W smutku zabłądził strudzony staruszek,
uratować go może małego szczęścia okruszek.
Nie boi sie samotności, choć same łzy lecą.
Tak trudno lądować, gdy inni nie zechcą.
Bał się życia, trzymał się od wszystkich z daleka.
Teraz juz za późno, nie ma człowieka.
Blizny i rany zdobią jego żałosne oblicze.
Ile szans odepchnął już sama nie zlicze.
Nie ma ratunku, pomocy -słowa echo rozwiało,
nikt go nie słyszy nic to nie dało.
Błędy go ścigają, zbyt wiele cierpienia,
na swoich strudzonych barkach ma do poniesienia.
Zbyt późno na żale, słona ciecz rady nie przyniesie,
nic już nie zrobi- do życia nie wniesie.
Patrzy w tył i wstyd ma za wszystko co się stało,
lecz gdy nadchodzi koniec skrucha to za mało.
Czas wielki i potężny rozlicza z każdej chwili,
za to kim jesteśmy, a nie co żeśmy zdobyli.
Smutny staruszek mokre ma policzki,
chodzi wciąż nie tam, napotykając ślepe uliczki.
Teraz siedzi już bardzo zmęczony,
już nic nie poradzi, został rozliczony.
CZYTASZ
Moja Samotnia
ПоэзияMoja samotnia Mój azyl Mój dom Ja i tylko to co w duszy mej się skryło Co teraz czuje co widze a także to co było Wszysto tu spisze i o tym zapomne O demony z mej duszy sie już nie upomne I czysta jak łza powstane od nowa Wolność i spokój o tym tu m...