ja jak na złość nie wziełam latarki . Starała się przyjżeć wnętrzu w ciemności. W środku były jakieś pudła , statyw na kamerę i stół na którym leżał dziewczyna . Głowę miała odwruconą ,ale nawet w ciemności byłam w stanie poznać te rude kłaki ,

- ej wszyscy znalazłam ją ! Jest w piwnicy - krzyknełam w myślach i do niej podeszłam .  Chciałam sprawdzić jaki jest jej puls ,ale kiedy chciałam jej dotknąć zadrżała. Spojżałam na jej twarz . Miała otwarte oczy , były zaszklone a po policzku leciało jej już kilka łez . Nie patrzyła na mnie.

- Wera , to ja, Artemis - powiedziałam cicho i spokojnie ,a dziewczyna podniosła na mnie wzrok . W jej oczach było widać radośc i ulgę . Teraz spojżałam na resztę jej ciała . Wyglądała okropnie . Miała pełno blizn i siniaków, do tego była wychudzona .

- Artemis uwarzajcie ! - usłyszałam w głowie krzyk Wally'ego ,ale zanim zdążyłam zpytać o co mu chodzi ,zostałam postrzelona w nogę. Olbrzymi ból przeszedł przez całą kończynę. Jęknełam upadając na ziemię . Odwruciłam się w stronę z któej padł strzał. Stał tam wysoki czarnowłosy facet. Pokiwał głową  z cwaniackim uśmiechem po czym powiedział

- przykro mi  ,ale wasza koleżanka jest mi potrzebna i nie pozwolę jej zabrać - powiedział i wtedy obok przebiegła żółta smuga ,która zabrała z tąd Werę . Facet oddał w jego kierunku kilka strzałów ,ale nie trafił .

- jednak pozwoliłeś - powiedziałam i sprubowałam się podnieś ,ale wtedy zderenwowany facet strzelił mi w brzuch . Upadłam po raz drugi ,chwytając postrzelone miejsce. Kilka łez poleciało mi z oczu . Facet miał strzeliś po raz  drugi ,ale upadł na ziemie . Za nim stał zdenerwowany Wally z jakimś prętem w ręce. Odłożył go na ziemie i podszedł do mnie. Ostrożnie wziął mnie na ręce ,ale mimo wszystko się skrzywiłam .

- co ty mu zrobiłeś ? - zapytałam gdy go mineliśmy .

- spokojnie żyje będzie tylko trochę spał ,zaraz będzie  tu liga i się nim zajmie - powiedział idąc przed siebie. Nie biegł tylko szedł w miarę szybko.

- co z Werą - zapytałam po chwili

- jest już bezpieczna na bio rakiecie  - powiedział . Czułam się coraz bardziej zmęczona .  Oczy same mi się zamykają. -  Artemis nie wolno ci zasnąć ,rozumiesz ...- resztę słów słyszałam jak przez mgłę. Starałam się nie zasypiać ,ale byłam zmęczona i w pewnym momencie zamknełam oczy ...

-----------------------------------------------------------------
Dum dum dum ..... ciąg dalszy nastąpi

rudy duet - nawet najszybsi bywają za wolniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz