Rozdział 10

34 2 0
                                    

Piątek wieczorem

Ostatnią godzinę spędziłam w kuchni szykując kanapki, oczywiście nie dla mnie, ale Ellie. Ma wpaść w odwiedziny a ona lubi dużo jeść dlatego przy każdej wizycie dobrze ją dokarmiam.

Wstawiam też wodę na herbatę, kiedy rozlega się dzwonek do drzwi. Dziwne, przecież ma być dopiero za 40 minut - myślą spoglądając na zegarek.

Otwieram drzwi a w nich stoi Konrad. Ma na sobie bluzę i kaptur na głowie, bo na dworze jest znowu straszna ulewa. Przez zmianę klimatu zdarzają się straszne załamania pogody.

- Mogę? - pyta dziwnym głosem.

- Tak jasne, zapraszam. - otwieram szerzej drzwi i czekam na standardowego buziaka, ale on mija mnie tylko i wchodzi do kuchni.

- Co się dzieje? - pytam idąc za nim. Nic nie mówi patrzy się na mnie surowym wzrokiem. - Mów! - nie wytrzymuje w końcu.

- Dlaczego mnie okłamujesz? Każdego cholernego dnia mówisz mi, że idziesz do szkoły, piszesz testy, uczysz się a tak naprawdę siedzisz godzinami w kawiarni i odstawiasz szopkę. Rzuciłaś szkołę! Dlaczego? Co się napadło?! - nic mu nie odpowiadam. Milczę, bo tylko to mi w tym momencie pozostało. - Odpowiedź do cholery jasnej. - nadal się nie odzywam. Podchodzi do mnie i potrząsa mną lekko - Co się z tobą dzieje? Po co kurwa to wszystko robisz? Nie rozumiem cie.

- Nie mogę. - mówię cicho. Ledwo słyszalnie. - Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam.

- Kurwa - odsuwa się ode mnie i uderza pięścią w kuchenny blat. - Dlaczego?! - krzyczy. - Odpowiedz!

- Nie mogę! Rozumiesz to?! Nie mogę ci nic powiedzieć. Nie chcesz tego wiedzieć! - krzyczę. -Nie chcesz. - mówię znacznie cichszej.

- Mówiłaś, że mi ufasz, że mówisz mi wszystko, nie kłamiesz. A tu co? Dowiaduje się od przypadkowych ludzi o tym co wyprawiasz. Wiesz co jesteś jak one wszystkie. Jak wszystkie moje poprzednie, lecisz tylko na kasę, nic więcej cie nie obchodzi. Mam cie dosyć, gardzę tobą. Masz mi się nigdy na oczy nie pokazywać. Słyszysz? Nigdy! Dla mnie już nie istniejesz. - mówi wychodząc z domu i trzaskając mocno drzwiami.

Poszło szybciej niż się spodziewałam, ale właśnie tego chciałam uniknąć, tyle bolesnych słów. Jest zły, ale to go nie tłumaczy. Kręci mi się w głowie, siadam na podłodze i wycieram strumień płynących łez. Nie zniosę tego dłużej, nie mogę tu zostać. Podnoszę się szybko i biegnę do swojego pokoju. Włączam laptop i kupuje najszybsze bilety do rodziców. W głowie mam już gotowy plan, no dobra zarys planu. Gdy to już jest załatwione, wyciągam z szafy walizkę i pakuje większość rzeczy. Ubrania, kilka kosmetyków, tabletki, dokumenty lekarskie, paszport i leki. Gdy już wszystko mam ułożone na łóżku, próbuje ułożyć w walizce tak, aby zmieścić się w bagażu podręcznym.

- Amy? Co ty robisz? - odwracam się gwałtownie i widzę zmartwioną Ellie stojącą w drzwiach.

- Wyjeżdżam. Lecę do rodziców. Nie mogę tu dłużej zostać.

- Co?! Teraz? Jak to? Przecież mówiłaś, że jeszcze poczekasz.

- Konrad zna prawdę. Nie zostanę tu dłużej.

- Powiedziałaś mu o chorobie?! Naprawdę?

- Nie, ktoś mu powiedział o szkole, ale o chorobie nic nie wie i tak zostanie, rozumiesz? - wymierzam w nią palcem.

- Co on ci takiego powiedział? - mówi smutno.

- Że mam zniknąć z jego życia, że nie chce mnie już widzieć, że lecę tylko na jego kasę, że gardzi mną itd.

- Co za dupek. Jestem pewna, że gdyby znał przyczynę nie powiedziałby tego wszystkiego. - krzyżuje ręce. Myśli nad czymś przez chwilę. - Muszę coś załatwić. Poczekaj na mnie. - mówię wychodząc.

- Ellie! - wołam ją i chwytam za ramię. - Nie idź do niego, nie ma prawa się dowiedzieć. Dobrze się stało, to dla jego dobra.

- Muszę iść. - mówi jeszcze raz i wchodzi.

Mam nadzieję, że mnie posłucha i nic mu nie powie. A jeśli nawet to mnie już tu nie będzie. Gdy wychodzi, szybko układam resztę rzeczy i zamykam walizkę. Rozglądam się jeszcze raz po pokoju i przypominam sobie o naszyjniku. Dostałam go od Konrada, nie jesteśmy już razem, ale dzięki temu będę się czuła jak by było blisko mnie.

Zamawiam taksówkę i zabieram rzeczy na dół. Wybieram najwygodniejsze buty i szukam jeszcze cienkiej kurtki. Gdy już ją znajduje, wyglądam przez okno i widzę taksówkę. Zamykam dom i chowam klucze do doniczki, tak jak zawsze.

Kierowca zabiera moją walizkę a ja wskazuje mu kierunek jazdy. Już prawie po wszystkim, teraz mogę się wyciszyć i przemyśleć wszystko jeszcze raz. Lotnisko znajduje się na drugim końcu miasta więc mam dużo czasu na ułożenie swoich myśli. 

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz