Rozdział 38

30 3 1
                                    

- Co? - mówię zaskoczona, parząc na niego równie badawczo.

- Jesteś, jesteś ... -jąka się - przypominasz mi bardzo kogoś. Mam wrażenie, że spotykamy sie nie pierwszy raz.

- Chyba mnie z kimś pomyliłeś. - mówię szybko i odchodzę. Ta sytuacja robi się coraz dziwniejsza. Ten człowiek rzuca się w oczy, jestem przekonana, że zapamiętałabym go.

Nie zaprzątam sobie nim długo głowy i wracam po prstu do domu. Gdy wchodzę z salonu dobiega głos telewizora. Przypuszczam, że to Emma, ale nie jestem pewna. Zdejmuję buty oraz kurtkę i idę do siebie do pokoju. Po drodze zerkam w stronę kanapy na której ku mojemu zdziwnieiu siedzi Mark. Czyżby wrócił z delegacji? Witam się z nim szybko i chcę uciec na górę, ale zatrzymuje mnie.

- Poczekaj. - woła za mną. Cofam się i wracam do salonu - Gdzie byłaś?

- Poszłam sie przejść. - mówię zaskoczona. Co go to interesuje?

- Dylan cię szuka. Nie odbierasz telefonów, martwił się o ciebie. Teraz też pojechał cię szukać.

- Aha. - mówię tylko i idę na górę. A jednak, może choć trochę mu na mnie zależy?

Zmieniam ubrania na czyste, bo te są jeszcze trochę mokre i mają zapach deszczu. Przebieram się w szare dresy i bluzę z kapturem. Gdy siadam na łóżku żeby trochę odsapnąć do oczu napływają mi łzy. Chce je powstrzymać, ale nie jestem w stanie. Zaczynam płakać, policzki momentalnie robią się mokre, ale nie wycieram ich. Pozwalam im swobodnie płynąć. Podciągam nogi pod samą brodę i oplatam je rękoma. Zaczynam sie kołysać w przód i w tył aby uspokoić emocje. Płacz bardzo męczy i po jakieś godzinie kładę sie wygodnie i teraz już nie płacząc, myslę o tym co mnie czeka w najbliżyszm czasie.

Słyszę samochód wjeżdżąjący na podjazd a po chwili ktoś wchodzi do pokoju. Nie musze sie zastanawiac kto to jest. Pewnie jego tata zadzwonił do niego i powiedział mu, że wróciłam do domu.

Wzdycha na mój widok, ale nie widzę jego twarzy bo leżę odwrócona do niego plecami. Podchodzi po mojej strony i siada na skraju łóżka. Mam na głowie kaptur więc nie widać za bardzo mojej twarzy i spuchniętych oczu. 

- Amy. - mówi delikatnie i gładzi mnie po ramieniu. Nie ruszam się ani o centymetr. - Matrwiłem się o ciebie. 

- Nie potrzebnie. - mówię ostro choć mój głos jest słaby. 

- Gdzie byłaś? - pyta nadal spokojnie.

Nie odpowiadam mu. 

- Amy pogadaj ze mną. - mówi lekko poddenerwowany. 

- Ty jakoś nie chciałeś ze mną rano rozmawiać. - mówię z wyrzutem. 

- Teraz rozmawiamy o tobie. - stara się zachować spokój. 

- O tobie nie mogliśmy rozmawiać to czemu mamy mówić o mnie? 

- Bo jesteś kurwa dla mnie ważna. - wścieka się. 

- A ty dla mnie to niby nie?! - również krzyczę. 

Nie mówi nic przez chwilę, ja tak samo. Milczymy i parzymy się wszędzie tylko nie na siebie. 

- Kocham cię i nie chcę cię stracić. Zależy mi na tobie dlatego chcę zawsze widzieć gdzie jesteś i co robisz. - mówi opanowanym głosem. 

- A ja nie mogę wiedzieć gdzie ty sie podziewasz i dlaczego wracasz tak późno do domu totalnie pijany?

- Miałem gorszy dzień, ok? Zrozum, nie zawsze wszystko jest takie kolorowe jak mogłoby się wydawać. 

- I komu ty to mówisz. - mówie lekko zirytowana. 

- Wiem, też nie masz się łatwo. Przpraszam, nie powinienem mówić, że to twoja wina. Nie mysłałem jeszcze trzeźwo. Wybacz mi. To było głupie. 

- O co chodziło z tą depresją? - drąże temat. 

- Mówiłem ci już, że gadałem głupoty. 

- A to, że ja też jestem powodem dla którego doprowadziłęś się do takiego stanu? 

- Amy, martwię się i nie postrafię znieść myśli,  że coś może się nie udać. Kocham cię tak bardzo, że nie pogodzę sie z stratą kolejnej ważnej osoby w moim życiu. 

Kiwam tylko głową starajac sie zatamować cisnące sie do oczu łzy. Dzieje się coś czego tak bardzo chciałam uniknąć. Wstaje i zaczyna chodzić po pokoju. 

- Nie możesz mnie kochać. Musisz przestać. - zaczynam poważnie.

- Zwariowałaś, prawda? Nie można przestać kogoś kochać. To coś prawdziwego. Nie żartuj sobie nawet z takich rzeczy. 

- Nie żartuje! Nie możemy być razem, to nie może tak być.

- Co ci znowu odbiło. - mówi prostując się, ja nadal chodzę chisterycznie po pokoju. 

- Każdy dobrze wie jak to sie najprawdopodobniej skończy. Ty, ty mnie kochasz i znowu stracisz kogoś bliskiego. Nie pozwole na to. Nie dopuszczę żeby coś znowu złamało ci sercę. To będzie moja wina, nie zniosę tego. O to właśnie chodziło z Konradem. - na jego imię Dylan lekko się wzdryga - Też złamałabym mu serce tak jak zrobię to tobie wiec nie możesz mnie kochać. - dopiero gdy kończę mówię orientuje się że potwornie trzęsę się z zimna.

- Amy, uspokuj się! Gadasz totalne głupoty! To nie jak tak, że ty powiesz, że mam przestać i przestanę. To nie na tym polega miłość. 

- Czy ty nic nie rozumiesz! Nie możesz, po prostu nie możesz. Ja umieram, zrozum, to koniec. - mówię przez łzy. Nie miałam już siły walczyć. Wiem, że każdym słowem ranię go coraz bardziej.

- Amy - mówi spokojnie. Podchodzi do mnie i bierze moją twarz w dłonie. - Ja cię kocham, nie zmienisz tego i nie ważne czy zostało nam kilka dni czy kilka lat. Będę z tobą do końca. Kocham cię, zmienić może się cały świat, ale to nigdy. - mówi i całuje mnie delikatnie. Opieram sie przez moment, ale już po chwili pozwalam my całować mnie głębije, namiętniej, czulej. 

Wieczór spędzamy razem, oglądając seriale i jedząc pizze. Kocham go teraz jeszcze bardzije niż kiedykolwiek. To dobry człowiek i dam nam chyba szansę nawet jeśli ma to się skończyć tak jak wszyscy zakładają. On jest chyba jedyną osobą która pokłada nadziję w dzisijeszej medycynie. Ja nie ufam już nikomu i nie wierze w żadną diagnozę. Wiem, że moje życie skończy się znacznie szybciej niż kiedyś planowałam, ale nic na to nie poradzę. Taki mój los. Muszę teraz tylko wymyślić co zrobić żeby pomóc mu przetrwać moje odejście. Co może sprawić, że nie załamie się po raz drugi? 

Mam mało czasu, ale wiem, że dam radę. Może same słowa wystraczą, może obietnica którą mi da pomoże mu przetrawć moje odejście. Nie wiem jak to się potoczy i mam jeszcze promyczek nadziei, że wszystko będzie dobrze, operacja dojdzie do skutku a ja będę mogłą dalje żyć, tak jak to było kiedyś. Wiem, że gdy otworzę cudem oczy to pojawi się nowa fala problemów i zmartwień, ale może powinnam zacząć myślelć tak jak Dykan, o tym co jest tu i teraz? Może nie powinnam tak bardzo wybiegać w przyszłosć i zastanawiać się co będzie gdy... 

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz