Rozdział 8

32 1 0
                                    

Po powrocie do domu jeszcze przez kilka godzin leżę próbując zasnąć. Cała ta sprawa nie daje mi spokoju. Mam ogromną ochotę pobiegać, ale nie mogę, moje serce jest na to za słabe. Teraz nawet spacery sprawiają mi trudność.

Największym problemem okazuje się jednak Konrad. Nie mam pojęcia co z nim zrobić. Po wielogodzinnych rozmyślaniach dochodzę do wniosku, że poczekam jeszcze jakiś czas. Nie zerwę z nim, może uda się jakoś tego uniknąć, za jakiś czas lecę do rodziców. Przecież mam tylko kilka miesięcy życia, to nie za wiele a mimo wszystko chce je wykorzystać normalnie. Choć ciężko będzie funkcjonować bo przecież mam jeszcze szkołę. Jak ja sobie z tym  poradzę?

Następnego dnia mam dwa poważne sprawdziany. Idą mi fatalnie bo od rana źle się czuję. Na ostatniej lekcji nauczycielka prosi mnie abym chwilę została. Gdy słyszę upragniony dzwonek na przerwę wszyscy uczniowie wychodzą z klasy a ja podchodzę do nauczycielki.

- Amy, co się dzieje? To już twoja druga jedynka w tym miesiącu. Przejrzałam twój test i też wypadł bardzo słabo. Masz jakieś problemy? - pyta zmartwiona.

- Nie będę już dłużej chodzić do szkoły. - oznajmiam. Słowa same wydobywają się z moich ust. Nie chciałam tego powiedzieć! Co się ze mną dzieje? - jestem ciężko chora, chodzenie do szkoły to dla mnie duży wysiłek. - Co?! Amy co ty gadasz?

- Bardzo mi przykro. Nie wiedziałam, czemu wcześniej mi nie powiedziałaś?

- Sama dopiero wczoraj dowiedziałam się dokładnie co mi dolega. Przepraszam. - mówię wychodząc z klasy.

Jestem w szoku. Dlaczego to wszystko powiedziałam? Robi mi się słabo, wychodzę pospiesznie na dziedziniec. Siadam na najbliższej ławce i nabieram powietrza. Próbuję się uspokoić. Co we mnie wstąpiło. Nie chciałam rzucać szkoły. Byłam jak w transie, jakbym to nie ja mówiła to wszystko. Zamykam oczy i chowam twarz w dłoniach. Muszę wrócić do domu. Patrzę na wyświetlacz telefonu i sprawdzam godzinę najbliższego autobusy. Za 20 minut. Postanawiam tu chwilę posiedzieć, przyglądam się mijającym mnie nastolatkom. Czy oni też mają takie problemy, czy im też życie się sypie. Wielu z nich dożyje swojego ślubu, dzieci, szczęśliwej starości. Ale nie ja. Dlaczego życie jest takie nie sprawiedliwe.

- Amy? - mówi ktoś za moimi plecami kładąc rękę na moim ramieniu. Odwracam się i widzę Konrada.

- Cześć. - mówię z wymuszonym uśmiechem i całuję go w policzek. - Co ty tu robisz?

- Odwiedzam stare śmieci. - śmieje się. - A tam naprawdę to czekam na ciebie. Pomyślałem, że może spędzimy razem trochę czasu. Jest wtorek wcześnie kończysz lekcje więc możemy się gdzieś wybrać. Co ty na to?

- Jasne, czemu nie. To jaki masz plan? - mówię przytulając się do niego.

- Najpierw kino, potem plaża a potem do mnie ? Co ty na to? Może być? Ostatnio nie najlepiej nam to wychodziło, byłaś chora, potem ja byłem w delegacji, zawsze coś nam przeszkadzało.

- Masz rację. Nie mieliśmy ostatnio zbyt wiele czasu dla siebie. To źle, bardzo źle. - mówię smutno. Konrad nie traktuje tego dosłownie. Często używam przenośni i myśli pewnie, że to nic ważnego. Ale ja bardzo poważnie traktuje te słowa. Brakuje mi tych straconych dni. Chcę je odzyskać, chce wymazać każdą naszą kłótnie, aby uzyskać trochę cennego czasu którego mamy coraz mniej.

Pół godziny później jesteśmy już w kinie. Wybraliśmy film akcji. Mam dość romantycznych historii czy smutnych dramatów. Sama mam swój życiowy dramat. Nie potrzeba mi kolejnych.

Podczas seansu jestem myślami daleko stąd. Jest przecież tyle ludzi na świecie i wielu z nich ma się znacznie gorzej niż ja. Wielu umiera zaraz po narodzinach. Ja dostałam od życia ponad 18 lat. Nie wykorzystałam ich może tak dobrze jak bym tego chciała, ale mogę dziękować za to co mam, za to co osiągnęłam. Czas zacząć się cieszyć.

Gdy wychodzimy z kina jestem innym człowiekiem. Nie wiem czy to film czy moje rozmyślanie tak na mnie wpłynęły, ale obiecałam sobie, że od teraz docenię w 100 % to co mam.

Kierujemy się teraz w stronę plaży. Gdy już do niej docieramy Konrad zdejmuje swoją bluzę i kładzie ją na piasku w lekkiej odległości od morza. Siadamy na niej a on obejmuje mnie ramieniem. Dawno tak dobrze się nie czułam. W tym momencie nie potrzeba słów, jesteśmy tylko my, szum fal i gwieździste niebo.

- Mam nadzieję, że przestałaś się już tak wszystkim stresować. Wiesz, po tej akcji w ciebie w domu bardzo się o ciebie martwię.

- Teraz jest już dobrze. Od tamtego czasu nic mi nie dolega. - gdyby była nagroda na kłamcę roku wygrałabym ją. Przecież dzisiaj rzuciłam szkołę! Nic nie jest w porządku.

- Cieszę się, ale wiesz gdyby coś było nie tak to mam o tym wiedzieć pierwszy. Dobrze?

- Oczywiście. - mówię jeszcze bardziej się w niego wtulając - Kocham cię. - będzie mi bardzo ciężko się z rozstawać. A może nie będzie takiej potrzeby? Może odejdę nie robiąc mu tak wielkiej krzywdy?

- Robi się późno, zabiorę cie do domu. - mówi po godzinie wpatrywania w gwiazdy.

- Tak, robię się zmęczona. - mówię wstając.

Idziemy wzdłuż plaży trzymając się za ręce, od czasu do czasu Konrad zatrzymuje się okręca mnie, całuję, podnosi i kręci w kółko. Jest tak miło i przyjemnie. Z żalem przypominam sobie, że będę musiała go zostawić.

Odprowadza mnie do domu i żegna w drzwiach.

- Dobranoc kochanie. - mówi i całuję mnie w czubek głowy.

- Wiesz, pomyślałam sobie, że może masz ochotę zostać na noc? - pytam słodkim głosikiem.

- Cóż, skoro taka piękna istota jak ty składa mi tak kuszącą propozycję to chyba nie mogę odmówić. - odpowiada niskim uwodzicielskim głosem.

Robię mu przejście w drzwiach i wpuszczam go do środka. On zatrzymuje się jednak przy mnie obraca powoli w swoją stronę i kładzie silne ręce na moich ramionach.

- Amy. Zmieniłaś mnie, odkąd cie poznałem moje życie wygląda inaczej. Teraz nie jestem już tym rozpieszczonym dzieciakiem którym byłem wcześniej. Przez długi czas próbowałem zrozumieć co we mnie widzisz, nigdy nie chodziło Ci o pieniądze, nigdy nie traktowałaś mnie jak obiekt z którym mogłaś dobrze wyglądać. Kochałaś mnie. Jako pierwsza naprawdę sprawiłaś, że czułem, że komuś zależy na mnie a nie na tym co mam. Kocham cię. - mówi ostatni raz i całuję się delikatnie, potem troszkę intensywniej. Opiera mnie o ścianę a nogą zamyka drzwi. Oplatam go nogami w pasie a on składa delikatne pocałunki na mojej szyi. Zawieszam na nim ręce a on zabiera mnie na górę do mojej sypialni.

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz