Rozdział 23

26 4 0
                                    

Amy

Kolejnego ranka byłam bardzo niewyspana. Po tym jak Dylan poszedł spać siedziałam jeszcze jakąś godzinę i myślałam o nim, o jego zespole, jego cudownym życiu. Sama nigdy nie narzekałam na brak pieniędzy, ale też nie miałam ich przesadnie dużo. Za to Dylan należy jednak do tym zamożnych rodzin. Mam coraz większą ochotę się z nim zaprzyjaźnić. Czuję, że może mi w jakiś sposób pomóc. Oczywiście nie chodzi mi o pieniądze. Nigdy w życiu. Mam bardzie na myśli wsparcie duchowe. Wiem, że za jakiś czas kiedy zostanie mi zaledwie kilka dni będzie bardzo ciężko i ktoś bliższy będzie potrzebny. On wygląda na taką osobę, która nawet jeśli nie będę chciała tego wsparcie i tak mi go udzieli. Może być ciekawie.

Mimo, że Dylan wrócił w nocy pijany do domu wstaje wcześniej niż ja. Może dlatego, że moja pora spanie dopiero niedługo się zacznie. W słonecznym San Diego dzień wygląda inaczej niż tutaj.

Ubieram na siebie dzisiaj szarą prostą spódniczkę i bordową koszulę. (Zdjęcie u góry) Robię też codzienny makijaż związuję włosy w kucyk. Klasycznie, ale ładnie. Tak jak lubię.

Gdy jestem już gotowa idę na dół. Już na schodach czuję zapach kawy i grzanek. Przyspieszam kroku i z uśmiechem na twarzy wchodzę do kuchni.

- Cześć- mówię do Dylana i jego mamy której myślałam, że tu nie będzie. Najwidoczniej każdego dnia pracuje w innych godzinach.

- Witaj Amy. - mówi kobieta. - Jak się spało.

- Nawet dobrze. - odpowiadam posyłając Dylanowi szybki uśmiech. Wygląda na zmęczonego, trzyma w ręce szklane z wodą. To pewnie jego sposób na kaca. Zawstydzony swoim obecnym stanem odwraca się do mnie plecami i pomaga mamie przy śniadaniu.

Siadam przy stole i obserwuje ich. Wyglądają na kochającą się rodzinę. Co jakiś czas Dylan odwraca się ukradkiem i posyłam mi słodki uśmiech. Podchodzi do stołu i kładzie przede mną talerz z grzankami.

- Proszę, specjalnie dla ciebie. - mówi zachrypniętym głosem. O dziwo tak świetnie to do niego pasuje. Nadaje mu uroku.

- Dziękuję. - mówię patrząc się nadal w jego oczy. Wczoraj bardzo mi ich brakowało. Mam szczęście bo siada naprzeciwko mnie. Śniadanie jemy niemal w zupełnej ciszy. Od czasu do czasu Emma mówi coś do Dylana. Są to zazwyczaj sprawy, które mnie nie dotyczą więc się nie odzywam.

- Właśnie, Amy. O 11:30 masz wizytę u lekarza. Jest to bardo miła pani i będzie pewnie prowadzić twój przypadek. Więc zjemy śniadanie i będziemy się powoli zbierać bo zaczynam swoją zmianę o 11:00.

- Oczywiście. - mówię tylko. Kończę śniadanie i idę do swojego pokoju.

Postanawiam zadzwonić do Ellie. U mnie jest 9.45 więc u niej 12:45 ale poprzedniego dnia. Te różnice czasowe są dziwne. Gdy z nią rozmawiam śmieje się zawsze, że jestem w przyszłości. 

Nie rozmawiamy długo, udało mi się trafić na jej przerwę śniadaniowa, ale ona też nie trwa wieczność i Ellie musi wracać na lekcje. Pozwalam sobie na krótką drzemkę, ale gdy się budzę ze smutkiem stwierdza, że muszę już iść.  Zabieram swoją torebkę, wszystkie dotychczasowe diagnozy lekarskie i oczywiście mój telefon.

Dylan nie jedzie z nami co sprawia mi lekki zawód, nie martwię się tym długo bo zaczyna mnie zjadać stres. Sama nie wiem czemu, ale boję się tych pierwszych wizyt. Mam wrażenie, że ci wszyscy lekarze mają wiecznie do mnie pretensje o to, że nie dbam o swoje zdrowie.

Po niecałej godzinie jesteśmy już na miejscu. Emma prowadzi mnie do gabinetu pani doktor. Zostawia mnie w poczekalni i tłumaczy w skrócie wszystko. Mówi też, że gdy już skończę mam do niej przyjść.  Gdy odchodzi siadam  w poczekalni i cierpliwie czekam.

Pół godziny mija w mgnieniu oka. Asystentka zaprasza mnie do gabinetu. Pani doktor robi na mnie całkiem dobre wrażenie, wydaje się, że wie o czym mówi. Jest pewna, że będzie w stanie mi pomóc.  Na dokumenty które ze sobą przyniosłam nie zwraca nawet uwagi. Jak twierdzi, tutaj to oni są od wykrywania, diagnozowania i leczenia, więc zrobią wszystko od nowa.

Pięknie, cały mój miesiąc jeżdżenia na drugi koniec miasta do lekarza poszedł na marne. Staram się jej wytłumaczyć, że nie jestem pewna czy starczy nam czas, aby zrobić te badania od podstaw, ale nie daje mi dojść do słowa.  Siedzę więc cicho i słucham co ma mi do powiedzenia. Pierwsze badanie, takie ogólne zrobi już za chwilę i to powinno znacznie zawęzić krąg poszukiwań.  Posłusznie wykonuje to co do mnie mówi.

Po godzinie jest już po badaniu. Lekarka omawia ze mną kilka spraw i wprowadza specjalną dietę.  Nie jest to nic wyszukanego, mówi mi tylko czego powinnam unikać, albo spożywać w małych ilościach. 

Gdy jestem już pewna, że na dzisiaj koniec idę poszukać Emmy. Powinna gdzie się tu kręcić. Pytam kilku ludzi i po jakimś czasie udaje mi się ją odnaleźć. Ona mówi mi, że za jakieś pół godziny jej mąż kończy pracę więc po drodze zabierze mnie do domu.  Jestem szczęśliwa, bo nie mam ochoty sama wracać do domu, tym bardziej, że nie znam miasta.

Czekam przed szpitalem, aż Mark po mnie przyjedzie kiedy dzwoni mój telefon. To Dylan. Jestem zdziwiona, o tej godzinie powinien być już chyba na próbie.

- Halo? - mówię odbierając telefon.

- Hej Amy. Jesteś już wolna? - pyta.

- Tak, właśnie czekam na twojego tatę.  A czemu?

- To zaraz po ciebie będę.  Czekaj na mnie. - mówi.

- Ale twój tata... - zaczynam.

- Zaraz do niego zadzwonię. Nie martw się. Będę za 10 minut. Do zobaczenia.

Nie daje mi nawet czasu, aby się pożegnać bo od razu się rozłącza. Czekam i faktycznie po 10 minutach jest już na miejscu. Wsiadam do jego samochodu i zapinam pasy.

- Zabieram cię do miasta. Pokaże ci gdzie co jest.  - mówi gdy widzi, że nie wiem co powiedzieć. 

- Świetnie. Widzę, że zawsze dotrzymujesz słowa. 

- Zawsze. - mówi poważnie. - Na mnie zawsze możesz liczyć. 

- To dobrze. Cieszę się.  - mówię równie poważnie jak on.

Zabiera mnie na długą przejażdżkę po mieście. Pokazuje mi wszystko,  zaczynając od sklepów przechodząc przez kina a kończąc na klubach i barach. To miasto faktycznie ma wiele atrakcji i jest lepsze niż myślałam. Mogę zostać tu do końca życia, które już i tak pewnie nie potrwa długo.  Po dzisiejszej wizycie jestem zawiedziona. Staram się to ukryć, bo pokonałam bardzo dużo kilometrów, aby się tuż znaleźć a teraz miałabym tak zwyczajnie w świecie zrezygnować? Nie ma mowy. Zostanę tu i jeśli mi nie pomogą to i tak będę szczęśliwa, jestem w zupełnie nowym miejscu, mieszkam u świetnej rodziny i mam super kolegę.  Może być lepiej? Nie będę żałować tego przyjazdu tutaj. Jest super i takiej myśli będę się trzymać do końca. 

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz