Rozdział 33

29 3 0
                                    

Słońce wdarło się przez niezasłonięte okno budząc mnie dość wcześnie. Dom wydaje się opustoszały. Rodziców Dylana nadal nie ma o dziwo jego też nie. Jest przecież wcześnie, gdzie mógł się podziać? Na dole go nie ma w jego pokoju też nie. Zaglądam nawet do sypialni jego rodziców i pracowni jego mamy. Chwilę stoję przed tajemniczymi drzwiami. Nie mam pojęcia co za nimi jest, ale może właśnie tam jest Dylan. Nie zastanawiam się długo i wchodzę do środka.

Moim oczom ukazyje się przeuroczy pokój małej dziewczynki. Pastelowe różowe ściany, księżniczkowe łóżko z baldachimem, szafa w kształcie zamku i mnustwo dziewczencych zabawek. Panuje tu nieskazitelny porządek, wszystkie zabawki są równo ułożone "świeżo" wyprane ubrania równo poukładane w szafie, łóżko pięknie zaścielone. Nic tu nie zmienili, dociera do mnie jak wielką traumą musiała być śmierć tej małej dziewczynki. I Dylan i jego rodzice do dziś nie potrafią się pogodzić z tym co się stało.

- To pokój Lacey. - mówi Dylan za moimi plecami, podskakuje zaskoczona.- Nie byłem tu od lat. - mówi dalej a ja kręcę tylko w niedowierzaniu głową. - Rodzice przeżyli coś czego nie powinien doświadczyć żaden rodzic. Śmierć własnego dziecka jest okrutna i bardzo bolesna. Ich sposobem na zapomnienie jest praca. Uciekają do nie każdego dnia, byle nie myśleć o tym co sie stało.

- A ty w co uciekasz? - pytam smutno. Waha się przez moment, widzę, że nie chce mi powiedzieć prawdy. Czuję, że kryje się za tym coś znacznie poważniejszego niż się spodziewałam. Nie odpowiada na moje pytanie. Milczy co jest dla mnie wystarczającym znakiem na to, że nie chce o tym rozmawiać.

- Kupiłem nam rogale na śniadanie. - mówi zmienając temat. Ucieka od prawdy, jego przeszłość musi być dla niego bardzo bolesna.

- Świetnie. Jestem bardzo głodna.- mówię.- I przepraszam, nie powinnam tu wchodzić, to trudny temat dla ciebie i rozumiem to. - widzę jak chce powiedzieć, że nic nie rozumiem, ale się powstrzymuje. Nie chce być nie miły.

Przygotowujemy śniadanie które dla nas kupił. Potem jemy i rozmawiamy o wczorajszym filmie. Myślałam, że tylko dla mnie był tak kiepski, ale Dylan poparł moje zdanie. Wczoraj nie chciałam o tym mówić, to on płacił za wszystko i głupio mi było krytykować,  choć razem wybieraliśmy na co idziemy.

Posprzątałam po śniadaniu i pożegnałam się z Dylanem. Tym razem szedł na próbę bez większego entuzjazmu. Chyba faktycznie czeka go bardzo nudny dzień. Gdy wychodzi idę na górę i sprzątam trochę w pokoju a potem dzwonię do Ellie. Nadszedł czas na nasze pogaduszki. Dawno nie miałyśmy okazji dłużej porozmawiać. Zazwyczaj wymieniałyśmy się w pośpiech informacjami i to tyle. Teraz przekazała mi wszystkie gorące ploteczki ze szkoły. Ona wie wszystko! Szczerze to nigdy nie interesowało mnie życie innych, gdzie kto i z kim. To nie dla mnie. Wychodzę z założenia, że każdy ma swoje życie, swoje sprawy i nie ma co wtrącać się w coś co nas nie dotyczny.

Gadałyśmy chyba z dwie godziny. Mój telefon zrobił się już gorący a ręka zdrętwiała od trzymania go przy uchu. Potem zadzwoniła jeszcze do rodziców którzy byli szczęśliwi, że wreszcie się do nich odzywam. Długo czekali na mój telefon nie liczą tego w którym móiłam o wynikach ostatnich badań.

Gdy odłożyłam telefon, zmęczona rozmową zaczął wibrować. Nie spojrzałam nawet na wyświetlacz.

- Halo? - powiedziałam

- Pani Ami? - zapytała miła kobieta po drugiej stronie.

- Tak, przy telefonie.

- Dzwonię w sprawie pani ostatnich badań. Pani doktor prosi o natychmiastowe stawienie się pani w szpitalu.

- Coś nie tak? - pytam zmartwiona.

- Wszystko wyjaśnimy pani na miejscu. - mówi opanowanym głosem.

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz