Rozdział 45

23 2 1
                                    

Każą nam czekać bardzo długo. Mija cała noc i dopiero nad ranem przychodzi do nas pielęgniarka. Widać, że jest równie zmęczona jak my. To ta sama miła dziewczyna która pozwoliła nam się zobaczyć z Amy. 

- I co? - mówimy jednocześnie z Dylanem gdy jest już dość blisko nas. 

- Operacja trwałą kilka godzin. - zaczyna powoli ściszając głos po każdym słowie - Była w najlepszych rękach, ale mimo to ... Bardzo mi przykro.

- Ale co z nią? Kiedy się obudzi? - pytam błagalnym tonem. Prawda do mnie jeszcze nie dotarła. 

- Bardzo mi przykro. Nic nie dało się już zrobić. 

- Gdzie ona jest. Chce się z nią zobaczyć. - mówię histerycznie. 

- Ellie, uspokój się. Chodź. Jesteś przemęczona. Zabiorę cię do domu. - mówi Dylan prowadząc mnie w stronę wyjścia. Na początku stawiam mu opór, ale już po chwili odpuszczam. Nie mogę z nim walczyć. Zalewam się łzami od razu gdy wychodzę na świeże powietrze. 

- Pojedziemy do domu. Uspokój się. - mówi prowadząc mnie do samochodu. 

Nie potrafię się pozbierać pierwszy otępiający szok mija i robi miejsce fali nagromadzonych uczuć. Robi mi się słabo i chcę umrzeć. Nie mam pojęcia co teraz czuje. Nic już nie wiem. Moje życie straciło sens. 

Dylan dowozi nas do domu i prowadzi mnie do pokoju Amy. Ja jednak nie potrafię do niego wejść. Jest tak zbyt wiele jej rzeczy. Wszystko co mnie otacza kojarzy mi się właśnie z nią. Dylan też trzyma się z daleka od tego pomieszczenia. Jemu też jest pewnie trudno choć stara się to ukryć. Widzę jak z każda minutą zamyka się w sobie. Nie odzywa się do mnie ani słowem. Już raz coś takiego przechodził a teraz historia się powtarza. 

Pozwala mi spać w pokoju jego rodziców. Choć spać to chyba za mocne słowo. To bardziej miejsce w którym na spokojnie będę mogła przejść przez najgorsze. Uczucia są tak silne i wyraziste,  że wywiercają we mnie dziurę. Czuje pustkę smutek złość żal i wszelkie inne złe uczucia. Nie mam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Płacz ani trochę mi nie pomaga. Już kiedyś tak się czułam, ale zazwyczaj było to z nudów. Tym razem jest to całkowicie inna sytuacja. 

***

Boje się z każdą minutą. Popadam w paranoje. Mija jeden dzień a ja nie zmrużyłam oka. Nic nie jadłam, ani nie piłam. Przez ten cały czas siedziałam w jednym miejscu na środku łóżka z podkurczonymi nogami i twarzą schowaną w dłoniach. Otacza mnie niewidzialna bariera. Ogromna bańska mydlana która oddziela mnie od świata rzeczywistego. 

W końcu uświadamiam sobie, że nie jestem sama. Są też inni którzy pewnie będą chcieli opłakiwać ją tak jak ja. Najpierw idę do pokoju Dylana który leży na łóżku z głową w poduszce. Chyba śpi bo mamrocze coś niewyraźnie. 

Szturcham go lekko za ramię a on od razu zrywa się i siada na łóżku. 

- Dzwoniłeś już do kogoś? - pytam go. 

- Nie. - mówi bardzo zachrypniętym głosem. 

- To trzeba to zrobić. - uświadamiam go. Przytakuje tylko w odpowiedzi i sięga po telefon. 

- Zadzwoń do jej rodziców i przyjaciół. Ja zadzwonię do swoich i do chłopaków z zespołu. Oni też powinni wiedzieć, może dzięki temu pozwolą na podpisanie kontraktu w późniejszym terminie. 

Wychodzę z jego pokoju i wracam do siebie. W pierwszej kolejności dzwonię do moich rodziców. Im będzie łatwiej o tym powiedzieć bo wiem, że pocieszą mnie a sami się nie załamią. Potem czeka mnie szereg trudnych rozmów. 

Mama dodaje mi otuchy. Nikt nie wie co tak na prawdę powinno się powiedzieć kiedy umiera ktoś bliski. Ona mimo wszystko przez cały czas mnie wspiera. Wiem, że ta informacja jest dla niej trudna, ale Amy była tylko przyjaciółką jej córki. Dla mnie była to najbliższa przyjaciółka, siostra, mój anioł stróż moja ostoja spokoju. 

Najpierw decyduję się na najtrudniejszą z rozmów czyli rodzice Amy. Spodziewam się,  że to nie potrwa specjalnie długo, ale mimo to będzie ciężko. Nie chcę być tą która przekazuje im te potworne wieści, ale nie mam wyjścia. 

Telefon odbiera tata Amy. To chyba nawet lepiej, kobiety zazwyczaj pytają o wiele rzeczy. Gdy mówię oklepaną regułkę podobną do tej ze szpitala on dziękuje tylko za informacje i rozłącza się. Nie było tak źle ale "dziękuje " które padło z jego ust było tak bardzo bolesne. Muszą czuć się jeszcze gorzej niż ja. To w końcu ich córka. Niestety w dzisiejszych czasach przyjaciele staja się ważniejsi niż rodzina i z nami właśnie tak jest. Wydaje mi się, że łączą nas silniejsze relacje niż jej z rodzicami, pewnie głównie dlatego, że mieszkają daleko od niej i zostawili ja samą. Weszła w świta dorosłości znacznie szybciej niż normalny człowiek. Teoretycznie miała wszystko czego ktoś by chciał, ale z daleka od siebie. Rodzice kilka godzin samolotem chłopak na drugim końcu miasta. 

Ostatnia osobą której jestem w stanie dzisiaj przekazać smutne wieści jest Konrad. Wydaje mi się, że powinien wiedzieć skoro przez tyle lat był dla niej całym światem a ona jego. 

- Halo? - mówi złowieszczym tonem. 

- Cześć Konrad. - mówię delikatnie. 

- O co chodzi? Czego znowu chcesz? 

- Amy nie powiedziała mi co mam robić ani kogo poinformować ale wydaje mi się, że powinieneś wiedzieć. - nic nie mówi więc kontynuuję - Ona wczoraj ... - nie chce mi to przejść przez gardło. Nie potrafię tego powiedzieć, nie chcę ale muszę - ona odeszła. 

- Co?! - wykrzykuje do słuchawki. - Co ty pieprzysz?!

- Była poddana operacji. Nie udała się. Stwierdziłam, że powinieneś wiedzieć. 

- Nie, to nie prawda. Powiedz, że to nie prawda. 

- Tez to ciężko znoszę. Wiem, że kiedyś była całym twoim światem i wydaje mi się że ty jej też, aż do ostatniej chwili. To co się między wami wydarzyło nie powinno się stać. 

- Kocham ją. Nadal ją kocham. - mówi szeptem. 

- Wiem, przepraszam muszę kończyć. - mówię znowu zanosząc się szlochem. 

Dylan 

To był najtrudniejszy dzień mojego życia. Bardzo ciężko zniosłem śmierć Lacey a teraz jeszcze Amy. Czuje się potwornie, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wiem, że to po części moja wina. To wszystko nie powinno się wydarzyć. Tym razem postaram się zapomnieć o przeszłości. Po pogrzebie zapomnę o niej i rozpocznę nowy etap w życiu. Zmienię się i nie popełnię już tego samego błędu co tamtym razem. Z mojej ręki nie zgonie już żadna osoba. Nigdy. 

Wiem, że jestem winien jej śmierci i tego co tu się stało. Byłem w to wszystko zamieszany i teraz muszę zmagać się z konsekwencjami moich czynów. Miałem na to wszystko wpływ, mogłem coś zrobić, mogłem ją uratować. Nie zrobiłem nic. 

Poinformowałem wszystkich członków zespołu i przeprowadziłem z Ryanem bardzo długa rozmowę. Przeprosiłem za sytuacje  w szpitalu i poprosiłem o możliwość powrotu. Nie dopuszczę do tego, aby zniszczyć to co tworzy moje życie. Ona była dla mnie ważna, ale nie ma jej już ze mną. To koniec. Koniec jej, mojej miłości, naszego związku. Skończyło się szybciej niż się zaczęło. Nie zaprzepaszczę mojej życiowej szansy. 

***
Czekam na wasze komentarze? Co sądzicie o obecnej sytuacji? Też jest wam smutno? 

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz