Rozdział 5

37 2 0
                                    

-Amy? Amy obudź się. - dociera do mnie głos, ale jest bardzo bardzo daleko. Chyba na końcu świata. Nie chcę się budzić, tu jest mi dobrze, daleko od problemów myśli, Konrada. Niestety nie mam na to wpływu. Muszę otworzyć oczy. Gdy to robię pierwsze co widzę to siedzącego przy mnie chłopaka. Orientuje się co się właśnie stało. Kłóciłam się z nim, padał deszcz, przyznał się a ja zemdlałam. Matko, jeszcze tego brakowało, żeby bawił się teraz w mojego bohatera.

- Jak się czujesz? - pyta troskliwie głaszcząc mnie po policzku.

- Jest ok. - mówię spokojnie mimo, że zaczynam odczuwać wszystko na nowo.

- Proszę. - mówi podając mi szklankę wody. - napij się. Pewnie biegłaś kawał drogi a twoja butelka była już pusta. - mówi. Faktycznie, opróżniłam jej zawartość już na plaży nie zostawiając nic na drogę powrotną.

- Dziękuję. - odpowiadam i powoli siadam. Pomaga mi w tym.

- Możemy porozmawiać? - pyta niepewnie. - ale na spokojnie, bez krzyków i zbędnych emocji?

- Tak. To chyba dobry pomysł. - siada na fotelu obok i przygląda mi się.

- Wszystko w porządku? Jeśli chcesz to możemy to zostawić na jutro. Spotkamy się i wtedy  wyjaśnimy.

- Czuję się dobrze. - kłamie. Tak naprawdę jest fatalnie. Powtarza się sytuacja z minionej nocy. Tym razem dochodzą do tego mdłości. Konrad widzi chyba moja nieprzekonującą minę bo podchodzi do mnie i kładzie rękę na czole. Jego ręce są zbawieniem. Wiem, że nie jest dobrze bo on ma zawsze ciepłe ręce a te wydają mi się lodowate.

- Masz gorączkę. - mówi. Wiem, że ma rację. Bierze mnie za rękę. Mam nadzieję, że nie słyszy jak moje serce szybko bije. Nie wiem czy to do tego, że on tak na mnie działa czy nie uspokoiło się jeszcze po biegu.

- Ile tu leżałam? - chce wiedzieć aby wykluczyć jedna z dwóch możliwości.

- Nie wiem ale około 15 minut. - Tak to na pewno przez niego się denerwuje choć wewnętrznie jestem bardzo spokojna. Widzi, że nad czymś się zastanawiam. - Przepraszam byłaś zła, ale musiałem cie tu przynieść. Amy martwię się to nigdy się nie zdarzyło. Przynajmniej nigdy mi o tym nie mówiłaś.

- Spokojnie. - mówię nadal zamyślona. - Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś.

- Jesteś moją dziewczyną -mówi i urywa nagle zmieszany. - To znaczy - jest tego tak bardzo niepewny jak ja.

Rzucam mu się na szyję uwalniając go z tej kłopotliwej sytuacji. Całuję go niespodziewanie a on natychmiast odwzajemnia pocałunek. Odwraca mnie na plecy tak abym znajdowała się pod nim.

- Kocham cię. - szepcze i znowu go całuję.
On przesuwa się trochę dalej całując teraz moje ucho skroń i czułe miejsce które jest kluczem do mnie. Pieści moją szyję przesuwając rękę pod bluzkę i drugą kładąc na moim udzie. Ja wtapiałam palce w jego włosy.

- Jesteś piękna Amy. - szepcze mi do ucha, schodząc pocałunkami trochę niżej. - Jesteś tak cholernie piękna. - mruczy zatrzymując się chwilę na moim uchu. Potem przesuwa się na usta, muska je delikatnej, ale nie całuję ich, droczy się ze mną. W końcu znowu mogę się w niego zatopić. Daje mi chwilę na zabranie powietrza znowu wędrując po szyi.
Zastygam w bezruchu mięśnie się napinają a twarzy pojawia się wyraz bólu. Konrad natychmiast odsuwa się lekko i patrzy głęboko w oczy, szuka w nich odpowiedzi. Odpowiedzi na pytanie co mi jest.

- Kochanie. - mówi delikatnym głosem - co się stało? Zrobiłem coś nie tak? - pyta spięty. W odpowiedzi kręcę głową. Widzę ulgę w jego spojrzeniu, ale jednocześnie zmartwienie. Nie wie co mi jest, skoro nie on to co? Schodzi ze mnie i obraca mnie na prawy bok tak abym mogła na niego spojrzeć. Kuca przy kanapie i gładzi mnie po włosach.

- Amy proszę powiedz mi ci się dzieje. - mówi błagalnie.

- Nie wiem. Sama chce znać odpowiedź -mówię oddychając nierównomiernie. - Nie, umiem, oddychać. - każde słowo sprawia mi trudność. W oczach pojawiają się łzy.

- Dzwonie po karetkę. Cały czas na mnie patrz dobrze? - mówi wyciągając telefon z kieszeni. Gdy ktoś po drugiej stronie odbiera wysłuchuje regułki. Nie uda mi się chyba dobrnąć do końca. Tak jak w nocy odpływam, nie wiem kiedy, jak , ani gdzie. Ale zaznaję spokoju. Przez moment słyszę jeszcze głos Konrada woła mnie, ale ja nie potrafię nad tym zapanować, nie chce go zostawiać. Długo jestem między rzeczywistością a błogim snem, walczę nie chce w niego odpływać. Słyszę karetkę, głosy lekarzy, ktoś mnie podnosi czuję się jak bym latała. Kładą mnie na podłodze. Nie, zaraz podłoga nie ma kółek! Prawda? Czuję świeże powietrze zapach deszczu, po chwili moja skóra pokryta jest znowu zimnymi kroplami. Staram się podnieść powieki, zobaczyć co się dzieje przez moment nawet mi się to udaje. Otwieram je na ułamki sekund po czym znowu opadają, widzę lekarzy, dyskutują o czymś pewnie o mnie albo o wczorajszym meczu. Jest też Konrad, jest przestraszony, tak jak ja, widzę, że chce mi pomóc, ale nie ma pojęcia jak ma to zrobić. Napina mięśnie i zaciska szczękę. Muszę przyznać, że w tym deszczu jest całkiem seksowny.
W taki sposób jeszcze nigdy nie zemdlałam, wiem kiedy zakładają mi maskę tlenową, kiedy wbijają igłę w ramię, kiedy docieramy do szpitala, jedziemy korytarzem. Po czasie robię się już tym wszystkim zmęczona i zasypiam.

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz