Rozdział 15

34 2 0
                                    

Oddycham głęboko. Staram się uspokoić łomoczące serce. Otwieram szybko oczy i rozglądam się po otoczeniu. Jestem w hotelu. Tym hotelu do którego przyjechałam zaraz po wylądowaniu. To był tylko zły sen. Przeraża mnie to, że był tak realny. Przypominam sobie fragment po fragmencie. Już dobrze - mówię sama do siebie. - To tylko zły sen. - dodaje kładąc się na plecach.

Nagle przypominam sobie inne moje sny. Zwłaszcza te prorocze. A co jest to jeden z nich? Nie mogę tu dłużej leżeć. Sprawdzam godzinę i jest taka sama jak w moim śnie, 14:00. Biorę szybki prysznic, wybieram pośpiesznie ubrania i kosmetyki. Nie patrzę nawet co zakładam. Gdy uznaje, że jestem już gotowa orientuje się, że podświadomie wybrałam te same ubrania. To nie możliwe! To przez pośpiech- myślę. Nie chcę jednak dłużej zwlekać. Odpuszczam sobie jedzenie i od razu dzwonię po taksówkę. Następnie oddaje kartę do recepcji i wychodzę na dwór.  Tam czekam na mój transport. Boję się, wyglądam tak samo, wszystko wydaje się takie same. Tym razem nie obchodzi mnie co powiem rodzicom i jak odbiorą moją wiadomość o chorobie. Liczy się tylko to żeby byli w domu. Bezpieczni, cali i zdrowi. Mam wielką ochotę do nich zadzwonić, ale pozbyłam się już karty z telefonu i moją bateria padła. Nie mam jak do nich zadzwonić.

Gdy taksówka podjeżdża pod hotel szybko wsiadam i proszę kierowcę aby jak najszybciej jechał pod podany adres. Serce bije mi jak szalone. Mam każdy możliwy scenariusz przed oczami. Z nerwów obgryzłam wszystkie paznokcie, zdrapałam cały lakier. Potwornie się denerwuje. Na szczęście szybko dojeżdżam na miejsce. Płacę za przejazd i ruszam w stronę domu. Nogi mam jak z waty, ledwo robię kolejne kroki. Nie mam pojęcia kogo zastanę po drogiej stronie. Staram się uspokoić samą siebie. To był tylko sen - mówię w kółko. Będzie dobrze.

Znowu przez chwilę waham się czy zadzwonić. Tym razem nie chodzi jednak o to co im powiem, ale o to czy oni tam w ogóle będą! Nie zwlekam długo, dzwonię do drzwi. Słyszę kroki, komuś niespecjalnie się spieszy. Za to ja mam ochotę wpaść do środka i przerwać to oczekiwanie które jest nie do zniesienia. Słyszę zgrzyt zamka. Ktoś naciska klamkę i powoli otwiera drzwi. Napięcie jest tak ogromne, że aż wręcz nie do wytrzymania. Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Boję się.

Ellie

Miałam bardzo złe sny. Prawie w każdym pojawiała się Amy prosząca mnie o pomoc. Mówiła, że bardzo cierpi, została sama i potrzebuje mnie.

Już kilka razy taka sytuacja miała miejsce. Nie potrafimy wyjaśnić tego zjawiska, ale jest to coś jakby łączenie snów. Nie zawsze występujemy w nich razem. Zazwyczaj jest tak, że przywołana osoba jest tylko obserwatorem. Nie może się zbliżyć do bohatera akcji który ją wezwał. Ostatnim razem to ja byłam bohaterem. Gdy obudziłam się rano zadzwoniła do mnie Amy, pytając co mi się śniło. Gdy wszystko jej odpowiedziałam nie wiedziała co odpowiedzieć. Po chwili wymamrotała, że była w tym śnie, pytając czy ją widziałam. Niestety nie potrafiłam sobie tego przypomnieć. Ona powiedziała, że wzywałam ją i prosiłam o pomoc. Gdy porównałyśmy oba sny okazało się, że to prawda. Jeden sen, jedna historia, dwie osoby. Wręcz nie możliwe. Od tamtego czasu wiem że to możliwe ale czuję gdy to się zdarza.

Dzisiejszy sen właśnie taki był. Bardzo chciałam zadzwonić do Amy, ale wiem, że nie odbierze. Pewnie nie ma pojęcia, że byłam tam i wszystko widziałam. To co się tam wydarzyło było straszne. Nie wiem czy bym sobie poradziła z utratą rodziców. Pewnie nie. To bardzo trudne chwile i pragnęłam się do niej zbliżyć, pocieszyć ją, przytulić i powiedzieć, że jestem przy niej. Współczuję jej poranka, pewnie pobiegła do pokoju rodziców sprawdzić czy tam są, cali i zdrowi.

Nie ma jej jeden dzień a ja już bardzo za nią tęsknię. Postanawiam zadzwonić do Konrada.

- Halo? - mówi zmęczonym głosem.

- Cześć, tu Ellie.

- Hej, coś się stało? Jest środek nocy. Nie możesz zadzwonić rano?

- Co? Jaki środek nocy? Jest 15:00 człowieku obudź się. Dzwonię w sprawie Amy.

- Odzywała się? - przerywa mi.

- Nie i dlatego dzwonię. Musimy coś wykombinować. Może polecimy do niej spotkamy się z nią itd. Musimy pokazać jej, że nie jest teraz sama. Rozumiesz?

- Nie wiem, jak chcesz to leć. Ja mam pracę i muszę tu zostać. Nie ufała mi, gdyby tak było powiedziałaby mi to sama. Jeśli chciała to zakończyć to jej się udało. Sory, ale ten rozdział jest już dla mnie zamknięty. Nie mam ochoty bawić się w te jej gierki. Mam już dosyć kłopotów na głowie a chora umierająca dziewczyna to nie dla mnie.

- Ale dupek z ciebie! - mówię i kończę rozmowę.

Jak on może ją teraz zostawić. Fakt Amy nie chce naszej pomocy, ale nie wie co robi. Potrzebuję jej bardziej niż jej się wydaje. Muszę znaleźć numer do jej rodziców i skontaktować się z nią. Pomogę jej, polecę do niej. Tak, to dobry plan. Jestem jej przyjaciółką, prawie siostrą więc muszę zrobić wszystko co w mojej mocy aby ją uratować.

Ubieram się szybko, biorę kluczyki od samochody i jadę do jej domu. W doniczce znajduje to czego szukam i mogę spokojnie przeszukać dom. Każda rodzina ma chyba jakiś spis numerów na wypadek usunięcia ich z telefonu. Pewnie ma je zapisane na jakieś kartce albo w notesie.

Poszukiwania zaczynam od kuchni bo właśnie z tym miejsce kojarzą mi się takie rzeczy. W szafce organizacyjnej nic takiego nie znajduje. Nie poddaje się i szukam dalej.

Kolejne 4 godziny spędzam na szukaniu numerów aż w końcu mi się udaje. Są w małym notesie w jej pokoju. Czytam kartka po kartce ale do jej rodziców nie ma! Jak to, ma tam chyba wszystkich znajomych a rodziców nie?! Kurde. Siadam na jej łóżku i zastanawiam się przez chwilę. Mój wzrok pada na jej półkę ze zdjęciami. Brakuje kilku, zwłaszcza tych ze mną i z Konradem. Gdy przyglądam jej rzeczą jest mi bardzo przykro. Tak młoda osoba jak Amy traci życie. Gdzie tu jest sprawiedliwość?

Przychodzi mi do głowy pewien pomysł, przecież rodzice Amy mają teraz własną firmę. W internecie na 100% znajdę do nich numer. Wyszukuje w telefonie odpowiednią stronę i na samym dole jest podany numer. Zapisuje go na kartce i chowam do kieszeni. Muszę zastanowić się co powiedzieć Amy. Nie mogę doprowadzić do tego, że rozłączy się w połowie rozmowy, ale wiem też, że należy powiedzieć jej o Konradzie.

Opuszczam jej dom i jadę do siebie. Tam w spokoju przemyśle wszystko a potem zadzwonię. 

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz